Platformówki stanowiły niegdyś niekwestionowanie najpopularniejszy gatunek gier komputerowych, niezależnie od platformy. Tworzący obecnie przepotężną markę hydraulik Mario, budzący wśród wielu sentyment zielony królik Jazz Jackrabbit, czy wywodzący się z uroczej wizualnie gry Ori to postacie, obok których zdecydowanie ciężko jest przejść obojętnie. Do tego zacnego grona pragnie dołączyć niepozorny jaskiniowiec, który miał okazję przeżyć niecodzienną przygodę.
Między nami jaskiniowcami
W produkcji niezależnego polskiego studia 7LEVELS wcielamy się w tytułowego Kave’a, wodza pewnej wioski, który zostaje wygnany z niej za bycie beznadziejnym łowcą. Osamotniony i, można by rzec po ukazanym wstępie, niezbyt zdolny do zdobywania pożywienia, nie miał przed sobą zbyt miłej perspektywy. Przypadek jednak sprawił, iż był świadkiem rozbicia się statku kosmicznego. Mimo że ciekawość początkowo doprowadziła go do niezbyt miłego spotkania z obcym, późniejsze połączenie swego losu z przydatnym jetpackiem stawia przed nim niezwykle ważne zadanie uratowania wyspy przed grożącą ze strony przybysza katastrofą. Jak widać, fabuła nie należy do odkrywczych czy wciągających, lecz jest wystarczającym motorem napędowym do nieustannego parcia do przodu, poprzez wymagające zręczności platformy i proste zagadki środowiskowe. Co prawda ilość zdobywanego po drodze pożywienia, niezbędnego do regeneracji zdrowia, jest naprawdę spora i nieco kłóci się ze wstępem, jednak biorąc pod uwagę, że niemal wszystko sami pożeramy, problem raczej nie leży w umiejętnościach łowieckich. Na uwagę zasługuje też edukacyjna informacja, ukazująca się przy uruchomieniu gry, mówiąca o tym, że przedstawione wydarzenia stanowią fikcję, gdyż ludzie i dinozaury nie żyły w tym samym czasie. Warto o tym pamiętać rzucając w prehistoryczne gady kamieniami.

Jaszczur plujący ogniem grzejący sie przy ognisku. Tak kiedyś było, nie zmyślam!
Początkowo gra wydaje się dość prosta i niezbyt skomplikowana, z czasem zaczyna wymagać od gracza bardzo szybkiego i zręcznego posługiwania się umiejętnościami. Choć oprawa wizualna wskazywała by na coś zgoła innego, późniejsze poziomy mogą być dość problematyczne dla znacznie młodszych graczy, a ilość próśb „przejdziesz mi ten etap” zapewne wzrasta wprost proporcjonalnie do postępów. Ciągłe parcie do przodu poprzez coraz bardziej skomplikowane lokacje to nie jedyna aktywność, jaką przyjdzie nam wykonywać. Co pewien czas powtarzają się nieco zmieniające koncepcje etapy, takie jak wymagające niemalże bezbłędnej precyzji, pozbawione punktów zapisu ucieczki, walki z bossami, do których trzeba podchodzić kilkukrotnie, by nauczyć się ich schematu postępowania, loty jetpackiem w rytm rokowego brzmienia czy manewrowanie lotnią pomiędzy przeszkodami. W przypadku tego ostatniego zabawa niestety zdecydowanie zmienia się w festiwal nerwów i zgrzytu zębami, przypominając swymi założeniami niesławnego Flappy Birda ze sporadycznie źle ustawionymi hitboxami. Pomiędzy poziomami możemy udać sie do sklepu, w którym za odpowiednią ilość muszelek możemy ulepszyć nasz ekwipunek i zdolności. A skąd zebrać tę niecodzienną walutę? A to leży sobie gdzieś ukryta, a to wypadnie z jakiegoś owocu lub przeciwnika, ale najlepszym źródłem są oczywiście złoża kopalne. No co? Oczywiście, że muszelki głównie się wydobywa ze skał, a skąd niby?

Moglibyście czasem tu posprzątać! Aż się robactwo zalęgło…
RRRrrrr!!!
Jak już wspomniałem, wizualnie Jet Kave Adventure jawi się jako gra kierowana do odbiorców z szerokiej kategorii wiekowej. Grzeczna, odwołująca sie nieco do pixarowej stylistyki grafika, może nie jest takimś cudem, ale stanowi obraz całkiem przyjemny dla oka, prezentując nie tylko różnorodność designową kolejnych poziomów, ale również kluczową dla platformówek czytelność. Niezależnie czy przemierzamy wyschnięte stepy, bujną dżunglę, czy wypalone lawą okolice wulkanu, całość jest spójna wizualnie, ukazując barwny, prymitywny świat. Wyjątkiem jest tu jednak dwugłowy teropod, którego zdolnością specjalną jest pozostawianie na ziemi mogących nas skrzywdzić odchodów (!). Nie dość, że bestia w odróżnieniu od wszystkich innych oponentów wygląda dość niepokojąco ze swym niezbyt obecnym spojrzeniem, to jeszcze wymaga dwóch ciosów do pokonania, przy czym po pierwszym traci jedną ze swych łepetyn. Najwyraźniej musiał urwać się z innego projektu. O oprawie audio ciężko napisać coś więcej jak to, że jest spójna ze światem przedstawionym i wypada całkiem poprawnie. Muzyka leci w tle, zmieniając się w zależności od okoliczności, oponenci dysponują swoimi wyróżniającymi ich głosami, a Kave podczas uzupełniania zdrowia robi „mniam, mniam”. Na wyróżnienie, i to w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu, zasługują etapy z długim lotem za pomocą jetpacka. Szybkie, rokowe brzmienia nie tylko wpadają w ucho nadając przyjemnego klimatu, ale też wydarzenia dziejące się na ekranie idealnie komponują się z tym, co słyszymy, choćby poprzez umiejscowienie chwili przebijania się przez skałę w charakterystyczne momenty muzyczne. Naprawdę wielkie brawa dla pomysłodawców i wykonawców!

Łiiiiiiiiiii
Produkcja studia 7LEVELS to całkiem solidny przedstawiciel swojego gatunku, mający drobne nieścisłości i słabsze momenty (lotnia będzie długo jeszcze śniła mi się po nocach), które jednak nie tylko nie wpływają znacząco na odbiór całości, ale są z nawiązką nadrabiane przez rockowe momenty z jetpackiem. Można by jeszcze narzekać, że wątek fabularny jest dość krótki, ale po jego ukończeniu otrzymujemy po kilka wyzwań do każdego z etapów, wiec jest tu co robić. Jeśli więc lubicie platformówki, warto dać szansę Kave’owi.