Powieść Wellsa to w głównej mierze relacja Edwarda Prendicka, który po katastrofie swojego statku zostaje uratowany przez doktora Montgomery’ego i sprowadzony na wyspę będącą w posiadaniu tajemniczego Moreau. Z początku osłabiony i zdezorientowany rozbitek szybko odkrywa, do jak bardzo makabrycznych eksperymentów jest gotowy posunąć się tytułowy naukowiec w pogoni za własnymi ambicjami. Mianowicie, dzikie zwierzęta poddawane są serii operacji bez jakiegokolwiek znieczulenia, wręcz wiwisekcji – wszystko po to, by zmienić je w ludzi. Powstali w ten sposób Zwierzoludzie są tworami niepełnymi. Można rzec, że tkwią w pewnego rodzaju limbo, z Bogiem-Moreau, którego jednocześnie czczą i który ich przeraża. A to prowadzi do nieuniknionego – buntu zniekształconych stworzeń i odrzucenia rządzących ich smutnym życiem praw.
Istota człowieczeństwa
Wells w Wyspie podjął się dyskusji nad stanem współczesnego sobie społeczeństwa i granic, których ludzie, jako istoty moralne, nie powinni przekraczać. Na gruncie dopiero co rozwijającego się darwinizmu, coraz częściej praktykowanych wiwisekcji i umacniającej się eugeniki, swoją książką opowiedział się po bardziej humanitarnej ze stron (przynajmniej jak na tamte czasy). Zauważył, że między ludźmi a zwierzętami są różnice, których nigdy nie będziemy w stanie zniwelować, jednak stworzenia te równie mocno odczuwają, cierpią i są nam bliskie. Nie należy więc bawić się w Boga i za wszelką cenę, kosztem życia innych istot, przeć do przodu. Polemika ta, w czasach, gdy zagadnienia bioinżynierii i genetyki dopiero raczkowały, jest niezwykle aktualna również obecnie. Znamy bowiem przypadki radykalnych ingerencji w ludzki genom, prowadzących zarówno do wielkich odkryć, jak i do rażących naruszeń (w wykonaniu pozbawionych skrupułów naukowców, czego przykładem niech będą próby klonowania ludzi oraz genetycznego modyfikowania istot żywych). Wizja Wellsa jest mocno pesymistyczna, ale i w wielu aspektach prorocza. Jesteśmy bowiem na łasce i niełasce wielkich farmaceutycznych korporacji, a wiele z nich podąża nie tyle za poprawą jakości życia innych, ile zyskiem i ambicjami i nie waha się podjąć ryzyka.
Powieść Brytyjczyka można odczytywać także na poziomie metafizycznym. Wydaje się on zadawać pytanie o granice człowieczeństwa. Podkreślał bowiem, że wszyscy wywodzimy się ze świata zwierząt i wyłącznie dzięki narzuconym prawom – czy to dekalogowi, czy regułom społeczeństwa – jesteśmy w stanie jako tako panować nad głęboko ukrytą dzikością, której jednak nie możemy się do końca wyzbyć.
Piękna ta wyspa
Opowieść o Moreau i jego eksperymentach została w tym roku wznowiona w pięknym, odświeżonym wydaniu od wydawnictwa Vesper. Klimat nadaje już sama okładka utrzymana w tonacji sepii. W środku jest jeszcze lepiej, ponieważ zgromadzono w niej oryginalne, pochodzące z początku XX wieku ilustracje autorstwa Giuseppe Garibaldi Bruna. Dodatkowym atutem jest nowy przekład – odpowiednio stylizowany, acz uaktualniony. Tłumacz zrobił dobrą robotę. Pochwalić także należy posłowie Mirosława Gołuńskiego, które zarysowuje nieco szerzej kontekst powstania Wyspy, a także jej wpływu na liczne dzieła kultury: od literatury, kinematografii po gry. Więcej takich wydań!
Czy warto udać się na wyspę Moreau?
Moim zdaniem – jak najbardziej! Książka może nie jest szczególnie porywająca obecnie; dużo motywów w niej zawartych przewija się w szeroko pojętej popkulturze i w miarę czytania nachodziła mnie myśl: gdzieś to już widziałam/słyszałam. Warto jednak sięgnąć po pozycję, która rozpoczęła te rozważania i poznać, jakie były przewidywania w stosunku do rozwoju biologicznego oraz podejście do człowieczeństwa i moralności w XIX wieku.