Gwiezdne wojny
Choć tak jak zapewne większość czytelników, nie załapałem się na narodziny popkulturowego fenomenu jakim były Gwiezdne wojny, to wciąż filmy te miały na moje życie ogromny wpływ i mają szczególne miejsce w moim życiu. To właśnie od serii wykreowanej przez George’a Lucasa zaczęła się moja przygoda z fantastyką. Gdzieś w początkowych latach szkoły podstawowej w moje ręce wpadł zestaw z epizodami IV-VI. Co ciekawe, stało się to w wyniku pomyłki dziadków, którzy chcieli na urodziny sprezentować pierwsze trzy chronologicznie filmy, a oryginalną trylogię przy innej okazji, ale przypadkowo wybrali złe pudełko.
Z perspektywy czasu cieszę się z tej sytuacji, gdyż prequele mogłyby mnie nie wciągnąć tak bardzo w ten niesamowity świat, jak zrobiły to klasyczne filmy. Warto dodać, że były to pierwsze aktorskie filmy, jakie obejrzałem, więc wydawały się czymś zupełnie nowym. O dziwo największą sympatią nie darzyłem wcale posługującego się Mocą i mieczem świetlnym Luke’a, a szelmowskiego Hana Solo, w czym na pewno była zasługa charyzmy Harrisona Forda. Na szczęście nie udzieliło mi się zamiłowanie do przekrętów. Płytki katowano na okrągło, a że jakimś cudem przetrwały, to wciąż goszczą w napędzie przynajmniej raz w roku. Co istotne, owe wydanie DVD nie zawierało polskiej ścieżki dźwiękowej, a jedynie napisy. Chcąc, nie chcąc musiałem więc wytężyć i rozwinąć umiejętności czytelnicze, co chyba się opłaciło. Na dobre została we mnie również zaszczepiona niechęć do lektora.
Co jednak najważniejsze, klasyczna trylogia okazała się być wyłącznie początkiem. Wkrótce sięgnąłem i po prequele. Wówczas niezbyt mi przeszkadzały, różne problemy nowszych filmów, no bo przecież wszystko ze Star Wars na okładce musiało być co najmniej świetne. Kierując się tą logiką sięgnąłem również po liczne książki z uniwersum, otwierając się przy okazji na literaturę. Z kolei magazyn Star Wars: Komiks wprowadził mnie w zupełnie nowe medium. Mnóstwo godzin utopiłem również w licencjonowanych grach wideo, w tym moim ukochanym Knights of the Old Republic, które rozpoczęło uwielbienie gatunku cRPG. Oczywiście również i serial animowany Wojny klonów odcisnął swoje piętno, przyciągając do ekranu przez lata. Co było potem? Później nadeszła fascynacja Śródziemiem, a następnie i kolejne znane serie, które w końcu przekształciły mnie w fana szeroko pojętej fantastyki. Jednak to właśnie Gwiezdne wojny pozostały ulubioną serią i wciąż ze zniecierpliwieniem czekam na nowe pozycje z odległej galaktyki. – Krzysztof Olszamowski

Źródło: bbci.co.uk