Przygody NPC-a
O tym mniej więcej opowiada ta wybuchowa komedia sygnowana twarzą niezastąpionego Ryana Reynoldsa. Bowiem to właśnie ten aktor, który zdobył sobie światową sławę rolą nieśmiertelnego najemnika nieustannie łamiącego czwartą ścianę, wciela się w Guy’a. Bohater ten jest postacią niezależną w grze. Zgodnie ze swoim oprogramowaniem codziennie wstaje, wychodzi do pracy w banku, spokojnie daje się obrabować kolejnym graczom wypełniającym misje, pije tę samą bezsmakową kawę i marzy o kupnie butów, na które nigdy nie będzie go stać. Pewnego dnia Guy jednak odkrywa, że nie jest taki jak wszystkie postaci niezależne. Co więcej, może sam decydować o swoim losie!
Fabuła na nasze czasy
To historia tak samo nieprawdopodobna, jak pasująca do naszych czasów. Starsi widzowie nie zrozumieliby praktycznie większości pojawiających się tu gagów czy nawiązań bez znajomości, chociaż w minimalnym stopniu, świata gier wideo. Film bowiem sypie jak z rękawa aluzjami nie tylko do przeróżnych produkcji konsolowych, pokroju chociażby wspomnianego w nagłówku GTA, ale także do ogółu kultury popularnej. Mam nadzieję, że nie zniszczę nikomu zaskoczenia, mówiąc, że pojawiają się tu motywy z Gwiezdnych wojen, a gościnny występ zalicza sam… Kapitan Ameryka! Dokładnie, jeśli na chwilę zapomnimy o konwenansach różnych uniwersów, moglibyśmy stwierdzić, że najsłynniejszy obrońca USA spotyka tutaj Deadpoola! Odłóżmy na bok te gdybania i przyjrzyjmy się, dlaczego ten prosty film jest tak dobry.

Źródło: polygon.com
Show jednego aktora
Siłą tej produkcji jest Ryan Reynolds. Można to sobie powiedzieć wprost, bowiem ten aktor już wielokrotnie udowodnił, że potrafi unieść ciężar całego filmu samą swoją obecnością. Tutaj komik dwoi się i troi, żeby pokazać śmieszność uświadomionej postaci niezależnej. Co więcej, nie musiał się aż tak bardzo starać, bowiem reszta obsady także radzi sobie świetnie, a zamysł filmu broni się sam. Taika Waititi i Joe Keery tworzą idealny duet obrazujący diabolicznego właściciela studia gamingowego oraz oszukanego programistę. Jedynie Jodie Comer nie do końca przekonała mnie tu swoją rolą dziewczyny, która zakochuje się w NPC-u. Nie jest jednak denerwująca w swojej kreacji, więc możemy jej wybaczyć.

Źródło: stuff.co.nz
Mieszanka wybuchowa
Free Guy to produkcja, która aż kipi od akcji i humoru. Przedstawienie uniwersum gry komputerowej od środka pozwoliło twórcom na swobodę, której dotąd nie widzieliśmy. Eksplozje, transformacje, zwariowane postaci, pojazdy nie z tej ziemi, potwory, mutanci – ten film ma wszystko! Także humorystyczny aspekt produkcji został wykonany naprawdę dobrze. Epizodyczne role takich aktorów jak chociażby Channing Tatum wywołują uśmiech na twarzy, a ich współpraca z Reynoldsem pokazuje najwyższy poziom komedii. Już dawno nie zdarzyło się, żebym podczas seansu autentycznie się śmiał. Tutaj się udało. Jeśli mi nie wierzycie, to sami zobaczcie, jak Guy grany przez Reynoldsa stara się przyjąć „złowieszczą pozę”, siedząc na masce samochodu.

Źródło: hollywoodreporter.com
Pudełkowe wydanie
Wydanie na DVD w Polsce to dzieło Galapagos. Firma dostarczyła nam obraz najwyższej jakości oraz wiele możliwości wyboru ścieżki dźwiękowej i ewentualnych napisów. Nie doświadczymy tu żadnych dodatków, jednak sam projekt okładki robi świetne wrażenie. Zachowany został duch filmu, dzięki czemu Free Guy w wydaniu DVD z pewnością stanie się ozdobą każdej kolekcji.
Odpowiednie nastawienie kluczem do sukcesu
Mimo moich pochwał należy pamiętać, żeby do filmu odpowiednio podejść. Nie jest to wymagający seans na poważne posiedzenie. To zaskakująco dobra, lekka produkcja do obejrzenia w weekend w gronie znajomych. Free Guy’a cechuje świetne aktorstwo i ukłon w stronę popkultury za pomocą licznych nawiązań. Jeśli lubicie wyłapywać tzw. easter eggi i Ryana Reynoldsa, nie zawiedziecie się.