Usagi w kosmosie
Na Usagiego Yojimbo. Legendy składają się trzy odmienne historie. Usagi w kosmosie koncentruje się na potomku długouchego ronina. Choć akcja rozgrywa się w przestrzeni kosmicznej, a bohaterowie posługują się spluwami laserowymi, nadal istotne znaczenie odgrywa honor, a tym samym miecze samurajskie. Co jednak najważniejsze, pojawiają się świetnie pomyślane kosmiczne odpowiedniki poszczególnych bohaterów, choćby zamiast Gena jest Rhogen – szmugler i najemnik. Senso natomiast to nietypowa zabawa z konwencją. Autor wymyślił, aby do feudalnej Japonii wrzucić obcych żywcem wyjętych z powieści H. G. Wellsa, Wojny Światów, a więc dochodzi do starcia samurajów z zabójczymi trójnogami! Ponadto, w tym komiksie można zobaczyć dorosłego syna Usagiego! Ostatnia najkrótsza opowieść zatytułowana Yokai również jest nietypowym projektem. Mianowicie Stan Sakai nie tylko wymyślił scenariusz, nie tylko narysował wszystkie sceny, ale także je pokolorował! Fabuła zaś koncentruje się na tytułowych demonach, a to oznacza, że pojawi się też największy pogromca piekielnych pomiotów, czyli Sasuke!
Samuraje kontra trójnogi
Po przeczytaniu tego zbioru mogę wykrzyknąć tylko: „Łał!”. Stan Sakai zaszalał na całej linii. Naprawdę nie sądziłem, że to może wypalić, a tymczasem dostałem genialne, niesamowite historie! Ale po kolei… Zacznijmy od Usagiego w kosmosie. Podoba mi się to, że mimo postępu czuć tutaj tradycję wyjętą żywcem z feudalnej Japonii. To, że okręty latają w przestrzeni kosmicznej wcale nie wyklucza walk klanowych, honorowego samobójstwa czy przywiązania do pozornie zwyczajnej katany (jak się później okazuje, jest ona delikatnie podrasowana!). Przygody kosmicznego długouchego samuraja skojarzyły mi się choćby z Gwiezdnymi Wojnami.
Dużo się tu dzieje, jest parę ciekawych zwrotów akcji, a do tego można zobaczyć obce organizmy zamieszkujące planety (w tym stworzenia przypominające dinozaury!), a nawet wielkie żółwie pływające w kosmosie! Prawie trzysta stron pochłonąłem za jednym zamachem, po prostu nie sposób się oderwać od tej opowieści. Jest tu wszystko za co można pokochać całą serię! Teraz pomówmy o historii, która zasługuje na dyszkę! Senso zaskakuje już samym pomysłem! Stan przedstawia nam wielką bitwę pomiędzy siłami pana Hikijia a klanem Geishu. To starcie jest zaprawdę epickie i chłonie się je jednym tchem, aż tu nagle cały ten misterny klimat zanika, gdy spada latający obiekt! Nagle największym zagrożeniem okazują się kosmici. Starcie prymitywnego ludu z wyższą technologią to świetny, choć trudny do przedstawienia motyw, a Stan Sakai umiejętnie poradził sobie z tym tematem. Podobają mi się heroiczne momenty i humorystyczne wstawki. Ujmują mnie także postawy i zachowania bohaterów; najbardziej spodobało mi się podejście pana Hikijia. Senso jest po prostu kopalnią świetnych pomysłów!
Cuda spod pędzla Stana
Ostatnia opowieść zatytułowana Yokai od początku została pomyślana, jako komiks w kolorze, dlatego też mamy tu większe kadry, a nawet sceny rozgrywające się na dwóch stronach. Co ważne, faktycznie jest na co popatrzeć, bo Stan wprowadził na scenę nietypowe stwory wzorowane na japońskiej demonologii, jak te, które są całkowicie zmyślone. Zachwyciłem się pięknem akrylowych barw! Na końcu tomu zamieszczono jeszcze krótki wywiad z autorem i z niego to możemy dowiedzieć się choćby, ile czasu zajęło Stanowi nakładanie kolorów. Oprócz tego zamieszczono galerie okładek, a nawet kilka dodatków, w tym dwie sceny, na których szuka się ukrytych przedmiotów.
Czy warto odkryć legendy o króliczym rodzie?
O Legendach jeszcze bardzo długo mógłbym mówić. Nie bez powodu w końcu zdecydowałem się wystawić dyszkę! Ten zbiorczy tom ujął mnie niesamowitymi i oryginalnymi historiami. Kosmiczna przygoda potomka Usagiego to niezwykła, pełna emocji przygoda. Natomiast w Senso nie tylko spotkałem większość postaci z całego cyklu i to w niecodziennych sytuacjach, ale jeszcze zobaczyłem świetnie przemyślany obraz inwazji Marsjan. Było heroicznie, momentami śmiesznie, ale co najważniejsze, po prostu epicko! Warto zwrócić uwagę, że, przed tym komiksem autor wstawił krótką scenę, gdzie przedstawia pomysł na fabułę Senso Usagiemu. Reakcja długouchego ronina nikogo nie powinna zaskoczyć! Yokai natomiast to świetnie przemyślana opowieść w kolorze, większe kadry pozwalają się rozkoszować barwnymi ilustracjami!
Cóż mogę powiedzieć, dla mnie to najlepszy komiks, jaki czytałem w tym roku. Myślę, że jeszcze długo będę wspominał te opowieści i chętnie do nich wrócę.