Po dwóch teledyskach w klimacie science-fiction, przyszedł czas na zmianę klimatu. Tym razem czeka nas prawdziwe kino grozy – pora bowiem na Thriller Michaela Jacksona!
Król jest tylko jeden
Michael Jackson niewątpliwie był wielkim artystą. To wybitny piosenkarz, ale także kompozytor oraz tancerz. Jego kariera, w której poza wielkimi hitami nie brakowało skandali, stała się częścią muzycznej historii. Sam artysta z kolei został nazwany Królem Popu i choć nie ma go z nami już od ponad dziesięciu lat, nadal nikt nie jest w stanie go zdetronizować. A wszystko zaczęło się, gdy wokalista miał 6 lat. Już w tak młodym wieku należał do rodzinnego zespołu The Jackson 5 i pokazał, że ma niemały talent. Jego głosu nie zmieniła mutacja i Michael rozpoczął karierę solową. W 1971 roku wydał swój pierwszy album Got to Be There. Największy wzrost jego popularności przypadł na lata 80. To właśnie wtedy pojawiły się albumy Thriller oraz Bad. Krążki sprzedawały się w ponad 100 milionach egzemplarzy każdy, a utwory nie schodziły z pierwszych miejsc list przebojów. I choć kariera Jacksona trwała jeszcze długo, a on sam mógł podczas niej świętować kolejne triumfy, my zatrzymujemy się na latach 1982-1983 i wspomnianym już Thrillerze. To właśnie tytułowy kawałek z tej płyty zrewolucjonizował podejście do teledysków. Przy okazji wpisuje się on idealnie w tematykę naszego cyklu Fantastyczne teledyski i dlatego przyjrzymy mu się bliżej.

Źródło: amazon.com
Taniec żywych trupów
Młoda, zakochana para udaje się właśnie na wspólną wycieczkę. Podczas romantycznego nocnego wypadu za miasto chłopak wyznaje dziewczynie miłość i oświadcza się, a ona z radością przyjmuje pierścionek zaręczynowy. Nie wie jednak, że skrywa on pewien sekret, który wychodzi na jaw chwilę później, kiedy chmury odsłaniają księżyc w pełni! Młody mężczyzna zmienia się w wilkołaka i zaczyna gonić swoją ukochaną. Szybko okazuje się, że jest to tylko film, który właśnie wyświetlany jest w jednym z kin. Na sali znajduje się kilka osób, w tym inna zakochana para, niezwykle podobna do tej z ekranu. Choć Michaelowi produkcja się podoba, jego partnerka nie jest zachwycona i wychodzi z sali oburzona. On, jak przystało na prawdziwego dżentelmena, idzie za nią i szybko udaje mu się poprawić jej nastrój swoim śpiewem. Tymczasem na pobliskim cmentarzu z grobów zaczynają powstawać zombie. Szybko wychodzą na ulicę i okrążają głównych bohaterów. Ona krzyczy przerażona, a on…także okazuje się ożywionym trupem! Wspólnie z pozostałymi nieumarłymi zaczyna tańczyć w rytm muzyki. Dziewczyna ogląda to przedstawienie przez dłuższą chwilę, po czym ucieka i chowa się w starym, opuszczonym domu. Ożywieńcy nie odpuszczają jej, gonią ją i wybijają okna oraz łamią spróchniałe deski, wdzierając się do środka. Wreszcie dopada ją zombie-Michael! Dziewczyna krzyczy, zamyka oczy, a gdy je otwiera, okazuje się, że wszystko było tylko snem (lub halucynacją). Jej ukochany jest przy niej, pociesza ją i uspokaja. Przytuleni odchodzą, jednak on odwraca się jeszcze do nas, a jego oczy świecą się złowieszczo. To jednak jeszcze nie koniec! Mamy bowiem napisy końcowe, podczas których możemy zobaczyć jeszcze więcej tańca żywych trupów!

Źródło: theguardian.com
Dreszczowiec
W przeciwieństwie do omawianych w poprzednich częściach Fantastycznych teledysków Blue oraz Ooops… I did it again, tekst piosenki Thriller ściśle pokrywa się z fabułą wideoklipu. Michael śpiewa nam o złu czającym się w nocy, potworach wychodzących w blasku pełni księżyca, bestiach, strachu i bezradności ofiary. W trakcie utworu możemy także usłyszeć głos lektora (którym jest słynny aktor kina grozy Vincent Price) również mówiącego o upiorach z grobowca, smrodzie rozkładających się ciał i wywoływanym przez nie lęku. Należy jeszcze dodać, że sam Jackson wspomina o tym, że może nas obronić przed zombie. Mamy więc niemal wszystko, co widzimy na ekranie. Brakuje jedynie wzmianki o tańcu i układzie choreograficznym żywych trupów.

Źródło: grunge.com
Rewolucjonista
Jak już wspominałem, Thriller był teledyskiem przełomowym dla całej branży muzycznej. Wcześniej teledyski kręcono najczęściej w studio, a pokazywały przede wszystkim (albo wyłącznie) wykonawców i przypominały fragmenty koncertów (a często właśnie nimi były). Wideoklip Michaela Jacksona wyróżniał się – miał fabułę, przedstawiał pewną historią i przypominał film. Trwa on ponad 13 minut i właściwie można go nazwać krótkometrażówką. Oczywiście później artyści rzadko tworzyli aż tak długie teledyski, często starano się jednak, aby ich akcja rozgrywała się gdzieś w terenie i opowiadała jakąś historię, a nie tylko pokazywała nam wokalistów, gitarzystów i perkusistów przy pracy. Gdyby więc nie Thriller, nie powstałby także nasz cykl!
A jak klip prezentuje się po latach? Realizowany był z prawdziwym rozmachem. Dostał cały scenariusz, a nad jego reżyserią pracował John Landis, człowiek, który dał nam takie produkcje, jak Blues Brothers, Nieoczekiwana zmiana miejsc czy Gliniarz z Beverly Hills III. Do występu zaangażowano charakteryzatorów i cały zespół, wykonujący zombie-taniec. Sama fabuła jest niczym z horroru klasy B. Naiwna, oklepana, ale przede wszystkim zabawna i warta obejrzenia. Efekty specjalne nawet dziś nie wyglądają tragicznie, a w 1982 roku z pewnością wywoływały podziw. Co do samych żywych trupów, to myślę, że nie powstydziłby się ich sam George Romero, a może i nawet zaangażowałby je do któregoś ze swoich tytułów. Nieoceniony wpływ teledysku przypieczętował fakt, że trafił on do księgi rekordów Guinnessa jako „teledysk, który odniósł największy sukces”. Należy mu się więc szacunek i ponowne obejrzenie. Choćby za samych tańczących ożywieńców!