Nawet i my – zatwardziałe mole książkowe – mamy wstydliwe czytelnicze sekrety. Zazwyczaj z okazji tak ważnych świąt jak Międzynarodowy Dzień Książki, na portalach internetowych, czy w gazetach pojawiają się listy typu „x pozycji, które powinieneś/powinnaś przeczytać”. My jednak postanowiliśmy podzielić się z wami tytułami, których jeszcze NIE przeczytaliśmy.
Archiwum Burzowego Światła (Brandon Sanderson)
Niesamowity świat, fascynujący bohaterowie, wartka akcja, wciągająca fabuła i wyjątkowy styl – w niemal samych superlatywach opowiadają o tej serii fani. Brzmi jak opis książki, którą każdy miłośnik fantastyki powinien przeczytać.
Od premiery pierwszego tomu – Drogi Królów – mijają właśnie cztery lata. Od tego czasu minimum raz na pół roku słyszę, że powinnam to przeczytać. I oczywiście wszystkie kolejne części. Najpierw czekałam aż tomów będzie więcej – krótka pamięć i długie przerwy pomiędzy kolejnymi woluminami nie współgrają ze sobą najlepiej. Teraz właściwie nie wiem na co czekam, bo Sanderson znajduje się na szczycie mojej listy must read. Pora to zmienić. – Ewa Zielińska
Diuna (Frank Herbert)
Stoi na półce od kilku lat, w pięknym wydaniu. Sześć tomów, twarda oprawa, kartonowy box. I stoi i czeka i się kurzy. Co kwartał sobie powtarzam, że to ten czas: święta, majówka, wakacje, długi weekend w listopadzie… i nic. A argumenty, że to klasyka, podstawa podstaw każdego miłośnika fantastyki? A Nebula z 1965 roku i Hugo w 1966? Czy to nadal nie skłania mnie do czytania? Składnia, ale nie teraz… kiedyś… jak będę miała więcej czasu… kiedyś, gdy przestanę brać bieżące nowości do recenzji i gdy w sklepie nie wrócę z kolejną książką pod pachą… Kiedyś na pewno poznam Diunę, a na razie trafia na półkę książek wstydu. A raczej zajmuje w niej pierwsze od wielu lat miejsce. – Patrycja Wieleba
Frankenstein (Mary Shelley)
Ta pozycja, nomen omen, straszy mnie z półki od około dwóch lat. Już bardzo dawno temu powzięłam sobie za cel przeczytanie wszystkich klasyków z gatunku horror i groza, takich jak Dracula czy Egzorcysta. Na samej górze listy widnieje jednak opowieść o nowo powołanej do życia kreaturze i za nic nie potrafię się zmotywować do odhaczenia tego tytułu. Zawsze znajduję coś innego, w moim mniemaniu równie interesującego. Mam nadzieję, że uda mi się w końcu tego nieszczęsnego Frankensteina zdjąć z haniebnej listy wstydu. – Aleksandra Woźniak

http://www.empik.com/lsnienie-king-stephen,p1043838180,ebooki-i-mp3-p
Lśnienie (Stephen King)
Najczęściej książki same wpadają mi w ręce – rzadziej dzieje się to z polecenia, czy mojego reasarch’u. Idąc do księgarni wybieram te, które są akurat dostępne. Czy to naiwna wiara w zrządzenie losu? Prawdopodobnie. Do tej pory czekam, aż na następnych książkowych łowach ujrzę na stosie przecenione Lśnienie Stephena Kinga. I będę czekać – być może ta przyjemność nie była mi jeszcze pisana! – Paulina Czajka
Pieśń lodu i ognia
Przyznaję się bez bicia – jeszcze nie miałam okazji się za to zabrać. O serialu nie wspominając… Ale kiedy nawet na rozmowie o pracę pytają Cię „Ale GoTa to Pani na pewno czytała?” a Ty mówisz, że nie… Do dziś wierzę że to właśnie przez to mnie nie zatrudnili. Potem trochę mieszkałam w Dubrovniku, mając okazję chodzić po miejscach gdzie kręcili serial i wiecznie tylko wysłuchiwałam „A tu było to, a tu było tamto!”. Czarę goryczy przepełnił natomiast fakt, że Pieśń lodu i ognia przeczytała już nawet moja mama, która nie jest wielką fanką fantastyki… To ja nie dam rady?! Potrzymajcie mi Pratchetta, Martinie nadchodzę! – Aleksandra Bohdziewicz
Sir Terry Pratchett
Nie czytałam nic, nigdy Terry’ego Pratchetta. Czy mi wstyd? Nie wiem, może trochę. Wszyscy znają jego utwory, chwalą je, a ja nie mogę się wypowiedzieć. Jednak kiedy przychodzi do sięgnięcia po któryś z jego tytułów, jak zawsze, czytam blurba. Wtedy ochota na lekturę pryska niczym bańka mydlana. Nie przekonuje mnie kompletnie nic, co z tyłu książki jest napisane, a przecież te fragmenty mają właśnie zachęcać, no nie? W każdym razie – dziwaczne, abstrakcyjne postaci i „humor” kojarzy mi się trochę z żenującym żartem Szymona Majewskiego i totalnie nie trafia w moje gusta czy styl śmieszkowania. Możecie linczować, możecie krzyczeć, możecie hejtować – Pratchettowi raczej podziękuję. – Adrianna Rakowska
Stanisław Lem
Na mojej liście książek, do których powinienem zajrzeć prym wiedzie Stanisław Lem. Nie przeczytałem ani jednego utworu naszego mistrza. Znam jego dorobek i wpływ na literaturę, ale jakoś nigdy nie potrafiłem się doń przekonać. Może stoi za tym fakt, iż nie lubię Sci-Fi? Nie wiem. Tak czy tak, to właśnie ten autor sprawia, iż czerwienię się już na samą o nim wzmiankę. – Mikołaj Mielczarek
Trylogia Z mgły zrodzony
To już trzy lata odkąd kupiłam tę trylogię. Dokładnie tyle czasu stoi na regale i łypie na mnie pięknym – bo narysowanym przez Dominika Brońka – okiem. Na dodatek wszyscy z mojego otoczenia, każą mi czytać te opasłe tomiszcza, bo świetne, rewelacyjne, wspaniałe, wyjątkowe i w ogóle och ach „naj”. A co ja na to? Rozjemca bym rewelacyjny, Dusza cesarza interesująca, a Idealny stan w sam raz na raz. No to co stoi na przeszkodzie? Hype. Im coś jest popularniejsze, tym bardziej się nakręcam, a w efekcie boleśniej rozczarowuję. Choć niby w przypadku Sandersona o zawodzie nie powinno być mowy… Jak żyć? – Wiktoria Mierzwińska
Grafika główna: Źródło