Toma Kinga nie trzeba nikomu przedstawiać, a już na pewno wszyscy fani Batmana go na pewno kojarzą. Przez długi czas pisał serię o Mrocznym Rycerzu, a teraz oto wziął się za napisanie historii sprzed narodzin Gacka w Gotham. Rok Pierwszy. Czy jego opowieść o początkach Gotham, pozbawiona superbohaterów, będzie równie fascynująca?
Piękne początki Gotham
Doceniam komiksy superbohaterskie, ale nie da się ukryć, że brakuje w nich często oryginalności i jedynie co mają do zaoferowania, to kolejne starcie z zamaskowanym złolem. Jako miłośnik Batmana (ale nie jego najnowszych przygód, tworzonych choćby przez Rama V), skusiłem się na Gotham. Rok pierwszy po cichu licząc na coś nowego. I w sumie się nie zawiodłem. Albowiem niniejszy komiks nie ma prawie nic wspólnego z komiksem superbohaterskim. Pojawia się tam Batman, ale tak naprawdę jest jedynie słuchaczem opowieści, wyznanej mu w szpitalu przez protagonistę. Głównym jej bohaterem, jest prywatny detektyw Slam Bradley, który na swoje nieszczęście przyjął niewinne zlecenie – miał jedynie dostarczyć list do rodziny Waynów, a tymczasem wplątał się w największą aferę, jaką widziało Gotham od wielu lat. Tom King postanowił pokazać początki Gotham, gdy ta prężnię rozwijająca się metropolia nie była jeszcze przesiąknięta złem. To jedna z największych zalet tej pozycji. Możemy się przekonać, co spowodowało, że przestępczość w Gotham tak drastycznie wzrosła. Czynników tych było całkiem sporo, a co najciekawsze, za jednym z nich stoi nasz protagonista!
Detektyw kontra funkcjonariusz
Poza ukazaniem portretu Gotham Tom King nakreślił też sylwetki kilku ciekawych osób. Po pierwsze mamy Slama, czyli twardego, sprytnego detektywa, który jednocześnie potrafi czasem nagiąć prawo. Co jednak najważniejsze jest mocny w gębie, więc potrafi zwyciężyć pojedynki na słowa. A jak już dochodzi do rękoczynów, to Slam nie da sobie w kasze dmuchać. Bradley, jest taki typowym detektywem z filmów noir. A do tego, co najważniejsze wzbudza sympatię i po prostu kibicuje mu się w jego dążeniu do prawdy. Na tyle go polubiłem, że nie miałbym nic przeciwko, gdyby Tom King napisał kiedyś kolejny komiks poświęcony jego pracy detektywistycznej. Poza nim ważną rolę odgrywają Waynowie. Ta para od początku może budzić ambiwalentne uczucia. Co również poczytuje na plus tego komiksu. Z jednej strony współczuje się im, bo ich córka zaginęła, a jednocześnie, to nie są ludzie, których da się lubić – mają swoje za uszami. Istotną rolę odgrywa też pewna zwinna manipulantka czy ochroniarze Waynów, a nawet policjanci. Tom King sprawnie rozmieszcza aktorów na scenie. Sama intryga zaś do samego końca jest wciągająca i intrygująca, zwieńczona zaskakującym finałem.
Gotham w stylu noir
Pierwsze w oczy rzucają się kanciaste twarze postaci. Przypuszczam, że nie każdemu będzie odpowiadał styl Phila Hestera, ale mnie osobiście zauroczył. Powiedziałbym, że doskonale wpasowuje się w klimat noir. Zwłaszcza Slam ze swoją twardą, kwadratową szczęką. Do wydania mam w sumie tylko jedno zastrzeżenie. Okładka jest paskudna ze względu choćby na beznadziejną kompozycję. Jest to jeden z tych tytułów, którego prosty grzbiet, o wiele piękniej się prezentuje. O ile więc chętnie będę wracał do kreski Phila Hestera, o tyle na okładkę wolę nie patrzeć. Z plusów, za to wypada wspomnieć o bardzo klimatycznych okładkach alternatywnych (Tony Shasteen stworzył prawdziwe arcydzieło!) oraz szkicowniku wspomnianego Hestera.
Czy warto wynająć Slama Bradleya?
Gotham. Rok pierwszy jest komiksem, który nada się nie tylko dla miłośników Batmana. To tak naprawdę pod każdym względem solidny, wciągający i zaskakujący kryminał. Mamy tutaj nawiązania do uniwersum Mrocznego Rycerza, a nawet pojawia się sam Bruce, ale to tylko elementy epizodyczne, których równie dobrze mogłoby nie być. Tom King stworzył świetny komiks. Zamiast opowiadać po raz kolejny o przygodach Najlepszego detektywa na świecie, oddał głos mniej zdolnemu, ale równie fascynującemu człowiekowi, a co najważniejsze opowiedział historię niezwykłego miasta, jakim jest Gotham!