Całkiem udane połączenie historii
Od początku Savage Avengers Conan z Cimmerii przebywa we współczesnym uniwersum Marvela, gotowy do walki z jednym ze swoich największych wrogów. Jednak jak się okazuje, najnowszy komiks sprawia, że Conan jeszcze bardziej eksploruje świat Marvela i może się okazać, że barbarzyńca nie jest taki mocny. I mogą to być najcięższe bitwy w jego życiu.
Wędrówka w celu znalezieniu cennych rzeczy, które pomogą Conanowi pokonać Kulana Gatha, sprawia, że przemierza po USA i trafia do miasta rozpusty – Las Vegas. Jednak znalezienie bogactw, których pragnie, może być trudniejsze, niż się spodziewał, gdy znajdują się w hotelu, którego właścicielem jest nikt inny jak największy złol – Mefisto. Ponadto sama jaskinia hazardu nie będzie jego jedynym przystankiem – gdyż czeka go odwiedzenie Wakandy oraz królestwa Namora.
Dziwne przygody
Za scenariusz do tej historii odpowiedzialny jest zdobywca Nagrody Eisnera – Saladin Ahmed, a rysunki stworzył Luke Ross. Idea wydaje się ciekawa, na pierwszy rzut oka wszystko się zgadza, ale jednak podczas lektury coś zaczyna się psuć. Ahmed bez wahania wykorzystuje wątki zawarte w Savage Avengers. Czytelnicy mogą być jednak nieco rozczarowani, gdyż tak naprawdę mało jest tutaj „Marvela”. Znaczy, jest dużo nawiązań i postaci, ale to wszystko pozbawione głębi.
Sam Conan jest przedstawiony jednak w sposób interesujący. Nie jest idiotą, ale bycie człowiekiem niepasującym do tych czasów, utrudnia mu robienie wielu czynności. Jest to także pierwsza opowieść o Conanie od czasu jego powrotu do Marvela, skoncentrowana na jego umiejętnościach złodzieja, co wyróżnia ją spośród nadmiaru historii, które otrzymaliśmy w zeszłym roku.
Warto też nadmienić, że Ross tworzy idealnie rozbudowane kadry, które pokazują wiele elementów w jednorazowym ujęciu. Conan budzi strach, jego obecność zawsze dominuje na stronie, a układ zawsze przyciąga wzrok. Zastosowane kolory sprawiają, że takie miejsce jak Las Vegas, aż razi swoim blaskiem.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy, albo jakoś tak…
Conan. Bitwa o Wężową Koronę to nie jest zły komiks, ale mocno niedopracowany w pewnych momentach! Może to dlatego, że Conan znika z uniwersum Marvela, bo wydawnictwo traci prawa do tej postaci. W związku z tym nikt tym komiksem się nie przejmował, jak ma to miejsce zazwyczaj w popkulturze. Bez fajerwerków, aczkolwiek koncept był ciekawy.