Tegoroczne rozdanie Oscarów już za nami i choć Joker finalnie musiał się obejść smakiem co do większości statuetek, to trudno mówić o porażce. W końcu kto jeszcze kilka lat temu by się spodziewał, że film oparty o komiksy DC będzie gościł na najważniejszych galach nagród filmowych... Wydanie DVD jest więc dla mnie pretekstem do pochylenia się nad pytaniem, czy obraz Joaquina Phoenixa Todda Phillipsa zasłużył na towarzyszący szum.
Sztuka promocji
Miejmy już z głowy przykry, ale istotny fakt – artystyczny sukces Jokera wcale nie stanowi aż tak dużego przełomu w kwestii przyszłych sezonów nagród filmowych i nie oznacza, że festiwalowi jurorzy będą bardziej przychylnym okiem patrzeć na kino komiksowe. Można wręcz postawić kontrtezę, że film ten został doceniony właśnie dlatego, że marketingowcy potrafili go sprzedać, zupełnie odcinając się od rodowodu postaci. Produkcja nie była przed premierą raczej zestawiana z ekranowymi wcieleniami Batmana, a historię o narodzinach najsłynniejszego złoczyńcy z Gotham porównywano do Taksówkarza i Króla komedii Martina Scorsese.
Były to porównania jak najbardziej słusznie, bo dzieło Todda Phillipsa sporo czerpie ze wspomnianych tytułów słynnego reżysera. Zdystansowanie się miało także sens o tyle, o ile Joker w istocie stanowi powiew świeżości i nową jakość w kinie komiksowym, bowiem pokazuje, że mamy do czynienia z nowym nurtem, który nie może się przejawiać w zupełnie różnych gatunkach. Owszem, zeszły rok stał pod znakiem superbohaterskiej różnorodności, czego dowodem były: pokręcony Doom Patrol, utrzymany w konwencji komedii familijnej Shazam! czy w końcu pompatyczne zwieńczenie MCU w postaci Avengers: koniec gry. Wszystkie te obrazy jednak wywodziły się w jakimś stopniu ze schematów kina akcji. Wtem Joker wjeżdża cały na biało i wyrzuca przyzwyczajenia widowni do kosza. Oto bowiem mamy do czynienia z pierwszą próbą przeniesienia bohaterów DC do pełnokrwistego dramatu i tym samym zbliżenia się do komiksów, w których żonglowanie gatunkami stało się już czymś normalnym.

Źródło: s.yimg.com
Witamy w społeczeństwie
No właśnie, warto zaznaczyć, że odcięcie się Jokera od materiału źródłowego ma miejsce w zasadzie jedynie na płaszczyźnie promocyjnej. Być może trochę na przekór, ale Phillips co rusz podrzuca nawiązania do klasycznych historii o Batmanie. Nic zresztą dziwnego, skoro wiele z nich wyrywało się gatunkowych klamer, które utożsamiamy z opowieściami o mrocznym rycerzu Gotham. W istocie główny wątek filmu w dużej mierze opiera się na motywach zapożyczonych z Zabójczego żartu Alana Moore’a, a więc próbie udowodnienia widzom, że „zły dzień” potrafi nadzwyczajnie uderzyć człowieka i doprowadzić do szaleństwa.
W takiej sytuacji znajduje się Arthur Fleck – samotny mężczyzna pracujący jako podrzędny klaun, ale marzący o wielkiej karierze. Przeszkodą jest jednak wszechobecne odrzucenie. Trudna przeszłość sprawiła, że bohater mieszka jedynie ze schorowaną matką, a sam musi się zmagać z psychicznymi dolegliwościami. To natomiast ciągnie ze sobą stygmatyzację – w końcu na słabym człowieku można się łatwo i bezkarnie wyładować. Katalizatorem dramatu jest zamknięcie publicznej placówki, będącej dla Arthura jedynym miejscem, w jakim mógł liczyć na jakąkolwiek pomoc. Pozbawiony tej podpory w końcu musi upaść, a nawet jednorazowe desperackie działanie ma swoje konsekwencje, które powoli popychają Flecka do narodzenia się na nowo jako tytułowy Joker.
Choć może się wydawać, że zło wylewające się z ekranu bywa przesadzone, to należy pamiętać, że mamy do czynienia z pewną przypowieścią, nie zawsze dosłowną (patrz: metaforyczna, nieokreślona choroba protagonisty). I trzeba oddać, że w wyjątkowo sugestywny udało się zobrazować proces popadania w szaleństwo i wkraczania na ścieżkę zbrodni. Klasycznych scen akcji w zasadzie tu nie ma, ale w filmie nie brakuje momentów, które budzą trwogę i nie są łatwe w odbiorze. Nie jest to jednak tanie szokowanie mające pobudzić uwagę widza, a umiejętny zabieg narracyjny, współgrający z ogólnym, wyjątkowo depresyjnym tonem produkcji.

https://film.org.pl/a/znalezione-w-sieci/slynny-taniec-jokera-na-nagraniu-zza-kulis-225336/?fbclid=IwAR3oY41OBi5gjMvGtKbiGEwPGqkOLZl6I_079QCsZ9632DF7kIzdfE-DK3U
Koncertowe wykonanie
Niestety scenariuszowo i reżysersko nie zawsze wszystko wychodzi tak, jak powinno, a zrywający z komediowym dorobkiem Phillips stara się wiele powiedzieć, na czym cierpi subtelność. Na szczęście momenty, w których praca twórcy pozostawia nieco do życzenia, z powodzeniem ratowane są przez resztę fantastycznej ekipy. Każdy już to pewnie wie, ale powtórzę jeszcze raz – kreacja Joaquina Pheonixa jest po prostu znakomita. To bardzo „fizyczna” rola, więc aktor był w stanie hipnotyzującą energią przykryć niedociągnięcia skryptu. Pheonix interpretuje przy tym Jokera i jego charakterystyczne zachowania zupełnie inaczej niż ikoniczni już Jack Nicholson i Heath Ledger. Szczególnie w pamięć zapada… śmiech bohatera. Nie ma w nim szaleńczej radości, tylko rozpacz. Dobry występ zalicza też Robert De Niro w epizodycznej roli komika Murraya Franklina. Szkoda natomiast, że tak często pomijana jest Frances Conroy wcielająca się w matkę Arthura. Może i nie ma jej za wiele na ekranie, ale stanowi jeden z motywów napędowych tej historii i gdy już się pojawia, to prezentuje się przejmująco.
Prawdziwą perłą filmu jest Hildur Guðnadóttir. Islandzka kompozytorka zaproponowała ścieżkę dźwiękową tajemniczą, przygnębiającą, a nawet niepokojącą, czym może budzić pewne skojarzenia ze swoimi utworami stworzony na potrzeby Czarnobyla. Korzysta przy tym jednak z nieco innych środków, znacznie częściej sięgając po smyczki.
Trzeba także oddać Jokerowi wizualne piękno. Osadzenie akcji w biednej dzielnicy Gotham City lat 70. było strzałem w dziesiątkę. Atmosfera zaszczucia i wszechobecnego zła jest niemal namacalna.

Źródło: www.esquire.com
A na płycie pusto…
Pozytywne wrażenia psuje niestety wydanie DVD. Podobnie jak w innych filmach od Warner Bros., po włożeniu płyty do napędu naszym oczom ukazuje się jedynie standardowe statyczne menu. Najbardziej rozczarowująca jest zawartość dodatkowa. W przypadku takiego filmu jak Joker aż prosiło się o komentarze twórców czy reportaże poświęcone produkcji. W wersji DVD znajdziemy jedynie kilkuminutowe wideo, w którym zobaczymy kilka alternatywnych ujęć wejścia Jokera na scenę i tyle…
Na plus można przynajmniej wymienić liczne opcje językowe. Na płycie znajdziemy zarówno polskiego lektora, jak i oryginalny dźwięk, a obie ścieżki są przy tym w standardzie Dolby Digital 5.1. Dostępne jest także kilka wersji napisów, w tym polskie i angielskie.

Źródło: ca-times.brightspotcdn.com
Warto poznać
Jeżeli mimo całego szumu przegapiliście kinowe seanse Jokera, to macie świetną okazję, by nadrobić zaległości. Nawet ubogie wydanie DVD nie przekreśli, że jest to jeden z najciekawszych filmów zeszłego roku. Nie mam nawet na myśli całej medialnej otoczki związanej z obecnością na festiwalach i rozdaniach nagród, ale sam koncept wykorzystania popularnej licencji superbohaterskiej do opowiedzenia poruszającej historii o społecznej znieczulicy, odrzuceniu i rozpaczliwej drodze do szaleństwa. Film nie ucieka przy tym w moralizatorską próbę jednoznacznego wskazania, kto tak naprawdę jest zły, a skłania odbiorcę do zajrzenia w głąb bohaterów i zadania bardziej właściwego pytania: „Skąd się bierze zło”?