Słysząc słowo elf, będziemy mieli z pewnością różne skojarzenia. Niektórzy wyobrażą sobie dumne stworzenia opisywane przez Tolkiena, inni długouche dzikusy z Wiedźmina, a pozostali pomyślą o małych pomocnikach Świętego Mikołaja. My tymczasem sprawdzimy, co oferują nam Wendy i Richard Pini w komiksie ElfQuest.
Kolejna historia elfów
Przed laty, kiedy pierwsi ludzie dopiero pojawili się na bezimiennym wówczas świecie, z innego wymiaru przybył do nich wspaniały pałac pełen niezwykłych istot o długich, spiczastych uszach. Potrafili oni władać magią i chcieli żyć z tubylcami w zgodzie. Choć podobni do człowieka, to jednak inni. I te różnice sprawiły, że pierwsi mieszkańcy planety zaatakowali przybyszy, zabijając wielu z nich. Od tej pory oba gatunki nie żyły w zgodzie. Garstka elfów zbiegła do lasu i zbratała się z wilkami, walcząc wspólnie przeciwko ludziom. Od tego momentu upłynęło sporo czasu. Na czele elfiego plemienia stanął Siekacz. Wraz ze swoimi pobratymcami został zmuszony przez pierwszych mieszkańców planety, aby uciekać ze swoich leśnych siedzib. I tak trafił na Pustkowia, by odnaleźć inne elfy. Czy dwa różne plemiona będą mogły żyć w zgodzie?
Dla dzieci…
ElfQuest to najdłuższa niezależna seria komiksowa w Ameryce. Po raz pierwszy tytuł został wydany w 1978 roku i jest tworzony do dziś. Jego scenarzystami i rysownikami jest małżeństwo – Wendy i Richard Pini. Przez lata seria miała różnych wydawców, w tym także Marvela oraz DC Comics. Aktualnie trafiła ona w ręce Dark Horse, a za jej dystrybucję w Polsce odpowiada Amber. Poznajemy w nim historię elfów, nękanych przez ludzi, które muszą uciekać ze swoich domów. Zostają one także oszukane przez trolle i trafiają na pustynię, gdzie przypadkowo odnajdują inne elfie plemię. Nasi bohaterowie są niewiele niżsi od człowieka i charakteryzują ich spiczaste uszy. Potrafią dobrze walczyć, zarówno bronią białą, jak i dystansową, mają niezwykły słuch, umieją kontaktować się ze sobą telepatycznie, a ich przyjaciółmi i wierzchowcami są wilki. Komiks skierowany jest raczej do młodszych odbiorców. Świadczyć o tym może chociażby sposób prowadzenia przygody. Niemal na każdym obrazku znajdziemy nie tylko dialogi prowadzone przez bohaterów, ale także ramkę z objaśnieniami, co dzieje się w danej chwili. Wygląda to na prowadzenie za rękę, aby odbiorca nie pogubił się w wydarzeniach, które w rzeczywistości nie są zbyt skomplikowane. I choć elfy z wyglądu bardziej przypominają te stworzone przez Tolkiena czy występujące w grze Dungeons & Dragons, to ich imiona zaczerpnięte zostały ze świata skrzatów. Mamy Burą Jagodę, Radosnego Liścia, Pniaka czy Zwiadka. Kilku z nich otrzymało też przydomki niczym Indianie i stąd obecność Widzącego w Chmurach czy Niedźwiedziego Szpona. Najważniejszy jednak jest przekaz. Twórcy postarali się, aby podzielić się z odbiorcą swoimi refleksjami na temat tolerancji. Pokazują, że różnice rasowe nie są niczym złym. Agresja rodzi tylko agresję i nie prowadzi do niczego dobrego. Zamiast tego można spróbować się porozumieć i zyskać wówczas obopólne korzyści. Piękna nauka, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, kiedy prześladowanie mniejszości i poniżanie innych ze względu na wygląd stało się tak powszechne.
Również warstwa graficzna zastosowana w ElfQuest przekonuje, że komiks skierowany jest do młodszego odbiorcy. Bohaterowie, choć stojąc obok ludzi są niemal ich wzrostu, wyglądają bardziej jak pomocnicy Mikołaja, a nie Legolas czy Ellrond. Większość uwagi rysownicy z kolei skupiają na samych postaciach niż szczegółach w tle. Kiedy już dostaniemy jakiś zarys lasu czy wioski, to wygląda on bardzo dobrze, ale niestety częściej oglądać będziemy emocje na twarzach bohaterów i wykonywane przez nich ruchy. Nie jest to może złe, bo ilustrator operuje naprawdę ciekawą kreską i podkreśla każdy detal dotyczący stroju czy warunków fizycznych postaci, ale czasem miło by było zobaczyć coś więcej niż tylko bohaterów. Na koniec należy jeszcze dodać, że cały komiks stworzony został w odcieniach czerni i bieli.
Czy nie dla dzieci?
ElfQuest powstał w latach 70. i jest pod kilkoma względami przestarzały. Wówczas nikt nie przywiązywał do tego większej uwagi, ale momentami komiks zdecydowanie nie pasuje dla młodszych odbiorców. Jak już wspomniałem, same elfy wyglądają niczym radosne skrzaty, ale jednak ich kobiety mają momentami bardzo mocno wyeksponowane kobiece kształty. Poza tym jedna z nich zostaje nawet porwana przez adoratora, który stara się siłą zdobyć jej względy. Na szczęście wyjaśniono też, że nie w ten sposób zabiega się o miłość, a kobiety same wybierają sobie partnerów. Poza tym już na samym początku mamy tortury i kilka zabójstw. Ludzie i długousi toczą wojnę i są wśród nich ofiary, ukazane na pierwszym planie. Rozumiem, że ma to uzmysłowić czytelnikowi, do czego prowadzi brak tolerancji, ale pewnie niektórym rodzicom niezbyt by się ten motyw spodobał. Również słownictwo może okazać się momentami niezbyt stosowne. O ile przez większość czasu nasi bohaterowie oraz narrator są raczej weseli, żartobliwi i przesadnie tłumaczą wydarzenia, to jednak pojawia się groźba „wypatroszę cię jak jelenia”. Musicie więc sami ocenić, czy pozwolicie swoim pociechom sięgnąć po tę lekturę.
Klasyk, który trzeba znać
ElfQuest to zeszyt kultowy, który każdy fan komiksów znać powinien. Możemy więc być wdzięczni wydawnictwu Amber, że po tylu latach zawitał on wreszcie do naszego kraju. Do tej pory pewnie mało kto w Polsce o nim słyszał, a tymczasem na jego podstawie powstało RPG, dwie gry planszowe, zabawki, a Julie Ecklar żaśpiewałą o nim piosenkę. Przez pewien czas przymierzano się także do nakręcenia filmu na jego podstawie i kto wie, czy w końcu się go nie doczekamy. Co do samego komiksu to jego fabuła jest ciekawa i płynie z niej bardzo mądry morał. Dorosły odbiorca może jednak domyślić się rozwoju zdarzeń i niekoniecznie wciągnąć się w samą historię. Dodatkowo ciągłe tłumaczenie przez narratora zdarzeń rozgrywających się na stronach może nieco irytować. Z pewnością czytelnik doceni jednak warstwę graficzną ElfQuest. Zdecydowanie bardziej komiks polubić powinni młodsi czytelnicy, do których zeszyt wydaje się skierowany. Pamiętajmy jednak, że powstał on w latach 70. I pewne treści (wówczas nie bulwersujące nikogo) dziś mogę wzbudzić kontrowersje. Ostatecznie jednak trudno nie polubić Siekacza i pozostałych elfów. Warto więc czekać na drugi tom opowiadający o ich przygodach.