Odpowiedź na Koniec Gry
„Arrowverse” zawsze wydawało się zbyt ambitne w stosunku do miejsca, które nazywa domem, czyli stacji the CW. Serial, który miał zapełnić lukę po Smallville i spełnić oczekiwania fanów DC, okazał się strzałem w dziesiątkę i początkiem czegoś więcej niż moglibyśmy oczekiwać. Był to bowiem początek wspólnego uniwersum telewizyjnego i kinowego DC.
Oczywistym jest porównanie Crisis on Infinite Earths do Avengers: Endgame, lecz według mnie to trochę niesprawiedliwe. Po pierwsze, produkcja DC była przeznaczona na mały ekran, więc porównywanie hitu z budżetem ponad 300 milionów USD z serialem jest mało rzeczowe. Po drugie Warner Bros połączył większość swoich produkcji telewizyjnych i kinowych w jedno uniwersum, zaś Marvel wciąż pozostał tylko przy produkcjach spod szyldu Marvel Cinematic Universe. A jaki jest wspólny mianownik? Kilkuodcinkowemu crossoverowi udało się wyzwolić te same emocje, co przebój kinowy, nawet jeśli ostateczna walka pozostała na parkingu, a nie na zgliszczach głównej bazy Avengers.
Pierwsze trzy odcinki crossovera, który został wyemitowany pod koniec ubiegłego roku, sprawiły, że Arrowverse zapisało się w historii przemysłu serialowego. Mamy epickie sceny akcji, które dzieją się w rozległym wszechświecie, a poszczególne odcinki znajdują czas, aby przedstawić nam też interakcje między postaciami i szczere pożegnania z tymi, na których nadszedł czas.

Źródło: decider.com
Strzało, dokąd poleciałaś?
Chociaż Oliver Queen (Stephen Amell) w crossoverze odchodzi z ziemskiego świata, to przyjmuje nową postać – Widma. Chociaż spora liczba bohaterów i umiejętne rozplanowanie są naprawdę dobre, to ujawnienie Olivera jako Widma nie współgra z tą harmonią. Oliver stracił wszystko, co sobą reprezentował jako człowiek, a poza tym nie odnajduje się w roli bytu paranormalnego. Ma osobowość, wspomnienia, wygląd i zachowanie Olivera Queena, ale nie sprzedaje swojego bycia „czymś więcej”. Nawet jeśli nie jesteś zaznajomiony z Widmem (jedną z najpotężniejszych postaci we wszechświecie DC), to musisz wiedzieć, że Stephen Amell poza ostateczną ofiarą, po prostu odegrał, co miał napisane. Po naprawdę dobrym sezonie ósmym, mamy spadek formy ulubionego aktora wszystkich miłośników Arrowa. Nie chce wspominać, że śmierć była łudząco podobna do tej z Avengers. Kolejny bilioner ginie w obronie świata…
Oczywiście to nie jedyne podobieństwo w crossoverze – miałem wrażenie, że widziałem Ant-Mana w pewnych momentach. Tak, Ant-Mana, a nie powiększonego Atoma. Scenariusz chyba nie był pisany po ostatniej części Avengersów, niemniej jednak niektóre rozwiązania fabularne wydają się mocno zaczerpnięte od Marvela. A szkoda, bo DC ze swoim potencjałem komiksowym samo dałoby radę.

Źródło: shallowgraves.org
Siła crossovera
Jedną z największych zalet kryzysu była liczba scen z postaciami ze wszystkich stron wszechświata DC, co pozwala nam spojrzeć wstecz na Gotham Batmana z 1989 roku, powrót Burta Warda i Supermana Toma Wellinga oraz Kevina Conroya, który wreszcie zagrał Batmana całym sobą. W annały dziejów popkultury zapisze się zgromadzenie dwóch Flashów – Gustina i Millera, którzy dzięki małej furtce fabularnej spotkali się w jednym miejscu i zespolili kinowy i telewizyjny świat. Zresztą o tym już kiedyś pisałem (https://ostatniatawerna.pl/poczatek-flashpointu-zaburzone-kontinuum-w-ktorym-wystepuje-dwoch-barry-allenow/). Ha! Prorocza wizja.
Cała scena jest całkowicie nieprzewidywalna i absolutnie zachwycająca, a obie wersje Barry’ego są wystarczająco wyraźne, ale wystarczająco podobne. Jest to jedna z najbardziej szalonych i najlepszych rzeczy, jakie Arrowverse kiedykolwiek zrobił, i istotne przypomnienie, że Miller wciąż może nam jeszcze dużo pokazać jako najszybszy człowiek na świecie.
To, co przykuło moją uwagę, to również lekka zabawa polityczna. Kobieta prezydentem USA? Czemu nie? Skoro dwóch Flashów wreszcie spotkało się w jednej produkcji, to może w przyszłości i to nas czeka.

Źródło: polygon.com
Podsumowanie
Dzięki swojemu lekkiemu podejściu do interpretacji komiksowego crossovera, telewizyjny kryzys może nie zadowolić niektórych bardziej zagorzałych fanów Elseworlds i dostarczyć krótkich momentów nudy. Natomiast jeśli jesteś wieloletnim wielbicielem CW Arrowverse, to ta historia jest zdecydowanie warta sprawdzenia. Pomimo że jest to produkcja telewizyjna, zachowuje ona przyzwoity poziom efektów specjalnych, które nie rażą oka. I mimo lekkiego potknięcia z Zieloną Strzałą, wrzucenie tak wielu bohaterów do jednego worka sprawdza się w tej historii znakomicie i zasługuje na słowa pochwały.