I tak trafić możemy na Legendarną Historię Polski – Legendy polskie czy całkiem nową odsłonę Królewny Śnieżki. Choć to ostatnie jest bajką, to nawet w formie komiksu jest świetne i przyswajalne dla każdego. Kiedy jednak zerknęłam na pierwsze strony Domana, wiedziałam, że skądś znam tę kreskę. Tylko skąd?
Taki talent, taka kasa
Po przeczesaniu czeluści Internetu znalazłam odpowiedź na dręczące mnie pytanie, skąd znam te rysunki. Jakiś czas temu natrafiłam na komiksy pewnego artysty i nie byłam świadoma, że są one aż tak cenione przez kolekcjonerów. Mowa tu o Andrzeju O. Nowakowskim – najpopularniejszym polskim rysowniku lat 80., który to właśnie dzięki Domanowi czy Zemście Harpera zyskał dużą popularność. Jego publikacje można było nawet znaleźć w Fantastyce (czasopiśmie dla autorów fantasy/si-fi). Większość dawnych komiksów Nowakowskiego jest określana dzisiaj mianem kultowych. Więc nic dziwnego, że w połowie lat 80. były to najpoczytniejsze pozycje z tego gatunku, a obecnie tylko zyskują na wartości. Nie powinno nas to zaskakiwać; rysunki tego autora są niesamowicie szczegółowe. Stopień przedstawienia detali jest co prawda różny w poszczególnych epizodach, jednak częste tzw. siankowanie stało się znakiem rozpoznawczym twórczości tego autora. Przyznać trzeba, że nie szczędził on swego talentu i umiejętności, by w najmniejszych detalach ująć rzeczywistość tak dokładnie tylko na podstawie zachodniosłowiańskich opisów dziejów. Osiągnął on tym sposobem atrakcyjną wizualnie, przekonującą wizję żywej, dynamicznie rozwijającej się społeczności. Nie zdziwi więc nikogo fakt, że prace tak zdolnego artysty, tu dla przykładu dam planszę do Larkis, mniej znanego, ale dopracowanego w każdym calu komiksu, która osiągnęła na aukcji piękną kwotę 9 000 złotych. Robi wrażenie, prawda?

Źródło: finanse.wp.pl
Czy to CONAN?!
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, kiedy zobaczyłam okładkę Domana to: Conan! No niech mnie! Płowowłosy, ale wygląda na dziarskiego woja. Taka trochę parodia barbarzyńcy, szczególnie że w tytule doszukałam się pewnego rodzaju podobieństwa do Conana, który brzmi zaskakująco podobnie do tytułowego Domana. Nie sądzę, że to może jest przypadek. Niby przestawienie kilku liter i tytuł się zmienia, jednak teraz już nigdy nie spojrzę na to tak samo, jak wcześniej. Wracając jednak do okładki: w tle widać wyraźne odniesienie do pogańskiej przeszłości Słowiańszczyzny, w czym umacnia nas to, co zastaniemy na kartach komiksów. Scenariusz opowiadań został oparty na Starej Baśni. Jest to pewnego rodzaju pastisz heroic fantasy na podstawie dzieła Ignacego Kraszewskiego, który nie pozostawia wątpliwości, z czym potencjalny czytelnik będzie miał do czynienia.

Źródło: gdprice.com
Kim jest tytułowy Doman?
Zgodnie z opisem Władcy myszy (jednego z opowiadań minialbumu), który wprost nawiązywał do Starej Baśni. Dzielny woj dzierżący solidny miecz to przystojny młodzieniec, który został przygarnięty przez przedstawiciela starszyzny plemiennej (jednocześnie będącego przywódcą klanu), Wisza. Fabułę osadzono w realiach IX w., w przełomowym dla przyszłej państwowości polskiej momencie, gdy podatnego na wpływy Sasów (tutaj określanych po prostu Niemcami) Popiela udało się – z niemałym trudem! – zastąpić nowym władcą, ubogim, acz rozumnym kmieciem Piastem. I tak, kolejne opowiadania, Róg Odyna i W cieniu Światowida, przybliżają nam niektóre z przygód tytułowego blond-bohatera.
Ale ten czas leci
Pomimo że od pierwodruku Domana minęło już trochę czasu, zawartość tego albumu wciąż charakteryzuje się umiejętnie ujętą dynamiką narracji. Fabuła jest prowadzona bez zbędnego przeciągania oraz bez przesadnego czyszczenia z partii dialogowych, co niestety cechuje styl części współczesnych autorów. Momentami uda nam się też zobaczyć wtrącenia wszechwiedzącego narratora, co jest fajne i nienachalne. Jego uwagi, zaznaczone staranną, archaiczną czcionką, są ograniczone do niezbędnego minimum, co tylko sprzyja pogłębieniu nastrojowości w poszczególnych opowieściach na przekór współczesnym tendencjom. Wprawne oko jest w stanie wyłapać pewne niespójności fabularne pomiędzy powiązanymi z sobą albumami Rogi Odyna i W cieniu Światowida (wątek Winety), ale wynika to głównie ze zmian w kadrze scenarzystów. Nie ma to jednak negatywnego wpływu na to, jak odbierzemy te historie. Chwała autorom, którzy dorzucali w ich ramy motywy z przekazów na temat wierzeń i obyczajów Słowian. Wymagało to na pewno wiele wysiłku, by doszukać się tego w starych księgach, jednak wartość poznawcza, pomimo przewagi waloru czysto rozrywkowego, również jest w tym zbiorze dostrzegalna.
Czy będzie tego więcej?
Po przeczytaniu albumiku zaczęłam się zastanawiać, czy wydawnictwo zabierze się również za wydanie pozostałych prac tego rysownika, które pokazują też inne epoki historyczne: Dwa miecze i ich wielka wojna z Zakonem Krzyżackim czy Trzy Miecze – Larkis: Pierwsza śmierć, który imponuje swoją precyzją wykonania i aspiruje do miana Mekki dla kolejnych pokoleń rysowników (o ile już nią nie jest). Jak widać materiał na kolejne tomy jest w zasięgu ręki, więc nic, tylko brać i wydawać! Będzie co czytać!