Spiłowane zęby kontra Białe twarze
Lubię Świat Akwilonu i bardzo chętnie czytam kolejne tomy. Często podkreślałem, że każda część trzyma w miarę przyzwoity poziom. Aczkolwiek dwa woluminy z cyklu Magowie były dla mnie rozczarowaniem, a i pierwsza część rozgrywająca się na innym kontynencie pod tytułem Zul Kassajowie, jakoś specjalnie mnie nie zachwyciła. Z pewną obawą sięgnąłem zatem po Białe twarze. Tym większe miałem wątpliwości, ponieważ akcja znów miała koncentrować się na ludziach, a ci w Świecie Akwilonu wydają mi się, najmniej ciekawi, nieważne czy są magami, czy przynależą do jakiegoś specyficznego plemienia. I o dziwo drugi tom Ziem Ogona spodobał mi się, choćby za sprawą ukazania świata duchów. Ale omówmy najpierw, o czym jest ten komiks. Opowiada on o losie dziewczynki Itome z Białych Twarzy, która uciekając przed ludożercami z plemienia Spiłowanych Zębów, odnajduje tajemniczą maskę. Za jej sprawą nawiązuje więź z Władcą Maski, co niestety przyczynia się do wygnania jej z rodzinnej wioski. Aby wyzwolić się spod mocy maski, udaje się w podróż do miasta czarowników. W tej wyprawie towarzyszy jej chłopak ze Spiłowanych Zębów, który pierwotnie chciał ją zjeść oraz centaur. Najciekawiej wypada więź dwóch osób z tak obcych sobie plemion, choć nie da się ukryć, że łatwo przewidzieć, w jaką stronę ona będzie zmierzać, ale przynajmniej na początku przyjemnie się śledzi rozwój ich relacji. Sama podróż przez Ziemie Ogona, też odsłania kilka ciekawych elementów tego świata, choć mnie najbardziej ujęła wizja świata duchów. Tutaj przede wszystkim rysownik wykazał się talentem, przedstawiając tę mroczną i tajemnicza rzeczywistość. Ogólnie do wydania, jak w przypadku wcześniejszych tomów nie mam żadnych większych zastrzeżeń. Żałuję, że w każdym woluminie nie ma mapy, bo jednak to powinien być standard, tym bardziej że nie trzeba czytać tych tomów po kolei.
Czy warto odkrywać Ziemie Ogona?
Po przeczytaniu Zul Kassajów zakładałem, że Ziemie Ogona, będą pierwszą, albo drugą serią ze Świata Akwilonu, z której czytania zrezygnowałbym najpierw. Jednak Białe twarze rozbudziły mój apetyt na odkrywanie, co jeszcze do zaoferowania mają Ziemie Ogona. Nie jest to poziom Krasnoludów czy Orków i goblinów, ale jednak daje spore pole do popisu scenarzystom, z tego powodu na pewno dam jeszcze szanse trzeciemu tomowi. Białe twarze były oczywiście sztampowe pod wieloma względami, ale jednak było coś uroczego w relacji Itome i ludożercy, który chciał ją pożreć, a został jej niespodziewanym kompanem. Aczkolwiek nie będę ukrywał, że na chwilę obecną najbardziej czekam na Pecha, czyli piąty tom Orków i goblinów oraz na Dröha z Bractwa Wykluczonych. Świat Akwilonu jest magiczny i warto w niego wsiąknąć, a każdy na pewno znajdzie tu coś dla siebie.