Wydawnictwo Insignis od pewnego czasu wydaje książki z serii Blizzard Legends. Tym razem do naszych rąk trafił World of Warcraft: Ostatni Strażnik autorstwa Jeffa Grubba. Czy fani mogą być zadowoleni z najnowszego tytułu?
Dzieje Medivha. I Khadgara
Historia opowiedziana w World of Warcraft: Ostatnim Strażniku osadzona jest w Azeroth, niedługo przed przybyciem do tego świata Hordy i Płonącego Legionu. Jej głównym bohaterem jest wielki mag i przy okazji ostatni Strażnik Tirisfal – Medivh. Oprócz tego jak zachowywał się i co działo się z nim tuż przed śmiercią, dowiadujemy się również sporo o jego dzieciństwie, młodości, a także o losach jego matki Egwiny oraz całym tajnym stowarzyszeniu Tirisfal. Choć powieść skupia się głównie na wspomnianym już właścicielu wieży Karazhan, to przez cały czas obserwujemy w niej poczynania jego ucznia, młodego Khadgara, który za pomocą wizji, ksiąg, a także asystowania poznaje dokładnie swojego mistrza. Przy okazji i o nim dowiadujemy się sporo ciekawych rzeczy.

Tak aktualnie wygląda Khadgar.
Trochę inaczej niż zwykle
Recenzując kolejne książki, których akcja rozgrywa się w świecie World of Warcraft, zwykle mogę używać tych samych słów. Większość z nich była idealna dla fanów gry i osób czytających poprzednie pozycje i niespecjalnie przystosowana dla tych, którzy chcieliby dopiero zacząć swoją przygodę z uniwersum Blizzarda. Tym razem jest jednak inaczej. Zacznę od tego, że ta część nie była pisana, jak większość dotychczasowych, przez Christie Golden. Autorem Ostatniego Strażnika jest bowiem Jeff Grubb, który wprawdzie od dawna związany jest ze światem Warcrafta, ale dopiero teraz mamy okazję go lepiej poznać. Wydawnictwo Insignis postanowiło wznowić jego powieści, które pojawiły się na polskim rynku lata temu i aktualnie były bardzo trudno dostępne. Dotychczasowe książki Golden zawsze były świetne, a fani nie zwykli na nią narzekać. Obawiałem się zatem, czy inny pisarz sprosta zadaniu. Nie zawiodłem się. Blizzard nigdy nie odwalał fuszerki i tym razem również wybrał kogoś, kto najwyraźniej ma całkiem spore pojęcie o WoW-ie. Widać, że autor doskonale zna opisywanych bohaterów, lokacje oraz historię. Dodatkowo umiejętnie prowadzi fabułę. Nie przynudza, potrafi zwiększyć lub zmniejszyć tempo akcji, ale najlepiej pokazuje relację pomiędzy postaciami. Od razu czuć więź pomiędzy Medivhem i Khadgarem, ale także wpływ Lothara czy ciekawe podejście Moriosa. Nie brakuje więc zarówno humoru, jak i poważnych spięć, dylematów czy wzajemnego pomagania sobie. I tak oto czytelnik dostaje nie tylko świetne dialogi, ale także opisy miejsc czy zdarzeń.
Tym, co również zasługuje na uwagę, jest fakt, że w przeciwieństwie do poprzednich części Ostatniego Strażnika można spokojnie czytać jako osobną pozycję. Oczywiście wiąże się ona ściśle z całą historią Azeroth, ale jest w pewien sposób od niej oddzielona. Do tej pory dostawaliśmy dzieje Hordy, Draenoru i wydarzeń dziejących się już po przejściu przez Mroczny Portal. Tym razem poznajemy jednak początki wojny od strony Przymierza i samego Azeroth. Dowiadujemy się więcej o Medivhie, którego w przyszłości żywego już nie zobaczymy, oraz Khadgarze, którego wielka rola w całym konflikcie dopiero się rozpoczyna.

Wieża Medivha, a raczej to, co z niej zostało…
I znów warto polecać
World of Warcraft: Ostatni Strażnik to kolejna powieść osadzona w uniwersum Blizzarda, którą każdy fan WoW-a znać powinien, ale także wszystkim wielbicielom fantastyki warto polecić. Mamy tu wciągającą historię, wartką akcję, dobrze przedstawione interakcje pomiędzy postaciami oraz sporo humoru wprowadzanego przez Moriosa. Autor stanął zatem na wysokości zadania i dał nam to, czego oczekiwaliśmy od kolejnej opowieści o Azeroth. Dodatkowo książka jest wstępem do dobrze znanych nam już wydarzeń. Opowiedziana od innej strony daje możliwość sięgnięcia po nią czytelnikom nieznającym jeszcze tego świata. Po raz kolejny muszę jednak wspomnieć o mankamencie, na który czytelnicy narzekają od lat. Czy tłumaczenia nazw własnych i przedstawiania nam Wichrogrodu zamiast Stormwind są konieczne? Nadal razi to w oczy fanów, którzy chyba nigdy nie przywykną do tych zmian. Poza tym nie ma na co narzekać, tylko należy zabierać się do czytania.