Mutanci z Ziemi-1610 wracają do akcji! W piąty tomie przygód mierzą się z Misterem Sinisterem, Mojo i organizacją Fenris. Kłopoty pojawiają się jednak także wewnątrz grupy.
Bycie w X-Men nie jest łatwe
Piąty tom serii Ultimate X-Men to trzy różne historie, połączone oczywiście poprzez głównych bohaterów. Na początku drużyna musi poradzić sobie z bezwzględnym mordercą mutantów – Misterem Sinisterem. Wpierw jednak trzeba go wytropić, co wcale nie jest takie łatwe. Przy okazji w grupie dochodzi do konfliktów. A to za sprawą romansów i zdrad!
Druga opowieść kontynuuje wątek miłosny, w który wplątani są m.in. Iceman i Rogue. To właśnie druga z postaci zostaje uprowadzona przez korporację Fenris, która proponuje jej możliwość zablokowania mocy w zamian za wykonywanie dla zleceń. Na scenie ponownie pojawia się także Gambit. Tymczasem pozostali członkowie ponownie muszą rozpocząć śledztwo i odnaleźć przyjaciółkę.
Na koniec dostajemy historię zatytułowaną Najniebezpieczniejsza gra, w której poznajemy Mojo i Longshota. Pierwszy z nich prowadzi kontrowersyjny program telewizyjny, w którym odbywają się polowania na mutantów. Drugi natomiast staje się ofiarą. Oczywiście homo superiors nie mogą tego zostawić i postanawiają ruszyć z misją ratunkową. Tyle że nie do końca przestrzegają zasad ustanowionych przez Xaviera, a i sama sprawa okazuje się mieć drugie dno. Jak nie trudno się domyślić, powoduje to dodatkowe kłopoty.
Alternatywnie
Autorem historii przedstawionych w piątym tomie Ultimate X-Men jest Brian K. Vaughan. Wielokrotny lauret Nagrody Eisnera oraz twórca takich komiksów, jak Paper Girls, Runaways czy Y: The Last Man, dopiero wchodzi na Ziemię-1610, przejmując pałeczkę po Brianie Michaelu Bendisie. W mojej opinii ta zmiana wychodzi na plus. Poprzedni tom był bowiem przeciętny, a teraz seria odzyskuje sporo jakości. Nie można tu jednak mówić o zupełnej świeżości. Scenarzysta kontynuuje bowiem historię stworzoną przez poprzedników (przed Bendisem serią zajmował się także Mark Millar) i łączy alternatywną historię X-Men z tym, co znamy już ze świata 616. Wprowadzeni zostają kolejni bohaterowie. Poza wspomnianym już Longshotem możemy tu spotkać także chociażby Sunspota wspominającego o odpowiedniku New Mutants. Vaughan jednak daje nam dużo więcej akcji, dzięki czemu robi się znaczniej ciekawiej. Poprzednio mieliśmy więcej rozmów niż przygód, tu rzecz ma się zupełnie inaczej. Jest czas na rozwój bohaterów i pokazanie panujących między nimi relacji, jednak cały czas też coś się dzieje. Mamy też kilka tajemnic i całkiem udanych plot twistów. Do tego intrygi kryminalne i wątki miłosne. Wszystko opowiedziane w przystępny i wciągający sposób. Wisienką na torcie można natomiast nazwać alternatywne wersje Mistera Sinistera i Apocalypse’a, zupełnie inne od tych znanych nam z głównej serii komiksowej.
Doświadczenie robi swoje
Za stronę wizualną komiksu odpowiadają dwaj doświadczeni rysownicy – Andy Kubert i Stuart Immonen. Już same ich nazwiska są gwarancją dobrych plansz dopasowanych do rozwoju wydarzeń. Może nie ma tu jakiejś nutki polotu czy niewidzianych wcześniej rozwiązań, ale to kawał solidnych prac na wysokim poziomie, które cieszą oko. Ponownie spory plus należy dać za ciekawy sposób przedstawienia alternatywnych wersji Mistera Sinistera, Mojo i Longshota. Dodajmy jeszcze, że na końcu znajdziecie dodatek w postaci szkiców okładek od Immonena, które z pewnością przydadzą się w ramach ciekawostek dla osób rysujących komiksy samemu.
Solidna dawka mutantów
Podobnie jak poprzednie tomy, także i ten wydany został w twardej oprawie, a czarne boki pasują do reszty kolekcji. Wydawnictwo Egmont wzbogaciło go o krótki wstęp z przypomnieniem wcześniejszych zdarzeń, a także cztery strony listu napisanego przez autora Briana K. Vaughana, w którym opowiada on o swojej przygodzie ze światem Ultimate oraz procesie powstawania zeszytu. Podobnie jak wspomniane wcześniej szkice jest to bezcenny poradnik dla wszystkich, którzy marzą o pisaniu scenariuszy do komiksów. Dodatki świetnie uzupełniają piąty tom, ale oczywiście nie są najważniejsze. Jak już wspomniałem, sama historia prowadzona jest w sposób ciekawy i wypada dużo lepiej od poprzedniego tomu. Na oprawę graficzną także narzekać nie można. Dlatego jeśli polubiliście X-Men z Ziemi-1610, to z pewnością warto sięgnąć po najnowsze wydanie.