Tom 13: Witajcie w Indiach
Pod koniec tomu dwunastego Kyouma, Mira oraz Ela zamieniają sterylną stalowo-szklaną Japonię na Indie. Na miejscu zwraca na nich uwagę policjant imieniem Hans Cawell, który podejrzewa ich o udział w morderstwie zbieracza. Ofiara była jego kolegą, a ostatnią osobą, która widziała go żywego, jest siostra Hansa, obecnie uznana za zaginioną. Sprawa jest więc dla niego osobista. Dowiadujemy się, że kobieta prowadziła badania w sprawie nieurodzaju na polach otaczających pewną górę. W pobliżu znajduje się siedziba sekty, która nie uznaje używania ogniw i nie dopuszcza do siebie żadnych obcych. Zmartwiony Hans z powodu braku czasu wysyła za siostrą wspomnianego kolegę zbieracza, a wkrótce traci z nimi kontakt. Czas zatem zmierzyć się z członkami sekty i jej liderem.
Jak możemy się domyślić, głównodowodzący sekty to bardzo zły człowiek, wykorzystujący swoich wyznawców dla własnych korzyści, co wyjątkowo nie podoba się Mirze. Przenosimy się również do siedziby Syndykatu – organizacji Drake’a prezentującej swoją wersję igrzysk dla zbieraczy. Sprawy mają się źle, a nieświadomi niczego bohaterowie pakują się w coraz to nowe kłopoty daleko od domu. Szanse na zwycięstwo w starciu z Syndykatem wydają się coraz mniejsze Mabuchi należy jednak do typu człowieka, który tak łatwo się nie poddaje. Kyouma, Mira i Ela wydają się tworzyć naprawdę zgrany zespół, w którym każdy sobie ufa i dba o losy pozostałych. W tomie trzynastym nie brakuje zwrotów akcji, a czasami wręcz ciężko nadążyć za tym, co się dzieje.
Tom 14: Czas się kończy
W tomie czternastym przenosimy się do laboratorium, w którym między innymi Albert, książę Salva oraz jego brat próbują rozwiązać tajemnice innych androidów zbudowanych na wzór Miry. Niestety Drake i jego organizacja również poszukują robotów. Laboratorium zostaje zaatakowane przez Syndykat. Mimo przygotowania księcia na ewentualny atak staje się jasne, że nie wszyscy ujdą z niego cało. Ekipa Kyoumy z wyjątkiem uwięzionej Miry trafia do labiryntu, w którym zmuszona jest walczyć o przetrwanie z innymi zbieraczami. Pojawia się promyk nadziei, ponieważ Ela doskonale wie, gdzie trafili bohaterowie. Czy jej wiedza pozwoli im przetrwać i odnaleźć Mirę? Na te pytania prawdopodobnie znajdziemy odpowiedź w kolejnym tomie.
Historia prze do przodu i wydaje się, że bohaterowie mają coraz mniej czasu na poradzenie sobie z kryzysem. Pakowanie się w coraz to nowe kłopoty niestety również w niczym im nie pomaga. Obserwujemy śmierci części bohaterów, co mam nadzieję nie przeniesie się na naszą główną trójkę. Yuji Iwahara zdaje się sugerować czytelnikowi jeszcze więcej w następnych odsłonach, a na tym etapie opowieści nie widzę żadnego powodu, aby mu nie zaufać.
Tom 15: Nie jest dobrze
Ela opowiada o swoim życiu w ośrodku szkoleniowym oraz swojej ucieczce. Kontynuując swoją wędrówkę przez labirynt, bohaterowie natykają się na byłych towarzyszy Eli – Novę i Ventiego. Czeka ich niełatwy pojedynek, ponieważ Nova czuje się zdradzona przez swoją starą znajomą, a wygrana Mabuchiego z Ventim wydaje się jedyną nadzieją na odnalezienie Miry. Na powierzchni sprawy również nie wyglądają dobrze. Świat nękają liczne katastrofy, a w New Tesla Energy nastąpiła cisza w eterze. Ziemia stoi u progu kolejnej epoki lodowcowej i może się okazać, że kluczem do rozwiązania wszystkich tajemnic jest nie kto inny, jak Mira.
Oj, nie wygląda to dobrze. Nie mam na myśli oczywiście jakości tomu piętnastego, chodzi o sytuację, z którą muszą zmierzyć się nasi bohaterowie. Czuję też, że może wkrótce dojść do śmieci kogoś ważnego. Poza naszą główną trójką, martwię się również o postaci drugoplanowe z ledwo żywym Albertem i księciem Salvą Zbliżamy się już do końca tego, co przygotował autor, czas zatem na poznanie ostatniego rozdziału tej historii.
Tom 16: Arka
Przywódca Syndykatu przystępuje do realizacji planu o nazwie „Arka”. Po niemal doszczętnym zniszczeniu planety zabiera jego zdaniem godnych na statek, który ma opuścić Ziemię. Miałby to być nowy rozdział w historii gatunku ludzkiego. Sukces projektu zależy od Miry oraz jej siedmiu sióstr. Połączone razem stanowią one bowiem ogniwo idealne. Wskutek fuzji Mira traci swoje ludzie odruchy i staje się marionetką pod kontrolą szefa złej organizacji. Kyouma nadal przebywający w labiryncie spotyka agenta New Tesla Energy, który namawia go, by udał się do prezesa firmy, który ma plan na powstrzymanie Syndykatu. Jest jednak jeden problem: Mabuchi musiałby porzucić swoich towarzyszy. Myślę, że na tym etapie jego odpowiedź wydaje się oczywista. Niestety sytuacja zmienia się dość dynamicznie. Mira z powodzeniem teleportuje arkę wraz ze wszystkimi pasażerami, co niejako zmusza Mabuchiego do współpracy z agentem NTE. Dochodzi do ostatecznego starcia z głową Syndykatu, a od jego wyniku zależy los planety oraz wszystkich mieszkańców.
W ostatnim tomie poznajemy cały plan, jaki miał dla ludzkości twórca projektu, czyli doktor Yurizaki. Mimo drastycznych metod widzimy, że robił wszystko dla dobra ogółu. Przywódca Syndykatu, który przedstawiony jest jako „ten główny zły” w ostatecznym rozrachunku okazuje się tylko pionkiem w rękach tych ważniejszych i do samego końca nie zdaje sobie z tego sprawy. Większość treści tego znacznie grubszego od poprzednich tomu to wnikanie w umysł Miry, która oczywiście nie jest tylko bezmyślnym robotem, oraz obserwowanie Mabuchiego w boju. Finał całej historii okazał się bardzo satysfakcjonujący, mogłem odetchnąć z ulgą, wiedząc, że główni bohaterowie przeżyli ostateczne starcie. Cieszę się również, że autor nie sięgnął po mocno już zużyty motyw damy w opałach, w którym to Kyouma miałby ratować Mirę. Oboje bohaterów miało swój równy udział w ostatecznym zwycięstwie. Podczas finału zabrakło może postaci drugoplanowych, jednak nie wpływa to w znaczny sposób na moją ocenę zakończenia.
Ta sama śpiewka
Do samego końca utrzymany jest bardzo wysoki poziom zarówno polskiego wydania, jak i rysunków autora. Yuji Iwahara na koniec przygotował posłowie, w którym opisuje swój pomysł na zasady rządzące światem Dimension W oraz co go zainspirowało do jego stworzenia. W przekładzie nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy.
Podsumowanie
Dimension W okazało się trzymającą od początku do końca mangą z pełnokrwistymi bohaterami i bardzo ciekawym światem. Wydarzenia praktycznie przez cały czas są w stanie utrzymać uwagę czytelnika, dzieje się naprawdę sporo (aż czasami ciężko nadążyć), ale wszystko zostaje wyjaśnione nie tylko sensownie, ale co najważniejsze – w sposób dający satysfakcję. Polecam z czystym sumieniem.