Zacznijmy od wymagań sprzętowych
Początkowo internetowe wieści nie napawały optymizmem – najnowszy Wolfenstein miał dość spore wymagania sprzętowe. Rekomendowany procesor Intel i-7, 16 GB RAMU oraz GeForce 1060 wydawały się nie do udźwignięcia dla wielu pecetowców. Jak się na szczęście okazało, są one mocno przesadzone, (tak bywa w przypadku większości gier). Ustawienia ultra są osiągalne już przy 8GB pamięci oraz procesorze i-5 (pominę model karty graficznej, bowiem grę uruchamiałam na GeForce 1070), wystarczy jedynie pominąć kilka filtrów w ustawieniach gry. Silnik gry id Tech 6 daje radę doskonale animować precyzyjne ruchy postaci oraz światło. Znaczną poprawę widać w sferze efektów cząsteczkowych – The New Colossuss prezentuje się na naprawdę wysokim poziomie graficznym.
Wolfenstein znaczy świetna fabuła!
O ile pod względem fabularnym Wolfenstein: The New Order był zrobiony przyzwoicie – mieliśmy do czynienia z amerykańskim macho o polsko-żydowskich korzeniach i nazwisku Blazkowicz – tak The New Colossus znacząco rozszerza personalne wątki bohatera. Kampania rozpoczyna się od streszczenia wydarzeń z poprzednika i dzieje się dokładnie tydzień po jego finale. B.J. ponownie przypomina wrak człowieka, budzi się w nieznanym miejscu (jak się szybko okazuje, na łodzi podwodnej) i ląduje na wózku inwalidzkim, a wokół niego krąży mnóstwo nazistów. To już nie mężny bohater, a wrak człowieka – pyrrusowe zwycięstwo nad generał Strasse (Trupia Główka) nie przyniosło oczekiwanych efektów, bowiem Niemcy przenieśli swe działania na terytorium USA, a pieczę nad nimi trzyma Frau Engel. Terror Billy (nowa ksywka Blazkowicza) powraca do kraju i musi przywrócić w nim porządek.
Wraz z rozwojem fabuły pojawiają się postacie znane z poprzedniej odsłony, a także nowi protagoniści, Horton i Grace z miejscowego ruchu oporu. Gracz eksploruje Stany Zjednoczone, a zwłaszcza okolice Roswell, instalacje wojskowe Nowego Meksyku i getto Nowego Orleanu, największe wrażenie jednak robi spustoszony po wybuchu broni atomowej Nowy Jork. Wolfenstein II: The New Colosuss to gra dość liniowa: od punktu do punktu wykonuje się kolejne cele, które często są przerywane filmowymi wstawkami, znacznie rozszerzającymi sam wątek fabularny. Wiele się dzieje, zwłaszcza na łodzi podwodnej i podczas zebrań ruchu oporu. Twórcy dopracowali, aby pokazać wielokulturowość i złożoność amerykańskiej rebelii: w głośnikach co rusz słychać szkocki żargon, jidysz i potoczną angielszczyznę. Sama postać Grace i Hortona nawiązują do historycznej partii Czarne Pantery, zaś liczna obecność przedstawicieli ciemnoskórych skłania ku refleksji, iż właśnie oni są w stanie uratować świat przed nazistami, bo biała społeczność jest zbyt bierna w swoim postępowaniu. Wolfenstein skrywa także kilka smaczków ideologicznych: jeden z bohaterów wprost nawiązuje do rebelii przeciwko kapitalistom, a w tle powiewa flaga z sierpem i młotem…
Mechanika gry
The New Colossus to przede wszystkim klasyczny shooter. Gracz ma do wyboru, prócz tradycyjnej broni palnej, takiej jak karabiny maszynowe, karabiny szturmowe i niewielkie pistolety, także rozbudowaną broń laserową oraz specjalne granatniki paliwowe znane z dodatku The Old Blood. Bronie można ulepszać dzięki odszukaniu planów i szkiców koncepcyjnych. Na szczęście w grze nie ma żadnych mikropłatności. Wolfenstein to możliwość strzelania z dwóch różnych broni jednocześnie (ogranicza nas tylko liczba naboi) – ta odsłona niesie ze sobą spore zmiany w warstwie wizualnej, zwłaszcza podrasowano iskry towarzyszące wymianie ognia. Po czasie Blazkowicz staje przed wyborem własnego wyposażenia, dzięki czemu znacznie rozszerza swoje umiejętności bojowe. Generalnie nasz żołnierz posiada dość mocny sprzęt, biorąc pod uwagę specyficzny strój bojowy Da’at Yichud, jaki otrzymuje po śmierci swojej przełożonej Caroline Becker.
Nieco gorzej wypada konstrukcja samych poziomów – miejscami są zbyt chaotyczne. Lokalizacje są bardziej rozległe, a co za tym idzie, często można trafić na ślepe punkty. Na szczęście gra, mimo liniowej fabuły, umożliwia powrót do znanych już map, a kampanie poboczne wprowadzają zmiany sytuacji i umiejscowienia wrogów, dzięki czemu nie sposób się nudzić podczas rozgrywki.
Poważne zastrzeżenia można mieć wobec samych przeciwników – ich iloraz inteligencji pozostawia wiele do życzenia. Miejscami poziomy są zbyt trudne, bowiem pojawia się wielu wrogów i w pojedynkę nie sposób ich tak łatwo pokonać. Dotyczy to zwłaszcza bocznego ataku, podczas którego celują niezwykle celnie i szybko. Jednak w wielu lokalizacjach wrogów jest zwyczajnie za mało, miejscami są opieszali, a ich przewaga polega jedynie na liczebności. W The New Colossus zaskakująco szybko się ginie i to bynajmniej nie z powodu potęgi fizycznej przeciwnika, dlatego czasami musiałam dynamicznie zmieniać poziom trudności w trakcie rozgrywki.
Jazda bez trzymanki!
W Wolfenstein II: The New Colossus nie ma nic subtelnego: krew się leje strumieniami, wnętrzności przewracają po podłodze, a jednak nie jest to najgorsze w całej grze. Bo warstwa emocjonalna gry robi naprawdę duże wrażenie. Pozornie nic zaskakującego: maltretowana matka-Żydówka, pijany oprawca w roli ojca i toksyczne dzieciństwo głównego bohatera… Całość upiększa umiejętnie dobrana ścieżka dźwiękowa sprawia, która sprawia, iż nie sposób obojętnie przejść obok tego wątku – gracz się angażuje do tego stopnia, iż to już nie nazistom, a wrednemu tatulkowi chce się spuścić niezły łomot. Spory rozdźwięk między zabijaniem Niemców, osobistymi dramatami i absurdalnym humorem mogą nie spodobać się wielu graczom, za to wychodzą naprzeciwko oczekiwaniom i spełniają wymagania typowego amerykańskiego odbiorcy: mimo personalnej traumy należy uchronić swój ukochany kraj przed wrogiem i wykorzystać do tego wszelkie możliwe środki. Generalnie całość dość mocno „siada” na psychice, to gra zdecydowanie +18 i to bez żadnych wyjątków (najnowszy Battlefield to przy tym bajka dla nastolatków!).
Ukończenie całej fabuły zajmuje około 15 godzin przy średnim czasie poświęconym na eksplorację nowych lokalizacji, czyli niemal dwa razy więcej niż w przypadku The New Order – to dobra wiadomość, zważywszy na cenę gry. Świetny tytuł dla pojedynczego gracza.
Czy czegoś nam tu brakuje?
Owszem, w tych wszystkich porywających scenach walki, zwrotach fabularnych i wstrząsających scenach ciężarnej kobiety biegającej z dwoma karabinami zabrakło… samych nazistów i ich zbrodni. Twórcy zrezygnowali z ukazywania wojennych dokonań Niemców: nie ma już obozów koncentracyjnych, a retrospekcje koncentrują się na personalnym wątku Blazkowicza. Jednym słowem za mało cieszącej oko i ucho eksterminacji, brakuje także mocnego bossa. Najgorsze jednak są questy typowo „zbierankowe”, na przykład zadanie zatankowania helikoptera – B.J. musi przy pomocy swojej broni przenosić paliwo ze zbiorników do baku pojazdu – coś irytującego i absurdalnego!
The New Order był mroczny i ciężki (warto sobie przypomnieć chociażby sceny więzienia), The New Colossus znacznie odchodzi od tego klimatu na rzecz groteskowości, klimatu absurdu i specyficznego dowcipu. Wydarzenia rozgrywają się na terenie Stanów Zjednoczonych, co bezpośrednio przełożyło się na usunięcie typowo nazistowskich miejsc (takich jak stare zamki i lochy), zabrakło także wątków okultystycznych, które zostały zastąpione przez typowo amerykańskie elementy krajobrazu. Na ulicach pojawiają się członkowie Ku Klux Klanu, a rebelianci nawołują do zniszczenia wyzyskujących ich kapitalistów z Wall Street.
Czy Wolfenstein II: The New Colosuss jest lepsze niż poprzednie The New Order i The Old Blood? Wiele zależy od oczekiwań gracza. Sequel to naprawdę świetna kontynuacja, godny następca cyklu. I tylko dla osób o mocnej psychice.