Kilku pasażerów Nostromo
Pełna nadziei Rain (Cailee Spaeny) próbuje uzyskać zgodę na opuszczenie kolonii górniczej, jednak firma nadzorująca zwiększa ilość godzin pracy wymaganych do uzyskania przepustki. Ona oraz jej przybrany brat – android Andy (David Jonsson) dołączają do swoich znajomych, którzy zamierzają wykraść odkryty przez nich opuszczony statek i sami uciec z beznadziejnego miejsca. Na ich nieszczęście, na pokładzie znajduje się coś żywego i niezwykle niebezpiecznego.
Obcy: Romulus fabularnie nie stara się zbyt mocno. Powody bohaterów, przez które zdecydowali się na podjęcie ryzyka, przestają mieć znaczenie w obliczu konieczności przetrwania kosmicznego koszmaru. Same postacie też nie wywołują u nas chęci poznania ich, chociaż zaprzeczeniem tego jest android Andy. Śmiało można stwierdzić, że kradnie on większość show, pomaga temu kontrast między jego chłodnym i nastawionym na logikę podejściem, a lekko przerysowanymi, emocjonalnymi działaniami grupki znajomych. Mimo że często usprawiedliwiam działania bohaterów, gdyż zawsze podkreślam, że my nigdy nie wiemy, jak faktycznie byśmy się zachowali w sytuacji zagrożenia czy wizji utraty przyjaciela, tak Obcy: Romulus ma chyba najbardziej wrażliwych bohaterów, jakich od dawna nie widziałem.
Piękna groza i kosmos
Ksenomorfy w całej historii serii ukazywane były na dwa różne sposoby. Jeden obcy stawał przeciwko grupce nieprzygotowanych śmiałków i doprowadzał do ogromnych zniszczeń, znany obraz z Ósmego pasażera Nostromo lub gry Obcy: Izolacja. Inaczej było w przypadku wyszkolonych marines, którzy mierzyli się z setkami obcych, kto oglądał lub grał w jakąkolwiek część Alien vs Predator, ten wie, o czym piszę. Tutaj postawiono na rozwiązanie znajdujące się gdzieś pomiędzy obydwoma scenariuszami, ponieważ Obcy: Romulus na początku straszy nas kilkoma Facehuggerami oraz jednym dojrzałym ksenomorfem, by potem rzucić ocalałych do walki z kilkoma rozwiniętymi osobnikami. Pod koniec całości znajdzie się nawet miejsce na ciekawą niespodziankę, która pozytywnie zaskakuje. W mojej opinii postawienie na taki zabieg zdecydowanie urozmaiciło całość prowadzonej akcji i połączyło grozę z akcją w sposób satysfakcjonujący.
Miejscem, gdzie film najbardziej błyszczy, jest jego warstwa wizualna. Obcy: Romulus jest przepiękny. Od ukazanej brudnej i brutalnej kolonii, po uszkodzony statek zawalony kablami i zaawansowanymi urządzeniami, jego architektura to marzenie każdego zakochanego w science fiction człowieka. Dorzucając do tego przecudowną grę światłem i cieniem, muzykę bezpośrednio przypominającą nam o pierwszych częściach i sceny w pomieszczeniach pozbawionych grawitacji, otrzymujemy obraz urzekający widza i powodujący zachwyt nawet u osób, które kosmosem mało się interesują.
Z jednej strony najnowszy Obcy chce być hołdem dla dzieła Ridleya Scotta i w kilku scenach widać nawiązania, które pięknie puszczają oczko do fanów serii, a z drugiej ma swoją duszę i podejście dodające coś do uniwersum, bez psucia wytworzonej w nim atmosfery. Oba te cele zostały spełnione, przez co otrzymaliśmy naprawdę dobry i warty uwagi film zarówno dla doświadczonych w świecie ksenomorfów, jak i nowych.
Za obejrzenie filmu z opcją IMAX dziękujemy sieci kin Cinema City!