Kiedy w 2009 roku doszły mnie słuchy, że pojawiła się nowa odsłona Małpiej Wyspy zatytułowana Tales of Monkey Island, jako fan tej serii i przygodówek w ogóle, musiałem w nią oczywiście zagrać. Twórcą gry okazało się Telltale Games i wtedy nie wiedziałem jeszcze, że moja przygoda z nimi potrwa do samego ich końca.
Pies i królik
Po ukończeniu Tales of Monkey Island, która okazała się przyjemnym doświadczeniem (poza słabym i denerwującym sterowaniem), postanowiłem cofnąć się i sprawdzić co takiego jeszcze ma Telltale w swoim katalogu. W ten sposób natknąłem się na grę, która okazała się ich pierwszą wydaną w formie epizodycznej, czyli Sam & Max: Save the World. Krótko mówiąc: zakochałem się. Przygody pary dwóch nietypowych detektywów w szczególności przyciągnęły mnie swoim humorem i bardzo dobrą grafiką oraz gameplayem. Jedynym zgrzytem było to, że produkcja ta była zdecydowanie za prosta.
Marty i Doc
Rok 2010 przyniósł nam kolejną epizodyczną przygodę, którą okazało się Back to the Future: The Game, której akcja dzieje się sześć miesięcy po zakończeniu oryginalnej filmowej trylogii. Gra odniosła spory sukces, ale mnie jakoś specjalnie nie zachwyciła. Podejrzewam, że gdybym wychowywał się na filmach, moje podejście byłoby zupełnie inne.
Lee i Clementine
Następną grą Telltale, która wpadła w moje ręce, okazała się The Walking Dead: Season 1. Produkcja ta sprawiła, że popularność studia eksplodowała. Odniosła ogromny sukces i pokazała w jaki sposób opowiadać angażujące historie z systemem wyborów kształtujących rozgrywkę. W czasie kiedy kolejne epizody się ukazywały wierzyłem, że podejmowane przeze mnie decyzje mają rzeczywisty wpływ na rozgrywkę. Dopiero z czasem, podobnie jak wszyscy, zorientowałem się, że tak naprawdę mają one na nią bardzo mały wpływ. Kiedy jednak się do tego przyzwyczaiłem i śledziłem historię, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Historia Lee i Clementine trzymała mnie w napięciu do samego końca, sprawiła, że zżyłem się z bohaterami i przyznaje, że jej zakończenie spowodowało, że płakałem jak małe dziecko. Uważam też, że żadnej kolejnej grze Telltale nigdy nie udało się przeskoczyć pierwszego sezonu The Walking Dead.
Bigby i Snow White
The Wolf Among Us było moją drugą ulubioną po pierwszym sezonie The Walking Dead grą Telltale. Koncepcja postaci baśniowych żyjących w świecie rzeczywistym pod zmienionym wyglądem okazała się świetnym pomysłem. Przed grą nie znałem komiksów na których jest oparta, ale dzięki grze na szczęście po nie sięgnąłem. Wyszedł z tego taki mroczny kryminał w klimacie noir, więc jak tu tego nie kochać?
Rhyss i Fiona
Moją trzecią ulubioną grą od Telltale jest Tales from the Borderlands. Ponownie stało się to za sprawą historii i humoru żywcem wyciągniętego z gier Gearbox Software. Niestety każda kolejna gra Telltale już nie robiła na mnie takiego wrażenia i formuła stała się skostniała. Grałem w nie tylko i wyłącznie dla historii, które były całkiem przyjemne (Batman, Guardians of the Galaxy) albo kompletnie nie spełniły oczekiwać (Game of Thrones). Nawet następne sezony The Walking Dead nie porwały mnie na dłuższą metę i jedyna postać, na której mi zależało, to Clementine.
Clementine i AJ
Po zapowiedzi The Walking Dead: The Final Season wstąpiła we mnie nowa nadzieja. Znowu miałem okazję pokierować Clementine, no i gra przeszła w końcu zmiany. Zamiast bocznych ujęć kamery, mamy widok zza pleców bohaterki, do tego po aktualizacji silnika graficznego produkcja wygląda obłędnie. Świetnym zabiegiem było też wykonanie otoczenia wyglądającego jak żywcem wyjęte z komiksów Kirkmana. Historia pierwszego epizodu również dostarczyła odpowiednią dawkę emocji i napięcia.
Jak grom z jasnego nieba
Dnia 21 września świat obiegła wiadomość o zamknięciu Telltale Games. Zwolniono 225 z 250 pracowników, pozostawiono mały zespół, aby dokończył zobowiązania wobec partnerów firmy. Wszystkie zapowiadane projekty zostały skasowane, tak samo jak finał historii Clementine. Telltale poinformowało wtedy, że dołożą wszelkich starań, aby ostatni sezon The Walking Dead ukazał się w „jakiejś formie”. Może jednak do tego nie dojść, ponieważ firmie grozi pozew zbiorowy byłych pracowników za zwolnienia bez wcześniejszego zawiadomienia i nie wypłacenie im odpraw. Skandal wywołała też informacja, że twórcy zatrudniali nowych ludzi tydzień przed zamknięciem.
Jedynym pozytywnym aspektem, jaki wyniknął z tej sytuacji było to, że wiele innych studiów (takich jak DICE, Sony Santa Monica, Ubisoft, Blizzard i wiele innych) wyciągnęło rękę oferując zwolnionym pracę. Jest mi niezmiernie smutno, że Telltale Games odchodzi w taki sposób. Zawsze jednak zostaną ze mną wszystkie historie, które przez lata dostarczały mi masę przeżyć. Nie możemy też zapomnieć o tym, co studio uczyniło dla rozwoju narracji w grach video i ile firm zainspirowanych ich dokonaniami stworzyło własne, oparte w większości na fabule produkcje. Pozostaje jeszcze nadzieja na to, że historia Clementine doczeka się odpowiedniego zakończenia za sprawą studia Skybound Games. Żegnajcie Telltale. Będzie mi was brakowało.