Waneko ma w swojej ofercie mnóstwo ciekawych jednotomówek. Czy Pierwszy grzech Takopiego okaże się mangową perełką wybijającą się na tle innych komiksów z Kraju Kwitnącej Wiśni?
Mocna i poruszająca historia
Rzadko zdarza się, aby komiks tak mnie rozłożył na łopatki. A stało się to raptem po kilkudziesięciu stronach. Miałem trochę czasu do spotkania z kumplem, więc pomyślałem, że poczytam sobie „lekką” mangę. I najgorsze, że musiałem przerwać, a jakby było tego mało, przekonałem się, że potrzebuję chwili, aby sobie to przemyśleć i uporządkować. Pierwszy grzech Takopiego, to nie jest łatwa manga, zdecydowanie nie do poduszki. –. Ten komiks łapie za gardło. Zwłaszcza tych kilka pierwszych scen mniej więcej z 1/3 tomu po prostu łamie serce. A wydaje się, że to taka niepozorna historia. Albowiem komiks opowiada o kosmicie, który przyleciał na Ziemię, aby szerzyć szczęście i robi to za pomocą swoich „happy gadżetów”. Może na przykład umożliwić latanie. Które dziecko nie chciałoby wznieść się w powietrze niczym ptak? A jednak Shizuka wcale nie jest tym zainteresowana. Mało tego, Takopi nie może pojąć, jakim cudem nie potrafi wywołać uśmiech na twarzy tej smutnej, zabiedzonej dziewczynki.
Szczęśliwy kosmita i smutna dziewczynka
Pierwsze co tak mnie zszokowało i wyrwało ze strefy komfortu, to zestawienie myślenia Takopiego, który nie rozumie ludzi i nie pojmuje ludzkich problemów. U niego w świecie nie ma zła, przez co kosmita jest uroczy i naiwny w swoim rozumowaniu. Jego linie dialogowe wręcz momentami powinny śmieszyć, tylko, że my wiemy, co przeżywa Shizuka. Ma problemy w szkole, jest dręczona przez koleżankę, a matka w ogóle się nią nie zajmuje. Ten kontrast pomiędzy tymi dwoma światami jest szokujący. Jednakże to toksyczność relacji wpływa, na ciężar całej historii. I mamy tutaj pokazane aż trzy rodziny, każda oparta na innym problemie, ale jednocześnie każda bardzo, ale to bardzo toksyczna. I najlepsze w tym wszystkim, że w toku lektury uświadamiasz sobie, iż granica pomiędzy dobrem i złem jest bardzo cienka. Tu nic nie jest tak oczywiste, jakbyśmy sobie tego życzyli. Racja wcale nie leży po jednej stronie. Nawet największa ofiara – Shizuka – wcale nie jest tak idealna, jakby można było się spodziewać. Nie chcę, więcej wgłębiać się w fabułę, bo po prostu warto samemu przebrnąć przez tę lekturę. Ta historia wywołuje dyskomfort i ciąży na sercu przez dłuższy czas, bo tak dobrze pokazuje, jak toksycznymi istotami są ludzie i jakie piekło potrafimy zgotować najbliższym.
Prosty i nieskomplikowany Takopi
Mangi mają to do siebie, że często po względem graficznym są bardzo podobne do siebie, czyli ogólnie mówiąc przeciętne. W przypadku Pierwszego grzechu Takopiego sytuacja wygląda identycznie. Kreska Taizana5 jest czytelna, przyzwoita, ale nie ma w niej niczego wyjątkowego. Najbardziej spodobał mi się wygląd Takopiego, który jest rysowany bardzo prosto, przez to, również pod względem graficznym kontrastuje z ludźmi. O wydaniu za to, mogę powiedzieć coś więcej, bo po pierwsze doceniam, że dwa tomy skumulowano w jeden. To jest typ historii, którą trzeba przeczytać w całości, nie robiąc większych przerw, aby w pełni poczuć ciężar emocjonalny. Dlatego cieszę się, że Waneko wydało, to w swojej serii jednotomówek. Poza tym trzydzieści pięć złoty, za tak gruby tomik i to z taką historią, to jest więcej niż przyzwoita cena. Tym bardziej że w środku natkniemy się tylko na jedną literówkę i to jedynie w przypisie.
Czy warto poznać tę chwytająca za serce historię?
Pierwszy grzech Takopiego, jest, jak dla mnie najbardziej zaskakującą mangą, jaką kiedykolwiek czytałem. Nie spodziewałem się, że zrobi, aż takie wrażenie, a wręcz dogłębnie mnie poruszy. To po prostu majstersztyk. Po tych pierwszych prawie dwustu stronach byłem prawie pewien, że będzie to dla mnie pełna dziewiątka. Jednakże druga część okazała się nieznacznie słabsza. Znaczy, bardziej oczekiwałem, że fabuła pójdzie trochę w inną stronę, ale nadal całościowo to po prostu miazga. Na pewno znajdę miejsce na półce na tak wybitną mangę, aczkolwiek nie wiem, czy do niej jeszcze wrócę, bo jednak ciężar emocji, wydarzeń zawartych w tym tytule jest po prostu przytłaczający. Polecam wszystkim sięgnąć po Pierwszy grzech Takopiego.