Dobry następca?
Split Fiction to kolejny tytuł Electronic Arts, w skrócie EA. Po sukcesie pozycji takich jak A Way Out czy It Takes Two przyszedł czas na Split Fiction. Wyjątkowość tych tytułów opiera się na współpracy między dwoma graczami, co sprawia, że rozrywka jest jeszcze przyjemniejsza.
Kooperacyjna gra przygodowa przenosi nas do świata Zoe i Mio, gdzie dziewczyny są w przełomowym momencie swoich żyć. Mają szansę podpisać kontrakt z firmą, która chce wydać ich książki na światło dzienne. Niestety szybko okazuje się, że jest to bujda, a one trafiają do wykreowanych przez siebie opowieści dzięki maszynie wykradające pomysły. Bohaterki muszą nauczyć się przetrwania w nowej rzeczywistości i to w trybie natychmiastowym. Pomoże im w tym współpraca, zdobywanie nowych zdolności, radzenie sobie w nietypowych sytuacjach. Jedna bez drugiej szybko poniesie klęskę w świecie, gdzie fantastyka i science fiction płynnie się przeplatają. Czy bohaterki poradzą sobie z trudnościami i zrodzi się między nimi przyjaźń, a może jednak wygra żądny pieniędzy przedstawiciel firmy?
Zderzenie dwóch osobowości
Ooo co to była za przygoda! Jesteśmy oczarowani Split Fiction i mam wrażenie, że Hazelight Studios weszło na nowy level w porównaniu z It Takes Two, a poprzedni tytuł już był naprawdę dobry. Oczywiście nie obyło się bez kilku potknięć, ale o tym w dalszej części. Zoe i Mio są swoim przeciwieństwami. Myślę, że taki zabieg był zamierzony. Pierwsza to bujająca w obłokach marzycielka, która wszędzie widzi dobro, a druga twardo stąpająca po ziemi sceptyczka, mająca baczne patrzenie na wszystko. Dzięki ich różnicom rozgrywka jest naprawdę zacna i można przeżyć różne przygody. Nie od początku dają się polubić, ale w miarę rozwoju fabuły poznajemy je bliżej, odkrywamy nowe aspekty przez co stają się nam bliższe. Ich więź również się zmienia, serwując nam emocjonalnego roller coastera.
Gra rozwodowa?
Tytuł ogrywałam z narzeczonym, co dało nam dodatkowy ogląd z dwóch różnych perspektyw. I od razu ruszam z odpowiedzią na pytanie, które wiele osób zadaje przy tego typu grach – nadal jesteśmy razem, choć nie obyło się bez kilku siarczystych przeklęć. Połączenie fantastyki z science fiction dało nam mega mix fabularny, który co chwilę ukazywał nowe mechaniki. Każda lokalizacja rządziła się swoimi prawami i bez ogarnięcia kluczowych zmian nie można było przejść dalej. Oczywiście pojawiały się również sposoby przewijające się przez całą rozgrywkę. Nowe wyzwania sprawiały, że ciężko było odłożyć pady. Tak, ogrywaliśmy tytuł na PS5.
Podoba mi się różnorodność w Split Fiction. Mamy tu do czynienia z zadaniami zręcznościowymi jak i logicznymi, a rozwiązania nie zawsze są takie oczywiste. Zmuszeni byliśmy wtedy do współpracy jak główne bohaterki. Często było tak, że raz ja na coś wpadałam, a następnym razem Radek. Same postacie cechują się też różnymi zdolnościami, które w połączeniu są gwarancją sukcesu, jednak nie zawsze rozgrywka była tak prosta, jakby się mogło wydawać. Poziom trudności jest mocno zróżnicowany – raz idzie jak po maśle, by za moment utknąć na czymś przez dłuższą chwilę. Muszę jednak nadmienić, że Split Fiction nie jest nad wyraz trudne, więc tytuł może ogrywać szerokie grono odbiorców.
Dobrze spędzony czas
Całość można ograć w nastu, przeciągając do kilkudziesięciu godzin, w zależności czy idziemy głównym nurtem fabularnym czy wykonujemy zadania poboczne. Wartka rozrywka przeplatana jest fabularnymi scenkami przybliżając nam życie bohaterek oraz ich poglądy. Uważam, że pod tym względem wszystko jest wyważone, a cutscenki nie są przesadnie wydłużone, a wręcz dodają smaczku całej przygodzie. Wiele łączących się w jedno pomysłów to na pewno mocny punkt tytułu. Przemierzając galaktykę walczymy ze złymi maszynami, by za chwilę przywdziać stroje niczym Robin Hood czy latać na smokach. Również rozgrywka często zmienia perspektywę, gdzie przeważnie patrzymy zza bohaterek, jednak czasem musimy radzić sobie z oddaloną perspektywą boczną. Główna fabuła przeplata się z wieloma dodatkowymi zadaniami, a my możemy trafić do rzeczywistości tworzonej ołówkiem czy stać się zębem uciekającym przed złym dentystą. To tylko kilka przykładów, ponieważ twórcy serwują nam mnogość swoich pomysłów, a ja nie chcę odkrywać przed wami wszystkich kart żeby nie psuć zabawy.
Kilka niespodzianek
Twórcy nie tylko bawią się formą oraz treścią, ale również wprowadzili wiele easter egów, które nadają dodatkowego smaczku i niejednokrotnie wywołują uśmiech na twarzy. Można między innymi znaleźć odniesienia do Harry’ego Pottera, Czarodziejki z księżyca czy Dark Souls. Jest to uzupełnienie całości i całkowicie nie przytłacza, taki chwilowy umilacz, kiedy można na siebie spojrzeć i powiedzieć: czy to ci nie przypomina…? Nie jest to zżyna ze znanych produkcji, a bardziej inspiracja i dodatek.
Piękny obraz, cudowna oprawa muzyczna
Od pierwszych chwil zachwyca oprawa wizualna, jest zdecydowanie mocnym punktem Split Fiction. Kolory są nasycone, żywe, jakby elementy miały wyjść z monitora i ożyć w naszym świecie. Grafiki są dopracowane, nie dopatrzyłam się żadnych lagów czy lewitujących w powietrzu elementów. Mnogość świata po prostu zachwyca i ma się ochotę zostać dłużej, żeby podziwiać. Nawet Radek, który jest speed runnerem docenił kreację rzeczywistości. Dzięki dynamicznej zmianie perspektywy mamy możliwość poznać świat z każdej strony. Oprawa muzyczna również jest doskonale dobrana. Przy spokojniejszych momentach staje się powolna i wprowadza w klimat, by za chwilę przyspieszyć, kiedy musimy uciekać przed wrogiem. W połączeniu z cudownym obrazem, tworzy całość i dostarcza jeszcze lepszych wrażeń z rozgrywki.
Ale tutaj to już było be
Nie może być jednak tak cukierkowo i mimo że tytuł jest naprawdę godny polecenia, to nie obyło się bez kilka potknięć. Zdarzało się, że znacznik dalszej czynności, żeby ruszyć z fabułą był tak mało widoczny, że zlewał się z tłem. Nie była to sytuacja nagminna, ale jedna się zdarzała. Konkretne mechaniki równie miały swoje poziomy trudności. Coś, co nie było wcześniej problemem, nagle stawało się zmorą, a człowiek się tylko frustrował. Momenty odrodzenia się postaci po śmierci czasem stawały się tak niefortunne, że po powrocie nie dało się grać, gdyż w moment się umierało. Nie spotkaliśmy się jednak z bugami czy zawieszaniem rozgrywki, wszystko szło płynnie w bardzo dobrej jakości. Rozczarowaniem dla nas było również finałowe starcie z bossem. Przeciągnięta, często nieintuicyjna, sprawiająca więcej frustracji niż radości z gry. Jakby twórcy postanowili wrzucić wszystko naraz z czym mieliśmy dotychczasowo do czynienia w Split Fiction.
I ostatecznie…
Polecam, jeśli lubicie kooperacyjne cudeńka w jakości jak żyleta, z dobrą oprawą graficzną i ciekawą fabułą, która jest wyważona między elementami fantastyki oraz science fiction. Ciekawe i różnorodne bohaterki nadają dodatkowego smaczku, a mnogość mechanik, wyzwań, bogactwo wykreowanego świata tylko to podbija. Całość jest spójna i dopracowana co daje znakomitą rozrywkę przez wiele godzin z partnerem. Uwielbiam pozycje w których można grać w parze, wtedy radość jest jeszcze większa, a my mamy możliwość przetestować siłę relacji i jeszcze ją pogłębić. Jeśli lubicie gry opierające się w dużej mierze na dynamicznej rozgrywce (tik tokowa dopamina, jak to mówi Radek) to Split Fiction jest dla was pozycją obowiązkową.
Grę do recenzji dostarczył Electronics Arts, za co bardzo dziękujemy, ale nie wpływa to na ocenę końcową produktu.