Dzieci w horrorach potrafią być dużo bardziej przerażające niż niejeden duch czy potwór. Samo ich spojrzenie wystarczy, aby poczuć się nieswojo i mieć za sobą kilka nieprzespanych nocy, a twórcy filmów grozy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Do grona tego typu młodocianych bohaterów dołącza właśnie ośmioletni Miles z najnowszej produkcji The Prodigy. Opętany w reżyserii Nicholasa McCarthy’ego.
O chłopcu imieniem Miles
Miles to ośmioletni chłopiec, do pewnego momentu niesprawiający żadnych problemów wychowawczych i nieprzejawiający zaburzeń psychicznych. Sielanka ta jednak nie trwa zbyt długo. Grzeczny i potulny dotąd synek zaczyna mówić w różnych obcych językach, złowrogo zapowiada innym ludziom śmierć, a swoimi poczynaniami stanowi realne zagrożenie dla życia. Zdradza także oznaki rozdwojenia jaźni. Przerażeni i martwiący się o jego stan rodzice udają się do specjalisty, doktora Arthura Jackobsona, który sugeruje im, że symptomy osobowości wielorakiej występującej u ich pierworodnego mogą mieć podłoże metafizyczne.

www.imdb.com
Wędrówki dusz
Polski tytuł z dopiskiem „Opętany” poniekąd sugeruje, co zobaczymy na ekranie – kolejną mniej lub bardziej wzruszającą historię o bohaterach walczących o duszę owładniętą przez groźnego demona. W tym momencie możemy zostać wprowadzeni w błąd, co skutkuje jednak miłym zaskoczeniem. Uwarunkowania rzekomego opętania ośmioletniego Milesa są bowiem dużo bardziej złożone, niż pierwotnie może nam się wydawać, a twórcy zdają się grać z widzem w otwarte karty, nie próbując uknuć za naszymi plecami żadnej intrygi – zamiast tego podają nam wszystko jak na tacy. Dość szybko przekonujemy się o prawdziwej istocie występujących u chłopca zaburzeń, przez co seans zostaje odarty z tajemnicy. I bynajmniej nie o nią chodziło reżyserowi. Chcąc uniknąć sztampowości, poszedł on nieco innym tropem niż jego poprzednicy, którzy na ekranie wielokrotnie miotali dziećmi niczym szmacianymi lalkami. Sięgnięcie do wierzeń dotyczących transmigracji, szerzej znanych pod nazwą „reinkarnacja”, i uczynienie z nich motywu przewodniego okazało się całkiem przyjemną odskocznią od obrazów grozy przesyconych lewitującymi, nienaturalnie powykręcanymi ciałami pod wpływem demonicznych sił. Miles wprawdzie nie łazi po ścianach ani nie obraca głowy o trzysta sześćdziesiąt stopni niczym wciąż śniąca się niektórym po nocy Regan z kultowego Egzorcysty, ale za to jednym spojrzeniem i samą mową ciała potrafi nieźle wystraszyć.

www.imdb.com
Czegoś jednak zabrakło
Mimo próby zagrania na czymś nieco odmiennym od współczesnych trendów w horrorach McCarthy stosuje wiele oklepanych chwytów. Jego usiłowania przekupienia odbiorców przyzwoitą grą aktorską głównego bohatera i wplątaniem w fabułę historii sadystycznego psychopaty spełzają na niczym w momencie wprowadzania do cna wyeksploatowanych schematów. Zamiast intrygować, film staje się nudnawy i przewidywalny. Utrzymany w dość ponurym tonie rodzinny dramat zdaje się być mało przekonujący, mimo do pewnego stopnia zatrważającego zakończenia, na które część widzów zapewne liczyła. Brak jest w tym wszystkim psychologicznej głębi, której można by się po tego typu produkcji spodziewać i która nadałaby jej większą wartość. Poprawny warsztat, klimatyczna muzyka oraz inne wspomniane wcześniej plusy są stanowczo niewystarczające, żeby uczynić seans w pełni zadowalającym.