Przeczytałem trzy tomy Dororo i Hyakkimaru jakiś czas temu. Dostrzegłem w tej serii pewien potencjał, więc z optymizmem przystąpiłem do lektury kolejnych tomów. Czy następne części jeszcze wywindowały poziom tej mangi w górę, a może wprost przeciwnie?
Polowanie na demony
Dororo i Hyakkimaru opowiada o losach dwójki bohaterów. Młodego złodziejaszka i wojownika wyposażonego w liczne protezy (większość części jego ciała została złożona w ofierze demonom). Celem wędrówki Hyakkimaru jest odzyskanie tego, co mu odebrano. I tak z każdym kolejnym tomem udaje mu się po walce z demonami zdobyć utraconą cząstkę siebie. W czwartym tomie pojawia się wątek sierocińca prowadzonego przez Mio. Historia nawet ciekawa, choćby ze względu na demona pozbawionego twarzy, ale dość przewidywalna. Piąty tom wprowadza za to na scenę zarządcę Sanshou pożerającego ludzi. Znowu mamy całkiem interesujący wątek, ale jednocześnie poprowadzony dość chaotycznie i zbyt szybko zakończony. Kolejna część za to rozczarowuje absurdalną śmiercią dość istotnej osoby, a do tego pompatycznymi kwestiami, które w teorii powinny poruszyć czułe struny mojej duszy, a tymczasem raczej wywołały u mnie zażenowanie. Po przerobieniu tomu szóstego zacząłem się zastanawiać, dokąd ta seria zmierza i czy to jest na pewno dobry kierunek. Pomimo początkowej sympatii względem protagonistów, ostatecznie coraz mniej mi na nich zależy.
Przerażający potwór bez twarzy
Kreska w tej serii jest coraz dziwniejsza. Po pierwsze niektóre twarze są rysowane w komicznym stylu, przez co wybijały mnie z lektury. Nie wiem, o co w tym zabiegu chodzi, ale mnie kompletnie nie przekonuje. Rysownik nie zawsze się też przykłada do swojej pracy. Na niektórych kadrach brakuje detali, a postacie w tle często są karykaturalne. Teoretycznie przez większość stron jest w porządku, ale co jakiś czas zdarza się jakaś wpadka. Demony i potwory prezentują się całkiem przyzwoicie, ale za to rozczarowują starcia z nimi. Są pozbawione jakiejkolwiek choreografii, w zasadzie w większości wypadków to nudne wymienianie się ciosami. Pomysł na tę mangę mnie zaintrygował i cały czas dostrzegam tutaj spory potencjał, ale z każdym kolejnym tomem jestem coraz bardziej rozczarowany tą serią.
Czy warto dalej podążać za Dororo i Hyakkimaru?
Z Dororo i Hyakkimaru mam dylemat, bardzo chciałbym polubić tę serię i wciągnąć się w nią na całego, ale podczas czytania co jakiś czas niestety coś mnie wybija z rytmu. Czasami na przykład brakuje płynnego przejścia pomiędzy scenami. Albo trafi się jakiś element, którego po prostu nie kupuję. Na przykład antagonista szantażuje wojowników poprzez trzymanie pod kluczem ich bliskich. Czemu w momencie, gdy opuszcza on wioskę, nikt nie spróbuje ich uwolnić? A co najlepsze, koniec końców, okazuje się to banalnie proste do osiągnięcia! Niektóre ciekawe wątki/motywy są potraktowane po macoszemu i według mnie mogły zostać bardziej rozbudowane. Nie do końca przekonuje mnie też główny bohater. Skoro większość jego ciała jest sztuczna, to szkoda, że ani razu twórcy nie pokazali jego ograniczeń z tym związanych. Odzyskał uszy od jednego z demonów, no niby super, ale wcześniej rozmawiał ze wszystkim postaciami bez żadnego problemu. No i tak czytam tę serię, lubię głównych bohaterów, historia też ma swoje lepsze momenty, ale cały czas coś tutaj trochę szwankuje. I zaczynam się zastanawiać, czy na pewno chcę poznać zakończenie tej historii.