Mało które show jest w stanie narobić na świecie takiego zamieszania jak te uderzające w kwestie wiary i religii. Twórcy nowego serialu Netflixa doskonale zdawali sobie z tego sprawę, przyoblekając wzbudzający kontrowersje temat w szaty rodem z innej głośnej produkcji: Homeland.
Całość opiera się na dociekaniu, która wersja przedstawianych wydarzeń jest prawdziwa i nieustannym zasiewaniu w nas ziarenka wątpliwości. A alternatywnych propozycji może być wiele, bo fabuła Mesjasza od pierwszego odcinka uderza siłą wodospadu, nie bawiąc się w przesadną ekspozycję. Oto bowiem na Bliskim Wschodzie pojawia się recytujący na zawołanie słowa Koranu i Biblii człowiek (fenomenalny Mehdi Dehbi), wokół którego dzieją się niewytłumaczalne rzeczy – powstrzymująca ofensywę ISIS 40-dniowa burza piaskowa znikąd czy cudowne uzdrowienia. Szybko powiększające się grono wyznawców nazywa go Mesjaszem, a zaburzony geopolityczny ład powoduje, że wkrótce znajdzie się on między innymi na celowniku agentów CIA, z nieustępliwą Evą Geller (Michelle Monaghan) na czele.

Źródło: eklecty-city.fr
Światopoglądowa łamigłówka
Jeszcze przed premierą serial Michaela Petroniego zdołał wzburzyć środowiska religijne. Katolicy uznali go wprost za rzecz niebezpieczną, a Jordania chciała zakazać jego emisji ze względu na niezgodność z naukami Islamu. Choć nie sposób nie uznać podobnych reakcji za zalatujących zbytnią paranoją, pod pewnymi względami trudno im się dziwić. Mesjasz zupełnie celowo przedstawia podejście unifikujące, czerpiące z punktów wspólnych religii, unika otwartego stawania po którejś ze stron, a mimo tego bywa niezwykle dosadny w punktowaniu po równo manipulacji społeczeństwem, fanatyzmu i dyktowanych ideologią podziałów klas. Obok tego jednak kluczowym elementem nowej produkcji Netflixa pozostaje pytanie: kim on jest?
I trzeba przyznać, że twórcy nie ułatwiają nam znalezienia odpowiedzi, wręcz przeciwnie. Podobnie jak bohaterowie, musimy przez lwią część pierwszej serii podążać jedynie za poszlakami, by na końcu i tak zdać się na to, w co sami chcemy wierzyć. Mylnych tropów jest tu cała masa, w dodatku nierzadko całkowicie sobie zaprzeczających – wątpliwości pojawiają się nieustannie. Mesjasz? Antychryst? A może zwykły hochsztapler, wcielający w życie absolutną anarchię? Jest to niezwykle efektowne w wykonaniu i choć ciężko wyrokować, czy w pewnym momencie twórcy zwyczajnie nie przesadzają z natłokiem pytań, skutecznie wywołuje syndrom „jeszcze jednego odcinka”.

Źródło: newsweek.com
To co się nie udało
Nie znaczy to jednak, że serial uniknął jakichkolwiek potknięć. , Scenariusz koncentruje się na pozostałych bohaterach dramatu i ich własnych problemach w równym, jeśli nie większym stopniu co na fascynującej postaci samego Mesjasza. Mamy na przykład pozornie twardą, choć zmagającą się brakiem możliwości posiadania dzieci, agentkę CIA, odzyskującego wiarę w Boga pastora czy ściganego przez demony przeszłości „człowieka od zadań specjalnych” izraelskiego wywiadu. O ile chwalić można samą próbę zbudowania odpowiednio głębokich charakterów postaci, tak już z wykonaniem jest nieco gorzej. Żadna z historii nie sprawia wrażenia szczególnie oryginalnej. Można więc odnieść wrażenie, że zamiast ewoluować, bohaterowie podążają po z góry ustalonych i mocno przewidywalnych torach.

Źródło: thrillist.com
Pierwszy z wielkich?
Mimo tego, Mesjasz pozostaje serialem na który warto rzucić okiem – i to nie tylko ze względu na kontrowersje. To podręcznikowo zrealizowany polityczny thriller z wątkiem metafizycznym w tle, dobrze spisującym się zespołem aktorów i wystarczająco niejednoznaczną historią, byśmy jeszcze jakiś czas po seansie zastanawiali się, jak zareagowałby świat, gdyby opowieść wydarzyła się naprawdę. Czyżby zatem już teraz kandydat do zestawień najlepszych seriali w 2020 roku?
Super serial , wspaniala obsada , aktorki bez kaczych ust i makijazu permanentnego !! Obsada meska gorna polka !!