Wiedźma-policjantka
Ktoś morduje młode kobiety, poddając je wcześniej torturom i jakiemuś rytuałowi – na zwłokach pozostają rany w kształcie starych run i świecące znaki. W toruńskiej policji z magicznych pozostali już tylko Witkacy i pewna patolożka, ale tylko ten pierwszy przyznaje się do swojego dziedzictwa. Oboje za to od pierwszego rzutu oka na ofiary wiedzą, że bez Dory się tym razem nie obejdzie.
Przedostatni tom heksalogii Jadowskiej to w pewnym sensie powrót do tego, co było na początku – spora część akcji dzieje się w Toruniu, a nie Thornie, Dora znowu bierze udział w śledztwie, spotyka współpracowników z komendy, przesłuchuje i tropi. Nawet trafia ponownie do piwnicy, co sama kilka razy ironicznie komentuje. Jeśli znacie Dzikie dziecko miłości, spodziewajcie się podobnego klimatu. Co prawda wciąż ważny jest tu wątek romantyczny, ale nie opiera się już na figurze trójkąta czy (na tym etapie znajomości) Triumwiratu wiedźmy, diabła i anioła. Jak zawsze autorka poświęci dużo miejsca relacjom międzyludzkim, jeśli widzieliście ilustracje, to wiecie – w tym odcinku najważniejszy będzie jednak Baal.
Starzy bogowie
Padło to imię – Karmazynowy Książę, król demonów i bóstwo płodności będzie pojawiał się często i znacząco przyczyni się do rozwiązania zagadki rytualnego mordercy oraz utrzymania głównej bohaterki przy życiu. Zobaczymy, jak mieszka i radzi sobie ze swoimi bardzo niepokornymi poddanymi, usłyszymy mity, nazywane tutaj wspomnieniami. W tym tomie relacja Dory z Baalem zostanie naprawdę sprawnie opisana, dzięki czemu ich więź nie opiera się w głowie czytelnika jedynie na stwierdzeniu „bo to taka wyjątkowa dziewczyna”.
Jeśli już padło stwierdzenie o niezwykłości pewnej przeanielonej wiedźmy – skrótowy opis tego tomu może wywołać w niektórych wrażenie, że naprawdę mamy tu bohaterkę, która jest mocno przesadzona. Jak wiecie, dziedzictwo Dory jest niezwykłe, co daje jej szerokie spektrum mocy i wiąże jej los z wieloma magicznymi rasami – wilkami, wampirami, magią płodności. Jakby tego było mało, ciągle wpada w niezwykłe tarapaty i wychodzi z nich (jak dotąd) zwycięsko. Nawet teraz demon, z którym przyjdzie jej walczyć, jest naprawdę niesamowitą istotą. Myślicie sobie: przesada? Ktoś tu leczy kompleksy? Powściągnijcie wodze krytyki, tarapaty Dory okażą się nieźle uzasadnione, ale tego dowiadujemy się dopiero w trakcie śledztwa. Trudnego i niewdzięcznego jak każde, bo przecież nawet bliscy przyjaciele niechętnie dzielą się tajemnicami ze śledczymi.
Drugie wydanie
Nowa edycja heksalogii od Sine Qua Non, z piękną tęczą na grzbietach, to, jak wiecie, drugie wydanie tego cyklu. Zostało nieco poprawione, ale od pierwszych tomów wydawnictwo i autorka postanowili, że zmian będzie jak najmniej. Wydaje mi się, że tym razem mogli poprawić ciut więcej, albo dać sobie czas na wypuszczanie kolejnych tomów. W tekście zostało trochę irytujących powtórzeń, które łatwo byłoby usunąć. Możliwe, że osoby niezajmujące się pisaniem ich nie dostrzegają, a ja mam odruch wyłapywania i poprawiania takich rzeczy i tylko on odpowiada za moje nieprzyjemne doznania. Faktem jest, że kilka dalszych poprawek nie zaszkodziłoby Egzorcyzmom Dory Wilk.
Przy okazji tej edycji Heksalogii o Wiedźmie położono duży nacisk na warstwę wizualną – mamy wspomnianą przeze mnie tęczę, którą A.D. 2020 naprawdę trzeba docenić, ale też świetne ilustracje Magdaleny Babińskiej. Ich urok polega między innymi na tym, że dla osób znających książkę sprawiają wrażenie absolutnych spojlerów, ale dla czytelnika przed lekturą są jednak czymś w rodzaju trailera. Można przejrzeć je przed przeczytaniem pierwszego zdania, rozpoznać bohaterów, pozastanawiać się, o co chodzi – i dalej dać się zaskoczyć. Na tym polega przecież dobry teaser – włącza wyobraźnię, nie zdradzając zwrotów akcji.
Mamy za sobą pięć tomów przygód Dory, zbliżamy się do wielkiego finału. Końcówka Egzorcyzmów tym razem nakreśla (chyba) punkt startowy Na wojnie nie ma niewinnych. Przekonam się za chwilę, na ile ten cliffhanger zdradza intrygę kolejnej książki; może będzie tylko punktem wybicia dla czegoś o apokaliptycznych rozmiarach? W końcu przyjaźniąca się ze wszystkim wiedźma napsuła już tyle krwi szarym eminencjom wierzącym w stare dobre „dziel i rządź”, że kolejny konflikt nie ma szans pozostawać lokalnym zawirowaniem.