Odbywający się w Poznaniu Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino! nie jest wydarzeniem poświęconym wyłącznie fantastyce, jednak obrazy należące do gatunków fantasy i science fiction jak najbardziej na nim goszczą obok dramatów, filmów przygodowych i dokumentów. W ramach 36. edycji festiwalu wyświetlono ponad półtorej setki produkcji krótko- i pełnometrażowych, więc było w czym wybierać. Jednocześnie nie miałem złudzeń, że uda się zobaczyć jedynie ich niewielki procent.
Tegoroczna odsłona Ale Kina! rozpoczęła się w niedzielę, 2 grudnia, a zakończyła tydzień później. Atmosfera festiwalu od pierwszego dnia była niesamowita. Kolorowy wystrój, którego motywem przewodnim były sympatyczne jednookie stworki – Alekiniaki, sympatyczni twórcy, z którymi można było spotkać się po seansach oraz harmider wynikający z obecności szkolnych wycieczek na kinowych korytarzach – bez problemu można było odczuć, że to faktycznie festiwal młodych widzów.
Filmy dla dzieci w każdym wieku
Chociaż program wypełniały produkcje dla dzieci i młodzieży, nie zabrakło seansów bardziej niż satysfakcjonujących dla dorosłych odbiorców. Przed każdym pokazem konkursowym widzowie dostali karty, przy pomocy których mogli ocenić film. Obrazy z najwyższymi notami otrzymały nagrody publiczności.
Pierwszego dnia imprezy udało mi się zobaczyć czeską animację Łajka w reżyserii Aurela Klimta. Twórca za punkt wyjścia swojej opowieści wybrał autentyczną historię psiej kosmonautki, przedstawiając jednak bardziej optymistyczną wersję jej losów. W jego historii suczka porywa radziecką rakietę i wraz ze swoimi szczeniakami oraz gromadą innych zwierząt wysyłanych w kosmos w ramach wyścigu kosmicznego trafia na obcą planetę. Ten zrealizowany techniką poklatkową musical s-f to z jednej strony po prostu sympatyczna bajka o dzielnych zwierzakach, z drugiej – opowieść o nie zawsze pozytywnych zależnościach pomiędzy człowiekiem a przyrodą, z trzeciej – imponująca jakością produkcja bardzo małego zespołu osób, a z czwartej – dość spora dawka „czeskiego” poczucia humoru, które nie stroni od motywów, które gdzie indziej stanowiłyby tabu (chociaż żart o małpie był dość niefortunny). Może nie ma tu piosenek na miarę disneyowskich przebojów, ale i tak warto się z tą animacją zapoznać (jest dostępna w dystrybucji cyfrowej).

„Łajka” – kadr z filmu. Źródło: mat. prasowe
Po seansie odbyło się spotkanie z reżyserem, który odpowiadał na pytania publiczności i opowiadał o kulisach produkcji oraz ideach stojących za Łajką. Drobny zgrzyt stanowiło w jego trakcie dość kulawe tłumaczenie prowadzącego, który nieraz całkiem swobodnie (lub wręcz nieprawidłowo) interpretował wypowiedzi filmowca. Na szczęście dobry humor i miła atmosfera rozmowy przyćmiły to potknięcie. Sympatycznym akcentem były również pocztówki i inne gadżety związane z filmem, które Aurel Klimt sprezentował widzom.
Zdecydowanie godnym zobaczenia był Żywiciel Nory Twomey. Choć elementy fantastyczne w tym filmie sprowadzają się do opowiadanej przez główną bohaterkę baśni stanowiącej paralelę i metaforę jej losów, jest to dzieło, które zdecydowanie warto zobaczyć. Fenomenalne przedstawienie opresyjnych rządów religijnych fundamentalistów i sposobów radzenia sobie z ponurą rzeczywistością przez mieszkańców Afganistanu to kolejna świetna produkcja irlandzkiego studia Cartoon Saloon wyrastającego na europejską konkurencję dla Ghibli. Jeśli nie widzieliście – do nadrobienia na Netflixie!
Klęska urodzaju
Niestety nie udało mi się dotrzeć na inną kapitalnie zapowiadającą się animację – Tito i ptaki. Mam jednak głęboką nadzieję, że jeśli brazylijski obraz nie trafi do szerszej dystrybucji kinowej, to pojawi się chociaż w którymś z serwisów streamingowych.
Nie mogłem jednak przegapić anime Kiedy zakwitnie obiecany kwiat. Reżyserski debiut doświadczonej scenarzystki Mari Okady został utrzymany w duchu takich produkcji, jak Nausicaä z Doliny Wiatru, Wilcze dzieci, Hoshi o Ou Kodomo czy Bakemono no Ko. Tylko pozornie jest to epickie fantasy z wielką wojną w tle. Tak naprawdę Okada przedstawia widzom historię o odnajdywaniu się w relacjach międzyludzkich, szczególnie zaś w roli matki i dziecka. Przejmująco opowiedziana, fenomenalnie zanimowana i okraszona fantastyczną muzyką produkcja dla fanów Miyazakiego, Takahaty i Hosody, która również zasługuje na szerszą dystrybucję w naszym kraju.

„Kiedy zakwitnie obiecany kwiat” – kadr z filmu. Źródło: mat. prasowe
Ostatnim obejrzanym przeze mnie podczas tegorocznej edycji Ale Kina! filmem była włoska produkcja Edhel. Opowieść o odmienności, akceptacji i spełnianiu marzeń. Główną bohaterką jest dziewczynka ze spiczastymi uszami, która z powodu swojej inności staje się celem kpin i szykan ze strony rówieśników. Wycofana i wyobcowana Edhel znajduje oparcie w szkolnym woźnym – ilustratorze komiksów i fanie fantasy oraz gier wyobraźni, który wierzy, że protagonistka jest elfem. Przecięcie realizmu z elementami fantastycznymi sprawiają, że film Marco Rendy skojarzył mi się nieco z Labiryntem Fauna Guillermo del Toro, chociaż jest to asocjacja dość luźna. Czas i miejsce akcji Edhel są zdecydowanie bardziej prozaiczne i bliższe współczesnemu odbiorcy, obraz w mniejszym stopniu wystylizowany, a akcenty nieco inaczej rozłożone, przez co film Włocha nie ma aż tak baśniowej atmosfery jak obraz twórcy Kształtu wody. Nadal jest to jednak przejmująca historia, którą można by określić mianem „realizmu magicznego”.

„Edhel” – kadr z filmu. Źródło: mat. prasowe
Również po tym seansie widzowie mogli wziąć udział w sesji pytań i odpowiedzi. W tym przypadku gościnią była odtwórczyni głównej roli – Gaia Forte. Młoda aktorka odpowiedziała na pytania dziecięcej widowni odnośnie produkcji, wymagających scen jazdy konnej, przyszłych planów filmowych oraz… uszu!
36. Międzynarodowy Festiwal Filmów Młodego Widza Ale Kino! pozostawił po sobie moc wrażeń. Bogaty program sprawił, że naprawdę niemożliwością było zobaczenie wszystkich ciekawych produkcji. Liczę na to, że w przyszłym roku uda mi się w większym stopniu wziąć udział w tym niezwykłym wydarzeniu. Do zobaczenia za rok!