Cuda i dziwy na Marsie
Tom drugi Ligi niezwykłych dżentelmenów zaczyna się nietypowo. Pierwszy rozdział rozgrywa się na Czerwonej Planecie! To zagranie Alana Moore’a kompletnie mnie zaskoczyło! Po tych wydarzeniach przenosimy się na Ziemię, na której wylądowały statki obcych. Wyłoniły się z nich dziwaczne istoty o niecnych zamiarach. Śmierć ciekawskich gapiów to dopiero początek zgrozy, bo w następnych dniach w Anglii pojawiają się zabójcze trójnogi! I tym sposobem drugi tom poświęcony jest przede wszystkim twórczości H. G. Wellsa. W końcu za podstawę fabuły posłużyła Wojna światów, a w dalszej części pojawiają się także nawiązania do Wyspy doktora Moreau. Spodziewałem się zaprawdę epickiej historii, ale ostatecznie trochę się rozczarowałem. Podczas czytania nie poczułem zagrożenia związanego z pojawieniem się Marsjan. Promień wystrzelony z działka obcych spopielił wszystkich poza głównym bohaterami, tylko dlatego, że padli na ziemię! Jakoś to mnie nie przekonało, podobnie jak nieprzemyślane kroki poczynione przez Niewidzialnego człowieka. Trochę się zawiodłem również na Wilhelminie Murray. W drugim tomie miałem poczucie, że jest słabsza, brakowało jej charyzmy typowej dla liderki zespołu. Może po części spowodowane to było niezbyt interesującym wątkiem romansowym. Ostatecznie o wiele większe wrażenie zrobiło na mnie wplecenie inwazji z Wojny światów do świata długouchego ronina (Usagi Yojimbo. Legendy). Co nie oznacza, że nie bawiłem się świetnie podczas czytania drugiego tomu Ligi. Ponownie ujęły mnie liczne nawiązania do różnych utworów literackich. Spektakularna była także walka o Londyn. Natomiast pan Hyde zdecydowanie króluje w tej części, bo jest niejednoznaczną, przerażającą i intrygującą postacią.
Uroki Wellsowych trójnogów
Kevin O’Neill trzyma równie wysoki poziom, jak w tomie pierwszym. Chętnie zawiesiłem na dłużej oko na niektórych kadrach. W tym tomie szczególnie spodobał mi się wygląd najeźdźców, a także projekt ich trójnogów. Oczywiście i tym razem muszę poświęcić dużo miejsca wydaniu. Zabawne są na przykład notki biograficzne autorów umieszczone na okładce. Poza ponad 150-stronicowym komiksem zamieszczono na końcu Nowy almanach podróżniczy. I choć zawarto w nim wiele ciekawych informacji – jak na przykład te o przygodach pewnej Alicji – to za dużo tu wyliczeń. Nie dałem rady przeczytać całego, bo ten tekst po prostu kompletnie mnie znudził i zmęczył. W pewnym momencie było to żmudne przechodzenie z jednego miejsca do drugiego. Na zasadzie tutaj mieszkał kot w butach, a tam nadal mieszka cyklop! Na dodatek większości nawiązań do innych utworów nie byłem w stanie wyłapać. Wolałbym, gdyby tych lokacji było mniej, ale poświęcono im więcej tekstu niż marnych kilka zdań. Ciekawym rozwiązaniem byłoby też załączenie mapy! Poza rozczarowującym Nowym almanachem podróżniczym na końcu tomu zamieszczono też okładki, pocieszną bajkę z morałem, oraz portrety bohaterów. Z ciekawostek – do komiksu dołączono także bardzo prostą grę planszową.
Czy da się pokonać trójnogi?
Tom drugi Ligi niezwykłych dżentelmenów nie porwał mnie aż tak bardzo jak pierwsza część, choć zastosowano tu kilka ciekawych zabiegów. Spodobał mi się choćby pierwszy rozdział w całości poświęcony bitwie, jaka rozegrała się na Marsie. Zetknięcie ludzi z przybyszami z kosmosu także przedstawiono w interesujący sposób. Potem akcja potoczyła się już szybko. Działo się sporo, było krwawo, momentami przerażająco, zakończenie w pełni mnie usatysfakcjonowało. Pomimo delikatnego rozczarowania doceniam Ligę niezwykłych dżentelmenów. Świetny komiks, pięknie zilustrowany, a do tego wypełniony niesamowicie barwną plejadą bohaterów.