Od trzech sezonów wciela się w postać Joego w serialu stacji AMC Humans. Tom Goodman-Hill opowiada nam o miłości swojego bohatera do żony, o sztucznej inteligencji i o swoich zawodowych planach na przyszłość.
Wcielasz się w postać Joego już trzeci sezon. Jakie masz zdanie na jego temat?
Przede wszystkim jest impulsywny. Zazwyczaj robi wiele rzeczy bez zastanowienia. Prawdopodobnie wydaje mu się, że dużo nad czymś rozmyślał, podejmuje decyzję i wtedy okazuje się, że nie spojrzał na problem z dwóch stron. Ale ja go uwielbiam. Jest świetnym ojcem.
I ma serce po właściwej stronie.
Tak. Myślę, że właśnie to trzymało jego Laurę razem do tej pory. On bardzo kocha Laurę, nie ma co do tego wątpliwości, i uwielbia dzieci. Myślę jednak, że nie dorósł i nie rozwinął się w tym samym kierunku, w jakim poszła Laura. Wydaje mi się, że ma więcej ograniczeń jeśli chodzi o poglądy, ale mogę być dla niego zbyt surowy. Po prostu chce jak najlepiej dla swojej rodziny i pragnie prostszego życia. Nie potrafi poradzić sobie z presją, jaka wiąże się z podejmowaniem ważnych etycznie i moralnie decyzji – w przeciwieństwie do Laury, która sobie z tym świetnie radzi.

Laura (Katherine Parkinson) i Joe (Tom Goodman-Hill)
Myślisz, że się zmienił od czasu 1. sezonu?
Nie, niespecjalnie. Jest typem nudziarza. Chociaż to on podjął decyzję o zakupie Syntha na początku 1. sezonu i to on to wszystko rozpoczął, ta decyzja nie miała wiele wspólnego z ekscytacją nowymi technologiami. Zależało mu na uratowaniu małżeństwa, na tym, by mieli dla siebie z żoną więcej czasu. Był niesamowicie zajęty i musiał radzić sobie absolutnie ze wszystkim, podczas gdy ona była w pracy. Kiedy Laura wracała do domu, nie chciał myśleć o niczym innym, chciał jedynie spędzić trochę czasu razem. Oczywiście to była fatalna decyzja. Nie sądzę więc, że jego nastawienie uległo jakiejś zmianie. Chciałby powrócić do tego etapu związku z Laurą, kiedy nie osiągnęła jeszcze tak dużego sukcesu. Nie oznacza to jednak, że jest mizoginem albo seksistą. On naprawdę chce po prostu spędzać z żoną więcej czasu, ale nie wydaje się, by miał to dostać.
Dzieje się coś, co wydaje się szybkim rozwiązaniem problemów.
Tak, coś w rodzaju decyzji o zakończeniu gry, całkowitym odcięciu się, wybraniu życia w Waltringham z nadzieją, że ona przyjedzie do niego.
W jakiej sytuacji jest Joe na początku sezonu?
Jest w Waltringham, prowadzi własny stragan z owocami i warzywami, co uwielbia. Jest naprawdę szczęśliwy wykonując prostą pracę, niewymagającą dostępu do technologii. Sprzedaje owoce i warzywa, jest właścicielem sklepu, codziennie ma bezpośredni kontakt z klientami… on uwielbia pogawędki z innymi ludźmi, nawiązywanie nowych znajomości i to, kiedy dzieci przychodzą pomóc mu w sklepie. Dla niego to prawdziwe życie, więc jest szczęśliwy. Jednak bardzo tęskni za Laurą i chciałby, żeby byli w stanie wszystko poukładać.
Nie ulega wątpliwości, że relacje Joego z Synthami na przestrzeni tych trzech sezonów były bardzo skomplikowane. Jak byś je opisał?
Będę raczej obstawał przy tym, że on nie ma z nimi żadnej relacji. Był po prostu sfrustrowany i nieco mściwy, kiedy pozwolił sobie na romans z Mią/Anitą… Teraz jednak nie może zaprzeczyć, że Synthy mają świadomość – widział na to dowody. Nie może też zaprzeczyć, że wielu z nich jest dobrymi ludźmi. Miał świetne stosunki z Fredem, lubi Maxa, boi się Niski i Karen. Nie wydaje mi się jednak, by był w pełni zaangażowany. Myślę, że to jest problem Joego – on w jakimś stopniu to wypiera i nie chce, by było prawdą.
Czy twoim zdaniem rozumie postępowanie Laury w stosunku do Sythów w tym sezonie?
Myślę, że zgadza się z nim. Zawsze wspierał Laurę w każdej decyzji, którą podejmowała. Rozumie, że to jest właśnie to, co ona musi zrobić. Po prostu wolałby, żeby było inaczej. Ale w pełni to rozumie. Jednocześnie jednak życzyłby sobie, żeby okazało się nie być prawdą. Nie chce stawiać temu czoła. O tym właśnie jest ten sezon. O stawaniu twarzą w twarz z problemem, który dosłownie wkroczył w jego życie, kiedy pojawili się w nim Karen i Sam. Oni zachowują się w stosunku do niego w taki sposób, jaki uważał za niemożliwy. Po raz pierwszy rozumie co oznacza dla nich posiadanie świadomości i życie w otoczeniu ludzi, którzy nimi gardzą. Po raz pierwszy uaktywniają się pewne neurony w jego mózgu. Zaczyna myśleć, że teraz jego kolej na podjęcie decyzji, która będzie prawdziwa i rzeczywista.
Pracujesz z innymi członkami obsady już od kilku lat. Czy ta współpraca staje się z biegiem czasu bardziej zabawna i przyjemna?
Staje się bardziej zabawna. Jedynym minusem jakiego doświadczyłem podczas kręcenia tego sezonu było to, że nikogo nie widywałem! Byłem w Waltringham. Spędziłem większość czasu z Ruth i Billym, których też do tej pory nie widziałem. To było dziwne uczucie.
Rozmawiałeś z innymi osobami?
Tak. Spotykamy się w naszej bazie – kiedy jedna osoba kończy, inne dopiero przyjeżdżają i odwrotnie. Próbujemy wtedy złapać na szybko jakiś kontakt i porozmawiać. Ale jest przy tym dużo zabawy. Myślę, że wspaniały czas spędziły wszystkie Synthy przebywające w Railyard, ponieważ wszyscy byli w jednym miejscu.

Max (Ivanno Jeremiah) i Flash (Ritu Arya)
Aktorzy wcielający się w Synthy dodatkowo wchodzą na dodatkowy poziom aktorstwa, cała praca jaką wykonują z Danem i zespołem jest niesamowitym osiągnięciem. Co myślisz, gdy widzisz jak grają?
Są niesamowici. Gdy obserwuję ich pracę czuję się jak oszust, ponieważ poziom koncentracji i skupienia jaki muszę osiągnąć jest niesamowity, podczas gdy Joe z definicji jest najbardziej ludzką osobą w całej obsadzie. Jest zupełnie inną postacią niż te, w które miałem okazję się dotychczas wcielać. Nigdy tak naprawdę nie grałem kogoś, kto jest po prostu zwykłym gościem. Właśnie to wydało mi się takie pociągające. Zazwyczaj grałem osoby, które całkowicie się ode mnie różniły, a Joe do nich nie należy. Różni się ode mnie tylko trochę, co było sprawiło, że praca na planie było bardzo interesująca. Stałem się bardzo świadomy samego siebie.
Czy cieszyłbyś się z okazji do zagrania Syntha?
Byłbym zachwycony i jednocześnie przerażony. Zupełnie przerażony! Moja koordynacja pozostawia wiele do życzenia. Nie jest tragiczna, ale rozumiesz co mam na myśli…
W końcu to inny poziom, prawda? Każdy ruch jaki wykonujesz, wszystko ma znaczenie.
Całkowicie się zgadzam. Przywodzi mi to na myśl naukę tańca. Występowałem w musicalach i jakoś mi się to udawało, ale nauczenie mnie jakichkolwiek ruchów to bardzo żmudna praca. W przeciwieństwie do zwykłego tańca na parkiecie. Wtedy potrafię się wyluzować. Ale jeśli muszę trzymać się określonego porządku jest to bardzo trudne. Czuję się tak, jakby każda moja kość się przeciwko temu buntowała. Wszystkie sezony „HUMANS” zmotywowały nas do refleksji i dyskusji nad zagadnieniem sztucznej inteligencji i tego jaki może mieć na nas wpływ. Jakie masz przemyślenia na ten temat? Ciężko o jednoznaczną odpowiedź, tych myśli jest zbyt dużo. W jakiś sposób wycofałem się z mediów społecznościowych. Nie mogę już tego robić właściwie.
Podjąłeś taką decyzję właśnie z tego powodu?
Myślę, że zmotywowało mnie to do myślenia. Mając dwoje dorosłych dzieci, które tak swobodnie czują się w mediach społecznościowych… to bardzo trudne. Miałem obsesję na punkcie Twittera. Zacząłem z niego korzystać bardzo szybko i byłem aktywny przez około dziesięć lat – moje konto nadal istnieje. Niektóre posty z Instagrama mogą się tam pojawiać, ale poza tym od tego również się odciąłem. Nagle straciłem zaufanie. Jeśli chodzi o sztuczną inteligencję i media społecznościowe – im więcej na ten temat czytasz i im więcej napiszą o tym Jon i Sam, tym bardziej zaczynasz sobie zdawać sprawę, że sztuczna inteligencja jaką teraz mamy jest po prostu zbiorem logarytmów, które odzwierciedlają nas samych. Nie masz wówczas żadnych interakcji ze światem, a im więcej interakcji tym lepiej. Myślę, że ludzie, którzy ślepo ufają sztucznej inteligencji w jakiś sposób usuwają siebie ze świata. Nie masz żadnego wpływu na logarytmy – właściwie to można powiedzieć, że nic nie robisz.
A jeśli sztuczna inteligencja stałaby się świadoma?
Wtedy wszyscy mielibyśmy przechlapane.
Gdyby Synthy istniały – sprawiłbyś sobie jednego?
Nie, nie. Myślę, że jeszcze podczas pierwszego sezonu trochę kibicowałem temu pomysłowi, ale powierzenie im opieki nad dziećmi jest dla mnie zbyt dziwne.
Jeśli mógłbyś zabrać do domu jednego członka obsady, żeby stał się twoim osobistym Synthem – kto by to był?
Wow. Jednego członka obsady? Teraz staje się to ciekawe. Wybrałbym Dino, ponieważ jest silny jak byk i nigdy się nie zatrzyma. Po prostu działa. Wszystko byłoby zrobione i myślę, że byłbym całkiem zadowolony z takiego stanu rzeczy. Nie powierzyłbym mu jednak opieki nad dziećmi. To już chyba pytanie innego typu – nie chodzi już o to czy zaakceptowałbym Syntha w swoim domu, ale czego bym od niego oczekiwał. Z tego powodu podoba mi się to pytanie – tu chodzi o ciebie, w jakim stopniu możesz zmobilizować się do wykonania swoich obowiązków. Nie jest to już kwestia tego czy akceptujesz sztuczną inteligencję. Jeśli prosisz drugiego człowieka o wyręczenie cię w czymś, to jedno, ale jeśli zwracasz się z tym do maszyny, to coś jest z tobą nie tak!
Jakie masz plany zawodowe, o których mógłbyś nam opowiedzieć?
Występuję w filmie „The Visitor”, który będzie pokazywany na festiwalu filmowym BFI na jesieni, z czego się bardzo cieszę. Poza tym można mnie zobaczyć w nowym filmie Ammy Asante zatytułowanym „Where Hands Touch”, który niedawno miał swoją premierę.
Serial Humans można oglądać w każdy poniedziałek o godzinie 22 na kanale AMC.