Trzeci tom Zgiełku wojny miał swoją premierę 21 września. Mamy dla was smakowity fragment na zachętę.
Ostateczna bitwa, która zakończy wojnę i zdecyduje o losach sektora Wiktorii.
Dominium zostało pokonane, jednak koszty tego zwycięstwa przerosły wszelkie oczekiwania. Flota Wiktorii jest pokiereszowana, okręty potrzebują napraw, a ludzie odpoczynku. Jednak wróg nadciąga z innej strony. Cesarstwo Tilleke szykuje się, żeby zdobyć sektor Wiktorii. Nie na darmo siły Tilleke obserwowały z ukrycia przebieg wojny między Wiktami a Dominium, czekając, aż ci wyniszczą się nawzajem. Teraz czekanie dobiegło końca…
Jednak zanim nastąpi atak, Cesarstwo chce sprawdzić przeciwnika, wysyłając szpiegów i skrytobójców. Tilleke przygotowali też śmiertelnie groźną broń, która ma ostatecznie rzucić siły Victorii na kolana.
Dla sierżant Cookie Sanchez ta ostatnia bitwa ma być szansą na odkupienie we własnych oczach – albo śmierć. Dla Hirama Brilla ta bitwa będzie największym sprawdzianem jego inteligencji i zdolności taktycznych. Dla królowej Anny – to być albo nie być całego sektora Victorii. A dla Emily Tuttle ta walka będzie zmaganiem z najtrudniejszym wyborem moralnym w jej życiu.
Bo ten cel – ostateczne zwycięstwo – uświęca wszystkie środki.
Fragment książki:
Na pokładzie „Sowy Śmieszki” kapitan Sadia Zahiri krzywiła się ze zniecierpliwienia.
– Na bogów naszych matek, nikt nie wykrywa tego drania?
Jednak odczyty detektorów pozostawały niezmiennie puste.
Kapitan uderzyła pięścią w oparcie fotela. Ten przeklęty okręt Tilleke musi tam być, pewnie o rzut kamieniem! A Sadia Zahiri zamierzała go znaleźć!
Dość macania w ciemności.
– Dafna, połącz mnie z kraitem pięć! Tylko laser komunikacyjny.
Niedługo potem na ekranie pojawiła się twarz komandora Hirama Brilla.
– Masz drania, Sadio? – zapytał z nadzieją.
– Nie – warknęła gniewnie. – Komandorze, nie możemy dłużej skradać się do niego na paluszkach, bo ucieknie. Musimy użyć sensorów aktywnych. Natychmiast.
Hiram popatrzył na nią bacznie, a potem skinął głową. Wciąż był widoczny na ekranie łączności, gdy zawołał:
– Do wszystkich jednostek, skanowanie aktywne! Powtarzam, włączyć aktywną detekcję! Wszystkie kraity, przygotować się do transportu, ale czekać na mój rozkaz. Powtarzam, teleportacja tylko na mój rozkaz. – Ten ostatni rozkaz był bardzo ważny. Jeżeli kilka kraitów wykonałoby transmisję jednocześnie, mogłyby wysłać żołnierzy w to samo miejsce. Nie wiadomo było dokładnie, jak urządzenia teleportacyjne interpretują dane podczas przesyłu, i nikt nie chciał tego sprawdzać w praktyce.
I wtedy w okamgnieniu sytuacja całkowicie się zmieniła.
Na każdym ekranie detekcji pojawił się jasny rozbłysk silników. Szukany okręt właśnie zaczął przyśpieszać i oddalać się od „Sowy Śmieszki”, ale prosto w kierunku kraita 5 i „Draugra”. A potem wszyscy zaczęli wrzeszczeć.
– Uciekinier!
– Próbuje zwiać!
– Wróg ucieka! Namiar czterdzieści-siedemdziesiąt, przyśpieszenie trzysta g!
Kapitan Zahiri już miała wydać rozkaz, gdy dotarło do niej znaczenie ostatnich słów. Trzysta g? „Sowa Śmieszka” osiągała jedynie dwieście pięćdziesiąt, a i to zanim zamontowano jej wyrzutnie. Nie ma mowy, żeby Tilleke mogli wyciągnąć trzysta g.
– Wszystkie jednostki! – krzyknęła. – Ignorować go! To przynęta! Powtarzam, to przynęta. Uruchomić skanowanie aktywne.
A potem pojawił się kolejny odczyt.
I jeszcze jeden.
Każdy z tych obiektów przyśpieszał do dwustu dwudziestu pięciu g, czyli w granicach normy dla jednostek militarnych.
– Szlag! – warknęła Zahiri. Kapitan Tilleke wzbudził jej podziw. Sama niedawno, zaledwie parę miesięcy temu, posłużyła się podobną taktyką, żeby zmylić wrogów. Tyle że jej wrogami byli wtedy Dezeci. Sadia uśmiechnęła się ironicznie. Cóż, wojna…
Na holoekranach pojawiły się dwa nowe obiekty. Tym razem poruszały się w kierunku przeciwnym niż poprzednie i utrzymywały przyśpieszenie dwustu dwudziestu pięciu g. Nieoczekiwanie jeden z sygnałów rozpadł się na dwa, a tymczasem drugi obiekt skierował się między okręty Floty Victorii.
– Pociski! – zawołała oficer detekcji z „Sowy Śmieszki”. – Wystrzelili w nas pociski!
Sowa w odpowiedzi wystrzeliła chmurę maskującą i pociski przeciwrakietowe.
Sadia Zahiri zaczęła przeklinać w czterech językach, którymi płynnie władała. No i po maskowaniu.
– Mildred, przyśpieszenie tego ostatniego obiektu?
Sztuczna inteligencja odpowiedziała po paru sekundach:
– Tysiąc czterysta g, zgodność z dronem do wysyłania kodu Omega. Prawdopodobnie konstrukcja pochodzi z Zakładów Produkcji Urządzeń Obronnych w Dresden na Arkadii, na licencji z…
– Dość! – przerwała nawał informacji kapitan Zahiri, potem zastanowiła się nad tym, co usłyszała.
– Wszystkie jednostki, ignorować pociski. To tylko drony z kodem Omega. Tilleke wykorzystali je, aby nas wypłoszyć.
„I doskonale im się udało” – pomyślała z niechęcią.
Hiram Brill pojawił się na ekranie łączności.
– Wszystkie jednostki, zacieśnić szyk i rozpocząć aktywne skanowanie. Poradzimy sobie.
Zanim jednak okręty włączyły detektory, „Sowa Śmieszka”, „Puszczyk” i „Puchacz” zniknęły nagle z ekranów. Jeszcze przed chwilą były widoczne i przekazywały dane o swoim statusie oraz telemetrię, a zaraz potem wszystko się urwało.