Mam (wątpliwe?) szczęście, że w przeciągu dwóch tygodni trafiły mi się do recenzji dwie gry zmuszające do prób przeżycia w ekstremalnie nieprzyjaznych warunkach. Dzięki Metal Gear: Survive budowałem bazę w innym wymiarze, opanowanym przy okazji przez zombie, zaś Polacy z Sleepless Clinic rozbili mnie na mroźnej planecie, która oprócz ton śniegu ma do zaoferowania nie lada tajemnicę...
Symmetry stawia przed graczem niełatwe zadanie opieki nad grupą badaczy, mających na celu zbadanie skutego lodem świata gdzieś w kosmosie. Ekspedycja zalicza bardzo twarde lądowanie, przez co zamiast naukowych eksperymentów zabawimy się w mikrozarządzanie szybko topniejącymi zasobami rozbitego statku.
Zbieraj i naprawiaj
Aby nasza ekipa, składająca się początkowo z trzech kosmicznych rozbitków, miała szanse na przeżycie, musimy optymalnie wykorzystać umiejętności wszystkich jej członków. Jedni muszą zbierać drewno na opał (odległa planeta pod wieloma względami przypomina mateczkę Ziemię), inni zaś zająć się produkcją żywności. Jednak na dłuższą metę te działania nic nam nie dadzą…
Katastrofa jest w zasadzie nieuchronna, a nasi milusińscy ciągle ścigają się z czasem. Ciepło i jedzenie na niewiele się zdadzą, kiedy co chwilę dochodzi do licznych awarii. Konieczne jest zatem zbieranie różnego rodzaju części zapasowych, które posłużą nam do napraw. Gdy zbierzemy ich dostatecznie dużo, może w końcu uda się nawiązać łączność z trzecią planetą od Słońca, albo nawet odlecieć z tej wiecznie zamarzniętej sterty lodu dryfującej w kosmosie?

Naukowcy zmuszeni do ciężkiej fizycznej pracy mogą dosłownie umrzeć ze zmęczenia
Jedz i odpoczywaj
Czas upływa nieubłaganie, więc pozaziemscy pionierzy spinają się i pracują ile się da. Każdy musi jednak kiedyś odpocząć oraz wrzucić coś na ząb. Niestety sami nie upomną się o swoje, to gracz monitoruje „stan pacjentów” oraz w porę zaspokaja ich potrzeby. Jeśli się zagapimy, członek ekspedycji padnie z głodu lub zmęczenia, a nam zostanie jedynie decyzja, co zrobić ze zwłokami. Humanitarny pochówek, a może dostawa świeżego mięska do pustawej lodówki?
Poziom trudności z każdym mijającym dniem rośnie – dalsze wyprawy po drewno są bardziej męczące, a lista psujących się na stacji urządzeń, do których musimy znaleźć części zapasowe, robi się coraz dłuższa. Sama rozgrywka i jej zasady przypominają to, co mieliśmy już okazję zaznać przy okazji This War of Mine. Osobiście miałem też sporo skojarzeń związanych z Fallout Shelter, nad którym pastwię się już dosłownie od setek godzin.

Czasami łatwiej powiedzieć niż zrobić
Nie tylko survival
Samo przeżycie nie jest głównym celem gry. Oczywiście naprawa pojazdu i powrót do domu są początkowo głównym zmartwieniem ekspedycji, jednak ten kojarzący się z Marsjaninem koncept to ledwie wierzchołek nomen omen góry lodowej…
Wyprawa naukowa została wysłana w to miejsce nie bez powodu – uwagę badaczy przyciągnął tajemniczy sygnał, którego źródło być może uda się graczom jeszcze odnaleźć. Albo to ono odnajdzie ich? Walcząca o przeżycie ekipa wkrótce staje się świadkami (oraz uczestnikami) coraz dziwniejszych wydarzeń, które niejeden raz zmuszą gracza do podjęcia trudnych wyborów moralnych.

To nie było udane lądowanie
Ku chwale ojczyzny
Gra wzbudziła we mnie bardzo pozytywne uczucia, gdyż bardzo szybko załapałem „wczujkę” w jej klimaty. Tytuł ma też duży potencjał na regrywalność, gdyż każda misja różni się dostępnymi postaciami oraz kolejnością wydarzeń. Przy każdym przejściu gry przydzieleni zostają losowo wybrani członkowie załogi, a każdy z nich ma przypisane różne umiejętności i historie. A kiedy dobrniemy do końca trybu fabularnego, odblokowany zostaje tryb przetrwania, w którym naszym celem będzie przeżycie jak najdłużej.
Cała otoczka fabularna wystarczyłaby ledwie na kilka godzin, ale nie ma szans, aby komukolwiek udało się rozgryźć wszystkie mechanizmy gry za pierwszym razem. Stracicie wielu podopiecznych zanim odkryjecie, jak wysyłać ich na dłuższe wyprawy, które nie zakończą się zgonem w połowie drogi. Za każdym kolejnym podejściem widziałem, że radzę sobie coraz lepiej i było to naprawdę świetne uczucie, tak rzadko spotykane w dzisiejszych czasach – większość nowych tytułów daje nam z czasem coraz lepsze bronie i narzędzia, w Symmetry wszystko znajduje się w rękach gracza.

-30? Toż to ledwie chłodek
Świąteczna atmosfera?
Gra bardzo skutecznie buduje klimat tajemnicy dzięki niepokojącej ścieżce dźwiękowej, nazwanej przez twórców „atmosferyczną”. Co oznacza ten termin? Mianowicie nie usłyszymy tu muzyki jako takiej – tło dźwiękowe stanowią jedynie odgłosy otoczenia. Zwykle przeważa wśród nich jedynie szum wiatru i pracująca maszyneria, ale z czasem coraz częściej z głośników wydobywają się dźwięki, od których włos się jeży na głowie a my nerwowo zaczynamy rozglądać się w poszukiwaniu nowych kłopotów.
Nie zawodzi także oprawa wizualna. Ręcznie rysowana, wektorowa grafika zdominowana została przez pastelowe barwy. Całość skutecznie podkreśla surowość opuszczonego świata, którego tajemnice powoli odkrywamy. No i gra powinna spokojnie pójść nawet na najżałośniejszym starym laptopie, nie wyglądając przy tym brzydko.

Kiedy wszystko działa, jest nawet przyjemnie
Bilecik do kontroli i lecimy
Nie mam wątpliwości, że fani mikrozarządzania i survivalu poczują się dzięki Symmetry wprost wniebowzięci. Sporo do zaoferowania ma również pełna niespodzianek fabuła, utrzymana oczywiście w klimatach science fiction. Tytuł gry jest zresztą nieprzypadkowy, świat który odwiedzamy jest „symetryczny”, a rządzi nim jakaś złowroga obecność.
Dodać należy, że tytuł dostępny jest na PC i PS4 w bardzo atrakcyjnej cenie (odpowiednio 39,99 i 59,99 zł), co czyni zeń pozycję niemalże obowiązkową. Z czystym sercem polecam sterowanie myszką, pad nie jest zbyt wygodny w przypadku dwuwymiarowej, side-scrollowej grafiki. Osobiście chętnie zagrałbym w ten tytuł na tablecie, wydaje się być wręcz stworzony do dotykowych ekranów.

Zimno i smutno, czas ogrzać atmosferę!