Michael Jackson w Thrillerze udowodnił, że motywy z horrorów idealnie pasują do teledysków. 15 lat później za jego przykładem poszedł zespół Backstreet Boys, a my dostaliśmy dzięki temu wideoklip do ich wielkiego hitu Everybody.
Było boysbandów wiele…
Niektórzy twierdzą, że historia tzw. boysbandów zaczęła się jeszcze w latach 60. wraz z karierą grupy The Beatles. Czy faktycznie chłopców z Liverpoolu można określać tym mianem? Zdania na ten temat są podzielone. Nie da się jednak ukryć, że mieli oni ogromny wkład w rozwój zespołów składających się wyłącznie z męskiej reprezentacji. Oficjalnie za pierwszy boysband uznaje się za to założony w 1984 roku New Kids on the Block. Z pewnością kojarzycie takie ich przeboje, jak Step by Step czy Tonight. Od tego czasu mieliśmy prawdziwy wysyp chłopięcych kapel i nie brakuje ich aż do dziś. Wspomnijmy tu chociażby Maroon 5, N SYNC, Take That, One Direction, O-Zone, Tokio Hotel czy nasze polskie Just 5. Jednak jedną z pierwszych grup, która wielu przychodzi na myśl w tej kategorii jest niewątpliwie Backstreet Boys. Został on założony w 1993 roku, a w jego skład wchodzili: Nick Carter, Brian Littrell, Howie Dorough, AJ McLean i Kevin Richardson. Ich menadżerem był z kolei Lou Pearlman, człowiek, który prowadził także US5 czy wspomniane już N SYNC. Panowie, a właściwie chłopcy, swój pierwszy krążek, nazwany po prostu Backstreet Boys, wydali w 1996 roku i od razu zdobył on status złotej, a w niektórych krajach nawet platynowej płyty. Taki sam status uzyskały także ich dwa kolejne albumy, czyli Backstreet’s Back oraz Millenium. Na pierwszym z nich pojawił się wielki hit zespołu, czyli Everybody. I to właśnie na tym utworze, a właściwie nakręconym do niego teledysku, skupimy swoją uwagę.

Źródło: amazon.com
W nawiedzonym domu
Historia przedstawiona w wideoklipie zaczyna się od tego, że członkowie zespołu trafiają do starego, opuszczonego domu. Stało się tak za sprawą zepsutego autobusu; kierowca (w tej roli Antonio Fargas, aktor znany z takich produkcji jak Starsky i Hutch czy Shaft) bierze się za naprawę, a chłopaki muszą gdzieś przenocować. Panowie idą więc grzecznie do swoich łóżek, a w nocy zmieniają się w potwory rodem z horrorów. Brian zmienia się w wilkołaka, który samotnie wyje przez okno do księżyca i wykonuje różne układy gimnastyczne rodem z olimpiady. Howie zostaje wampirem wyglądającym niczym Dracula z filmu Coppoli. Przy asyście swej świty wychodzi z trumny i w niewidzialnej formie przemieszcza się po korytarzach, by wreszcie zacząć dobierać się do szyi młodej dziewczyny (a dokładniej – modelki Josie Maran). Nick z kolei przemienia się w mumię, która po latach uwalnia się z sarkofagu. Szybko dołączają do niego dwie żeńskie wersje tego straszydła i cała trójka rozpoczyna swój taniec. W jednej z najlepszych sytuacji jest AJ, który jako upiór z opery biesiaduje z kilkoma innymi osobami przy suto zastawionym stole. Między posiłkami biegają jednak myszy, które mogą nieco zniechęcić do jedzenia kolacji. Samotnie natomiast musi bawić się Kevin, będący potworem o dwóch twarzach, mającym symbolizować nam dr Jekylla i pana Hyde’a. Każdy z bohaterów ma swoją właną historię do opowiedzenia, dlatego przez większość czasu nie widzimy ich razem na ekranie. Jedynie pod koniec pojawiają się oni na foyer, gdzie wraz z całą grupą ludzi wykonują choreografię w takt muzyki. Wreszcie nasi piosenkarze budzą się ze swych koszmarów i opowiadają sobie wzajemnie, co też im się przyśniło. Wtedy w drzwiach (i z błyskawicą za plecami) pojawia się kierowca przemieniony w potwora Frankensteina, co wywołuje przerażenie w naszych bohaterach. I na tym teledysk się kończy.

Źródło: josephkahn.com
Co ma wampir do kołysania?
Najwyraźniej w latach 90. tekst piosenki nie musiał w żaden sposób nawiązywać do teledysku. Mieliśmy tego przykład przy Ooops… I did it again i potwierdza to Everybody. W utworze nie pada bowiem żadna wzmianka o wilkołakach, duchach, nawiedzonych domach czy chociażby strachu samym w sobie. No, chyba że boicie się kołysania ciałami, machania rękami czy też powrotu Backstreetów. Bo dokładnie o tym śpiewają nasi chłopcy. Zachwalają oni swe wdzięki, pytając się nawzajem, czy są seksowni i wyjątkowi. W dodatku sami sobie odpowiadają krótkim „yeah”. Ponadto każą nam śpiewać, tańczyć i krzyczeć. I wciąż oznajamiają, że wrócili. I każą nam wszystkim kołysać swoimi ciałami, bujać się i kołysać, i jeszcze trochę kołysać. O, tak! A w tle potwory chętnie się kołyszą. Tylko dlaczego? Co ma jedno z drugim wspólnego? Tego pewnie nigdy się nie dowiemy.

Źródło: dentelleetpellicule.wordpress.com
Backstreet’s Back, alright?
Everybody to typowy twór lat 90., na który dziś patrzy się z lekkim przymrużeniem oka. Piosenka nadal jest chwytliwa, wpadająca w ucho, ale czy dobra? Wiele osób patrzy na nią jako na klasykę gatunku, przez co oceny często bywają zawyżone. W rzeczywistości tekst nie opowiada o niczym konkretnym, ale pewnie i dziś miałby szansę stać się hitem. A jak wypada teledysk? Wspomnijmy, że odpowiada za niego Joseph Kahn, prawdziwy spec w tej dziedzinie, który na koncie ma nagrody Grammy czy MTV i współpracował z takimi sławami jak Eminem, KoRn, U2, Aerosmith czy George Michael. Nie mógł więc pozwolić sobie na odwalenie fuszerki. Fakt, wideo nie nawiązuje do słów piosenki, ale może to i dobrze? Ma ono swój ciekawy klimat. Postarano się o nienaganną charakteryzację, piękne tła i dopasowaną choreografię. Nie ma tu też zbyt wielu efektów specjalnych, które po latach wyglądałyby sztucznie. Może i dziwne jest, że potwory z horrorów tańczą zamiast straszyć, ale przecież do tego przyzwyczaiły nas już zombie u Jacksona. Na pochwałę zasługuje także końcowy plot-twist, który w przypadku filmu oznaczałby, że doczekamy się część drugiej. Ogólnie więc nie jest tragicznie – pod warunkiem, że weźmiecie poprawkę na lata, w których teledysk słynnego boysbandu powstawał.