All that pop!
Każdy rozdział Mojej opętanej przyjaciółki nosi tytuł podkradziony z piosenki popwej, rockowej, romantycznej lub dramatycznej. Główne bohaterki śpiewają do radia Philla Collinsa, ale podkładają pod niego własne słowa, naprawdę „gupie”. Wszyscy tak robiliśmy, mając naście lat, w tym gorącym okresie nieustępliwej kreatywności i wiecznego eksperymentu. Grady Hendrix pozwoli wam poczuć się znowu gówniarą, która może wszystko, a na pewno wszystko czuje. I do tego dobrze się uczy.
Dziewczyny z tego horroru dogadałyby się z bohaterką Lady Bird, starszymi dzieciakami ze Stranger Things, na pewno poradziłyby sobie w lesie z Lumberjanes. Ta pierwszoplanowa pochodzi z biednej rodziny, druga, czyli tytułowa opętana przyjaciółka, z bogatej i do bólu konserwatywnej. Razem starają się stworzyć dla siebie bezpieczną przestrzeń, w której da się swobodnie oddychać i śmiać. Ich ochroną, magicznymi artefaktami i bronią na wampiry, są kasety z amatorskimi składankami, podłe piwo, makijaż i lakier do włosów. A czasami nawet kochany w dzieciństwie E.T.
Jeśli czytaliście Sprzedaliśmy dusze, wiecie, że Hendrix potrafi nie tylko pisać o muzyce, ale poniekąd i muzyką. To samo wydarzy się w tej książce, do piosenek dojdą filmy na VHS i generalnie popkultura lat 80. Dla polskiego odbiorcy często bardzo niszowa i niezbyt znana, Hendrix opowiada przecież o dorastaniu na amerykańskiej prowincji, kiedy on sam też pewnie chwytał się wszystkiego, co leciało w TV i choć na chwilę wyrywało z szarości małego miasteczka.
Samotność nastolatek
W jednym z wywiadów o swojej najnowszej książce The Southern Book Club’s Guide to Slaying Vampires Hendrix stwierdził, że w Mojej opętanej przyjaciółce pastwił się strasznie na dorosłych. Faktycznie, dzieci interesują tu rodziców głównie po to, żeby nie przynosiły wstydu. Dopóki nie ma problemu, są fajne. Jeśli zaczyna się z nimi dziać coś niedobrego, to prawdopodobnie ich wina i trzeba je jakoś ukarać. Matki i ojcowie skupiają się przy tym na zamiataniu wszystkiego pod dywan, nawet jeśli to ktoś zrobił krzywdę ich nastolatkowi. Po co komu cyrki i plotki?
Diagnoza dotycząca stanu dobrej rodziny z przedmieścia jest u Hendrixa miażdżąca. Dzieciaki są ze swoimi problemami zupełnie same. Często próbują je rozwiązać na kuriozalne sposoby. Czy opętanie i egzorcyzm (tytułowy w oryginalnej wersji językowej) są właśnie gówniarskim wyskokiem? A może wręcz przeciwnie – diabeł rzeczywiście postanowił odebrać komuś duszę? I jak to się ma do amerykańskiej religijności?
Między Krzykiem a Lynchem
Po pławieniu się w nostalgii o zapachu tanich kosmetyków i benzyny (amerykańskie dzieciaki żyją w swoich samochodach) Hendrix przechodzi do klimatów mocno fizjologicznych, a wreszcie Egzorcysty. Po drodze zafunduje odbiorcy szaloną komedię o głęboko wierzących siłaczach. Książka, która zaczynała się „obyczajowo”, grawituje stopniowo w stronę groteski pomieszanej z grozą. Wplatanie nieproporcjonalnie mocnych scen w narrację o zwykłym życiu też widzieliśmy już w Sprzedaliśmy dusze, można więc uznać to za kolejny typowy dla tego autora zabieg. Hendrix mówi, że fascynuje go to, jak nagle zabawa może obrócić się w sytuację zagrożenia życia. Najczęściej przydarza się to dzieciom, które nie potrafią przewidzieć wszystkich konsekwencji swoich działań. Ale przecież nie zawsze to my sami sprawiamy, że robi się groźnie.
Polskie wydanie
Jak wiecie, Vesper stawia na porządnie wydane, dobre i oryginalne książki. Grady Hendrix wpisuje się w taki styl idealnie. Sprzedaliśmy dusze zyskało w „naszej” wersji konkretną metalową oprawę. Moja opętana przyjaciółka też jest dopracowana do ostatniej strony, okładka przypomina kasetę VHS, dalej mamy fragmenty szkolnej kroniki czy złotych myśli, a nawet psychotesty. Wyszło przepięknie, nostalgia cieszy jeszcze zanim zdejmiecie folię.
Jeśli chodzi o tłumaczenie Macieja Machały, można się już trochę poczepiać. Kilka razy opatruje swoje decyzje przypisami, które w zasadzie nie są potrzebne odbiorcy nieznającemu oryginału. Od czasu do czasu zdarzają mu się kalki z angielskiego, ale raczej nie będą widoczne dla każdego czytelnika – mnie czasem wybijały z rytmu. Mimo tych uwag myślę, że wykonał dobrą robotę, trafił mu się do cna amerykański tekst, pełen specyficznych dla tej kultury zwrotów i nawiązań do popkultury.
Moja przyjaciółka opętana została napisana dwa lata przed polskim debiutem Hendrixa, Sprzedaliśmy dusze. Mam nadzieję, że Vesper wyda jego pozostałe książki, cofając się w przeszłość albo skacząc do teraźniejszości po The Southern Book Club’s Guide to Slaying Vampires. To swoisty sequel powieści o nastolatkach opowiadający tym razem o ich rodzicach. Widocznie nie wszyscy byli totalnie beznadziejni.