Za nami premiera gra Jurassic World Evolution. Z tego powodu nasi dwaj redaktorzy nie mogli powstrzymać się przed wspomnieniem swoich ulubionych tytułów z wielkimi jaszczurami!
Jurassic Park: Operation Genesis
Gra mojego dzieciństwa, hit, spełnione marzenie, cudo. Tak do dzisiaj określam tę grę. Dostałem tutaj totalnie wszystko – dinozaury, budowanie i ekonomia. Do tego postacie wyjęte prosto z filmu. Mamy do dyspozycji najbardziej znane i lubiane gady – w sumie 25 gatunków. Do tego atrakcje dla naszych gości oraz badania naukowe. Jak dowiadujemy się na początku rozgrywki, nasz park musi przynosić zyski i skrupulatnie jest sprawdzany przez zarząd INGEN-u. Mamy też ciąg misji polegających na ratowaniu ludzi, czy na strzelaniu jak najlepszych fotek dinozaurom. A uwierzcie mi: wjechanie naszym jeepem wprost na śpiącego tyranozaura potrafi przyprawić o mały zawał serca. I lepiej pilnować nasze główne gwiazdy, bo uciekający t-rex czy raptory, jeśli będą głodne, chętnie rzucą się na gości. Dodatkowym trybem zabawy, który odblokujemy po przejściu wszystkich wyzwań, jest całkowicie swobodne hodowanie dinozaurów, gdy nie ogranicza nas żaden budżet i możemy całą wyspę wypełnić naszymi ulubieńcami. Ta gra do dzisiaj gości na dysku mojego komputera. I już niedługo na rynku pojawi się duchowy następca tego zacnego tytułu. Nie mogę się już doczekać. Czy gra jest dzisiaj grywalna? Naturalnie!
ParaWorld
Do dzisiaj mam kłopot, bo poprzednio wymieniona gra obecnie walczy o tytuł mojej ulubionej strategii razem z ParaWorldem. Paraświat dał mi wszystko, o czym marzyłem – dzisiejsza technologia, świetnie napisani bohaterowie i alternatywny świat pełen magii i tajemnic. Trzech młodych naukowców (Stina, Bella oraz Anthony) trafiają w ciągu swoich prac na tajemnicze doniesienia o innym świecie. By móc kontynuować swoje badania, zgłaszają się do Jarvissa Babbita – genialnego matematyka, odkrył on tajemne wrota do innego świata i stworzył organizację SEAS, której zadaniem miało być badanie nowych krain. Okazuje się, że nasi bohaterowie zostają uwiezieni w obcej krainie. Muszą rozwiązać intrygę, jeśli chcą wrócić do domu. Najfajniejszym aspektem gry, który do dzisiaj ogromnie uwielbiam, jest fakt, że każda postać ma rozbudowaną biografię i swoje motywacje. Przekłada się to również na rozgrywkę. Stina jest specjalistą w dziedzinie biologii, co przekłada się na umiejętności związane z oswajaniem zwierząt, a Anthony jest zawziętym wojownikiem z dwojgiem mieczy na plecach, który na pierwszej linii wspiera piechotę. Sama fabuła wciąga i w kilku momentach spowodowała, że opadły mi szczęki. Bardzo sprytnie ukryto w grze pewne elementy i ich pojawienie świetnie zmienia nasze podejście do rozgrywki. Jako że to RTS, mamy do wyboru 3 nacje. Nordowie mają przewagę w walce wręcz i stawiają pierwsze kroki względem technologii parowej. Pustynni Jeźdźcy, jak sama ich nazwa wskazuje, najlepiej czują się na grzbietach oswojonych zwierząt. Moi ulubieńcy, czyli Klan Smoka, specjalizują się w pułapkach i mają przewagę w walce na dystans. Jeszcze dodam, że ParaWorld ma genialną ścieżkę dźwiękową. Nie: dobrą, zacną czy fajną. – genialną! Dlatego w 2006 roku (wtedy również została wydana) otrzymała prestiżową nagrodę za najlepszy soundtrack przyznaną przez G.A.N.G. (Game Audio Network Guild). Nie graliście? Na co czekacie?
Turok
W tym wypadku trudno wskazać konkretną grę, więc mówmy o całej serii. W pierwotnej wersji gry z 1997 roku, czyli Turok: Dinosaur Hunter, wcielaliśmy się w Indianina, który by ocalić swój lud, walczy ze złym tyranem w różnych światach. Początkowo walczymy z dinozaurami i wojownikami plemiennymi, później z żołnierzami, a nawet…dinocyborgami. Ogólnie rzecz biorąc, stwierdzam, że gra była szalona, nie stawiała na fabułę, a bardziej na klimaty Dooma. Niedawno nawet dostała jej remastera. Później twórcy poszli całkiem po bandzie, dodając w kolejnych częściach tajne organizacje, mutantów, dinoludzi i wszelkie cuda. Ostatnia część tej serii to reboot. Wyszła w 2008 roku pod nazwą Turok. Jako typowy, napakowany i wkurzony żołnierz zostajemy wysłani w kosmos na planetę, na której roi się od dinozaurów (taka kosmiczna Pangea). Co innego oprócz strzelania do fauny robimy? Ano są jeszcze wrogo nastawieni inni ludzie. Gra nie zebrała złych ocen, jednakże o kontynuacji trudno mówić. Najpewniej się nie pojawi.
LEGO Jurassic World
Co może wyjść z połączenia kultowych duńskich klocków i dinozaurów? Same dobre rzeczy! Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie bawił się LEGO – ich uniwersalny urok podbija serca od 1932 roku, przeniesienie klockowego świata na ekran komputera w niczym mu nie ujmuje, a starsi gracze mogą zanurzyć się w satysfakcjonującej nostalgii. Gra LEGO Jurassic World bazuje głównie na wydarzeniach z filmu Jurassic World Colina Trevorrowa, ale pojawiają się w niej również wątki związane z trylogią Jurassic Park Stevena Spielberga. Jest to typowa przygodówka, która niesamowicie wciąga i relaksuje (te cudowne dźwięki klocków podczas budowania, po prostu uwielbiam). Tradycyjnie gra okraszona jest sporą dawką humoru, typowego dla serii LEGO. Dzięki trybowi kooperacji możemy bawić się w dwie osoby, za co na pewno podziękuje Wam młodsze rodzeństwo. W grze dostępna jest ponad 100 grywalnych bohaterów (m.in. John Hammond, Lex Murphy, Alan Grant, Nick Van Owen) oraz 20 gatunków prehistorycznych gadów (np. Parazaurolof, Dimorfodon, Spinozaur, Troodon, Velociraptor, Mozazaur).
The Isle
Od dawna rozmyślałam o produkcji, która umożliwiłaby graczowi wejście w łuskowatą skórę prehistorycznego gada, już jako dzieciak w podstawówce bardzo marzyłam o takim symulatorze i byłam pewna, że jest więcej takich osób jak ja. Nie myliłam się! Od 2015 roku społeczność The Isle stale się rozrasta, a sama gra cały czas ewoluuje, by stać się jak najlepszą wersją samej siebie. Na czym polega rozgrywka? Odpowiedź jest bardzo prosta – na przetrwaniu. Każda żywa istota na naszej planecie cały czas walczy o byt, na pierwszym miejscu stawiając zaspokajanie swoich najbardziej podstawowych potrzeb. Jako dinozaur będziemy musieli stale szukać pożywienia i wody, by utrzymać się przy życiu, a uwierzcie mi… łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Mięsożercy muszą polować, ale ponieważ każdy dinozaur w grze jest innym, samodzielnie myślącym graczem, a nie tylko NPC, nie zawsze jest to proste. Moją ulubioną strategią, gdy gram jako drapieżnik, jest oportunizm – szukanie padliny, krążenie w pobliżu większych od siebie, by od czasu do czasu zwędzić kawałek mięsa przez nich upolowanego. Samodzielne łowy, zwłaszcza gdy jest się niewielkim dinozaurem, są dosyć niebezpieczne i bardzo łatwo jest o utratę życia. Roślinożercy mają trochę łatwiejsze zadanie, ponieważ na rośliny polować nie trzeba, a jednak nie wszystko jest jadalne. Jeżeli myślicie, że tak po prostu możecie poskubać sobie zieloną trawkę, którą pokryta jest większość mapy, to bardzo się mylicie. Możemy jeść tylko określone rośliny, wypatrujcie niebieskich krzaków, bo tylko one nadają się do jedzenia, oczywiście w międzyczasie rozglądajcie się na boki, by samemu nie stać się posiłkiem. Warto również wspomnieć o tym, że możemy wejść również w rolę gadzich rodziców! Wystarczy zbudować gniazdo, pilnować „złożonych” w nim jaj, a potem… zmierzyć się z najtrudniejszym zadaniem – zapewnieniem ochrony, pożywienia i wody nie tylko sobie, ale również naszemu potomkowi, a uwierzcie mi, że nic tak nie boli, jak utrata malucha.
Nie można narzekać na brak różnorodności, ponieważ na chwilę obecną w grze możemy znaleźć 30 w pełni grywalnych gatunków (15 roślinożerców i 15 mięsożerców) – modele zachwycają szczegółowością wykonania – anatomia, ruch, dźwięk, animacje towarzyszące jedzeniu i piciu, łuski, pióra… wszystko jest na niesamowicie wysokim poziomie. To samo można powiedzieć o środowisku, w którym się poruszamy i walczymy o byt, wszystko jest niesamowicie realistyczne, dopieszczone i piękne. Tryb dnia i nocy, zmieniające się warunki pogodowe, wiatr poruszający kępami traw, a pośród tego wszystkiego my, stale balansujący na granicy życia i śmierci, która może nadejść nagle, ale może też robić to stopniowo, gdy słabi będziemy umierać z głodu w cieniu drzew, wykrwawiać się powoli, ścigani przez swych oprawców lub w ślimaczym tempie przemierzać las ze złamaną nogą, w poszukiwaniu wody.
Saurian
Jest to produkcja na pierwszy rzut oka taka sama jak The Isle – wcielamy się w dinozaura i próbujemy przetrwać. Dla kogoś, kto nie przepada za tego typu zabawą, będzie to praktycznie taka sama rozgrywka, która ciekawi przez pierwsze dwie, trzy godziny gry. Przez pasjonatów Saurian zostanie odebrany inaczej, ponieważ cały obecny w nim ekosystem, jest o wiele bardziej zgodny z naukowymi faktami, a gatunki pojawiające się w grze rzeczywiście miały prawo koegzystować (co w The Isle nie jest do końca przestrzegane, ponieważ na jednej mapie spotkać się mogą dinozaury, które w rzeczywistości dzieliłyby miliony lat). Saurian znajduje się jeszcze w nieco wcześniejszej fazie, niż wcześniej opisywany przeze mnie tytuł, dlatego graficznie nie jest jeszcze tak zaawansowany, co oczywiście nie zmienia faktu, że gra się bardzo przyjemnie i pozostało jeszcze sporo czasu na dopieszczanie szczegółów. Single-player to coś, co przemawia do mnie w tym tytule najbardziej, ponieważ nie musimy się martwić o to, czy wokół nas będą w ogóle jakieś inne dinozaury, w The Isle jest to problem, ponieważ niektóre serwery świecą pustkami. Na chwilę obecną dostępny mamy tylko jeden grywalny gatunek – Dakotaraptor. Naszym zadaniem jest doprowadzenie go od etapu pisklęcia aż do dorosłości, co skutecznie będą nam utrudniać większe drapieżniki, a także nasi pobratymcy, którym wcale nie uśmiecha się dzielenie zasobami. W finalnej wersji będziemy mogli wcielić się również w Pachycefalozaura, Triceratopsa oraz samego Tyranozaura!
Growych tytułów, w których możemy spotkać się z dinozaurami, jest całkiem sporo i nie wszystkie związane są z uniwersum Parku Jurajskiego. Wystarczy tylko nieco głębiej poszukać, a znajdziemy takie perełki jak ParaWorld, czy The Isle. Jurassic World niewątpliwe na nowo wciągnął nas w temat prehistorycznych gadów, ale pamiętajmy, że nikt nie ma monopolu na dinozaury i warto zapoznać się również z innymi produkcjami. Mamy nadzieję, że spodobała się Wam nasza bardzo osobista i szczera topka, a bonusowo dorzucamy malutki filmik, znaleziony w odmętach Youtube, który na pewno poprawi każdemu humor ?
Przygotowali: Jagoda Lechowicz i Mateusz Zelek