Co można by zredagować?
Już przy niektórych poprzednich tomach Księgi Całości można było narzekać na nadmierną rozwlekłość. Wydaje się, że redaktor albo nie chciał wycinać niepotrzebnych rzeczy, albo przypuszczał, że mogą być one ważne w późniejszych częściach cyklu. Nie jestem w stanie stwierdzić, jak wyglądała sytuacja, ale na pewno część z powieści Księgi Całości jest nadmiernie długa. Tarcza Szerni zdecydowanie należy do tej kategorii. Częściowo można to wybaczyć, z uwagi na dobry styl pisania, ale jednak dałoby się to poprawić.
Z nie do końca wiadomej przyczyny w Tarczy Szerni autor po raz kolejny miejscami epatuje niepotrzebnymi opisami czy to degeneracji załogi „Zgniłego Trupa”, czy perwersji, którym oddaje się Ridareta. Zarówno charakter załogantów, jak i dokonania ich kapitany były już wielokrotnie omawiane przez autora w poprzednich tomach. Poświęcanie im po raz kolejny całych stron jest po prostu zbędne. Do tego niektóre z opisów są zwyczajnie obrzydliwe i o ile wprowadzanie tego pierwotnie można było uzasadnić koniecznością wyjaśnienia natury Ridarety i jej zmagań to powtarzania nie da się za bardzo obronić.
Potęga nad światem
W tym tomie cyklu poznajemy kolejne fakty na temat wiszącej nad światem Szerni i tego, co się z nią dzieje. Dla wszystkich, których interesuje światotwórstwo, będzie to niewątpliwa gratka. Z dużym zaciekawieniem śledziłem wszystkie informacje. Interesujące było także zobaczenie, w jakim stopniu Przyjęci mogą korzystać z mocy Pasm Szerni i jaką cenę muszą za to zapłacić.
Także pod kątem fabularnym powieść prezentuje się całkiem dobrze. Jak już wspomniałem, bez problemu można by ją skrócić, ale główna linia fabularna jest wielce interesująca. Kilka z pojawiających się zwrotów akcji dodaje wszystkiemu sporo smaku i momentami ciężko się było oderwać od lektury. Pod tym względem powieść wypada powyżej średniej dla całego cyklu.
Mieszane uczucia
Trudno jednoznacznie ocenić Tarczę Szerni. Z jednej strony otrzymaliśmy książkę zbyt długą i niepotrzebnie epatującą szczegółowymi opisami przemocy, degeneracji i perwersyjnej seksualności. Z drugiej jednak jest to ciekawa powieść, w której na uwagę zasługuje zarówno światotwórstwo, jak i frapująca opowieść. Na plus, jak zwykle w wypadku tego cyklu, należy jeszcze zaliczyć styl pisarski Feliksa W. Kresa. Nie można autorowi odmówić umiejętności obchodzenia się ze słowami.