Udana kontynuacja
Niewątpliwie po ciekawym rozpoczęciu autorzy musieli się postarać, by utrzymać zainteresowanie czytelników. I to się udało. Przed naszymi oczami komiks przechodzi prawdziwą metamorfozę. Otwarcie serii nie dawało nam zbyt wiele informacji o świecie, jednak pozwoliło stworzyć sobie pewną jego wizję. To, czego dowiadujemy się podczas lektury kontynuacji, wywraca niemalże wszystko do góry nogami. Z jednej strony szkoda, a z drugiej – dzięki temu Ter czyta się ciekawiej.
Zmiana obejmuje jednak nie tylko konstrukcję świata przedstawionego, ale też nastrój komiksu. Opowiadana historia jest inna niż ta, do której zasiedliśmy. I to oczywiście może niektórych zniechęcać, ale w moim odczuciu nie ma w tym nic złego. Pozycja ta wciąż jest interesująca, a na swój sposób, za sprawą tej metamorfozy, nawet ciekawsza.
Spoilery(?) w tytułach
Każdy tom ma swój własny tytuł. Zdradza on nieco na temat tego, czego możemy się spodziewać w środku, ale nie jest to jednak szkodliwy spoiler. Bardziej może zapowiedź czy też sugestia, którą zrozumiemy w pełni dopiero, kiedy wszystko się wyjaśni w komiksie.
Co można powiedzieć o fabule, nie psując niespodzianki? W zasadzie niewiele. Głównym bohaterem opowieści pozostaje Mandor i to wokół niego koncentruje się akcja. W kolejnych odsłonach bohater, a wraz z nim i my, dowiaduje się o sobie coraz więcej. Jednak nie wszystko mu się spodoba. Szczęśliwie dla odbiorców – to, co nie pasuje protagoniście, czyni opowieść ciekawszą dla czytelników.
Nastrojowa grafika
Nie da się ukryć, że Christophe Dubois swoimi rysunkami umiejętnie buduje nastrój opowieści. Nie chodzi o to, że są one piękne – bardziej o to, jak twórca wykorzystuje kolor i perspektywę. Jakościowo prace stoją na dobrym poziomie. Śmiało można je nazwać ładnymi, ale też bez problemu można wskazać komiksy, których kreska jest bardziej atrakcyjna dla oka. Tu jednak trzeba docenić, jak sprawnie autor wykorzystuje paletę barw, by przekazać nastrój chwili. Podróżując wraz z bohaterami, czujemy to samo co oni, a przynajmniej część z uczuć, które muszą im towarzyszyć.
Na uwagę zasługują też dodatkowe rysunki zamieszczone na końcu obu tomów. Być może nieco paradoksalnie lepiej prezentują się szkice. Bynajmniej nie dlatego, że kolorowe prace są złe – absolutnie nie. Po prostu w ołówkowych szkicach jest coś niesamowitego, coś, co powoduje, że chcemy się zagłębić w historię.
Zmiany wychodzą na dobre
W omawianych tomach twórcy pokazują nam, że czasami za szybko wyciągamy pewne wnioski. Jednak metamorfoza w naturze opowieści wychodzi jej na dobre. Być może to stwierdzenie na wyrost, ale takie odświeżenie dodaje wartości tej opowieści. Oczywiście mogłoby nastąpić później, ale czemu nie wprowadzać takich przeobrażeń od samego początku?