Strażnicy Galaktyki
Filmem, który nigdy nie powinien był powstać, są Strażnicy galaktyki. Jestem fanką uniwersum Marvela, mają lepsze i gorsze filmy, ale oglądam wszystkie. Niestety na tym seansie bardzo się zawiodłam. Tak naprawdę gorszym tworem jest druga część, ale gdyby nie powstała pierwsza, nie byłoby kontynuacji. Wiem, że znaczna większość fanów uwielbia tych bohaterów i historię. Nawet w rodzinie mam takie osoby, które uważają Strażników galaktyki za jeden z lepszych filmów. Dla mnie nic w nim się nie klei – od bohaterów przez historię, aż do zakończenia.
Pewna postać w filmie słusznie określiła tytułową piątkę bandą kretynów. Mamy półboga, o czym jeszcze nie wie, który ryzykuje życie pozostałych dla walkmana. Niemyśląca góra mięśni (Drax) również naraża wszystkich, bo chce zemsty, a Gamora gra do pięciu bramek jednocześnie. Najlepsi są nieludzie, czyli efekt eksperymentów na zwierzętach i wyrośnięta roślina. Ostatnia dwójka ratuje humorystyczną część, ale nie przykrywa niestety żenujących żartów Star-lorda. Między bohaterami nie odczuwam żadnej chemii – są po prostu zbieraniną przypadkowych osób, które na początku z mocno przekręconym kręgosłupem moralnym chcą zemsty lub pieniędzy, a potem w nieuchwytnym momencie zachodzi wielka przemiana i nagle są gotowi poświęcić się dla siebie i świata. Każda z postaci (oprócz Star-lorda) jest zabawna i ciekawa na swój sposób, ale jako grupa kompletnie się mijają na każdym polu. Ten film nie powinien był powstać, ponieważ zaburzył bardzo lubiane przeze mnie uniwersum i wprowadził do dalszych części Avengers postaci, których wolałabym tam nie oglądać. – Katarzyna Satława
Dołącz do dyskusji