„Crossroads Inn” to symulator karczmy, a zarazem debiutancki projekt Kraken Unleashed Studio, wydany pod opiekuńczymi skrzydłami Klabatera. Czy warto wznieść za niego kufel?
Karczma – początek niemal każdej porządnej przygody. To tutaj podróżnicy spotykają tajemniczego osobnika (który powierza im bardzo ważną misję), bądź zażywają odpoczynku między kolejnymi zadaniami. Aż dziw więc, że jeszcze nie stała się bohaterką żadnej gry. Niszę tę postanowiło wypełnić dopiero niewielkie studio Kraken Unleashed, za pomocą crowdfundingowej zbiórki na Kickstarterze.
Przygodę rozpoczynamy w niewielkiej, przydrożnej karczmie w fikcyjnym królestwie Delcrys, gdzie, mówiąc krótko, źle się dzieje. Król zmarł, nie pozostawiając po sobie żadnego potomka, co uwolniło falę plotek, spisków i wojenek o to, kto powinien zająć jego miejsce. Jednocześnie każdy mający chociaż niewielką władzę, usiłuje ugrać dla siebie jak najwięcej. Gdzieś pośród tego chaosu, w niewielkiej karczmie przy szlaku, pewien wuj właśnie zaczął przyuczać fachu karczmarza, aby w przyszłości ten mógł przejąć po nim schedę…
Karczma jaka jest, każdy widzi
Fabularna kampania to jeden z dwóch dostępnych w dniu premiery trybów gry. Oprócz niej możemy jeszcze spróbować sił w swobodnej sandboksowej rozgrywce. W menu znajdziemy ponadto zakładkę „scenariusze”, póki co – pustą. Wskazuje to jednak, że w przyszłości możemy spodziewać się dodatkowych przygód. Zabawę najlepiej rozpocząć od kampanii, ponieważ oprócz historii pełni ona też rolę samouczka i pozwala na spokojne zapoznanie się z mechaniką gry.
Opowieść niestety nie należy do najoryginalniejszych, nie jest też szczególnie długa, a we wplecionych w nią tutorialach czasem brakuje nieco dokładniejszych opisów. Trzeba jednak przyznać, że nie jest też kompletnie banalna i twórcy pochylili się szczególnie nad pojawiającymi się w niej postaciami. Podobnie sprawa ma się ze światem przedstawionym w grze. Momentami przebija jego oryginalność, trochę jak luźna nitka, którą aż chciałoby się pociągnąć, aby móc przyjrzeć mu się głębiej. Bardzo interesujące wydają się chociażby przewijający się kilkukrotnie jeźdźcy gryfów lub rywalizujące zakony Złotokostnych oraz Widzących.
Nie masz dość naczyń, aby serwować gościom napitek!
Rozgrywka jest chwiejnie zbalansowanym miksem trzech gatunków: RPG, strategii ekonomicznej oraz symulacji. Pierwszy przejawia się głównie w dialogach, które nie służą tylko prowadzeniu narracji, ale także tworzeniu naszego bohatera. Podczas rozmów będziemy mogli wybrać jedną spośród kilku możliwych odpowiedzi, a każda z nich podniesie odpowiednią cechę postaci. Wszystko przełoży się nie tylko na charakter postaci, ale także przyniesie określone konsekwencje naszej karczmie. Możemy w ten sposób przysporzyć sobie zarówno sławy, jak i niemałych kłopotów.
Z gatunku strategii ekonomicznej wpleciono dość zawiły system produktów, składników i usług. Ważne będzie nie tylko zadbanie o odpowiednią ilość napitku, aby zalać suche gardła gości. To zaledwie początek pogłębionego i naprawdę ciekawego gameplayu. Musimy pilnować, aby rozbudować menu o właściwe posiłki, od czasu do czasu zaprosić barda, który zabawi gości, czy… mieć baczenie na zapas świec do żyrandoli. Ponadto każde danie wymaga zakupienia odpowiednich składników do jego przyrządzenia, które będziemy musieli ściągnąć z pobliskich targów lub z bardziej odległych terenów.
Zaczynamy od niewielkiej chatki, serwującej podłe lagry spod lady, z czasem nasza siedziba może rozrosnąć się do wielokondygnacyjnej budowli z pokojami dla strudzonych gości, salonami gier oraz rozbudowanym zapleczem. Oprócz dbania o pękatą kiesę wypchaną złotem, warto też nasłuchiwać ploteczek, będących drugą ważną walutą w grze. Pozwolą nam one m.in. na obniżenie ceny zamówienia czy poznanie ukrytych cech charakteru przyszłych pracowników.
Karczmę trzeba też odpowiednio wyposażyć. Nie wszystkie sprzęty będą dla nas dostępne od razu. Niektóre wymagać będą odblokowania w specjalnym drzewku, za pomocą punktów sławy. Analogia tu jest prosta – im popularniejszy jest nasz przybytek, tym więcej możliwości jego rozbudowy otrzymujemy. Jedyne, co właściwie może doskwierać graczowi to niewielka ilość dekoracyjnych rekwizytów lub chociażby możliwość zmieniania ich barw. Chwilami boli także zbyt mała, a do tego nieco chaotyczna, możliwość kontroli pracowników oraz ich zadań.
Nie ma co płakać nad rozlanym piwem
Nie można jednak nie wspomnieć o potknięciu, a właściwie pełnym przewrocie na twarz, jakie twórcy zaliczyli w dniu premiery. Gra okazała się dziurawa niczym gacie zabiedzonego karczmarza, pełna błędów i niedociągnięć. Mówię o tym jednak tylko po to, aby móc pochwalić reakcję studia. Z dnia na dzień zaczęto wypuszczać patche, mające załatać najważniejsze błędy. Gra na początku wydawała się całkowitą porażką, nie tylko z powodu postaci wchodzących w ściany, ale także m.in. zacinających się zadań. W obecnej chwili, blisko trzy tygodnie po premierze, wszystko zaczyna nabierać kolorów i potwierdza się mój pierwszy zachwyt – produkcja Kraken Unleashed ma niesamowity potencjał! Mam nadzieję, że twórcy go nie zmarnują, a kawał porządnej deweloperskiej pracy, jaki teraz wykonują, ostatecznie da nam efekt podobny do No Man’s Sky i również Crossroads Inn odrodzi się niczym feniks z popiołów.
Gra nie osiągnęła jeszcze pełni swojego potencjału, obawiam się także, że przed twórcami nadal sporo pracy. Nie sposób jednak odmówić jej swoistego uroku oraz sporej grywalności. Werwa deweloperów w naprawianiu oraz dopieszczaniu tytułu dodaje nadziei na to, że mimo początkowych turbulencji finalnie otrzymamy naprawdę ciekawą produkcję.