Akwarele
Tym, co najbardziej zaskakiwało, kiedy sięgało się po Descendera, były rysunki. Lekkie akwarele i wyraźnie widoczna faktura papieru, na którym malowano plansze, nie są typowe w komiksach. Kiedy mijał jednak pierwszy szok, szybko przychodził zachwyt nad stylem Dustina Nguyena. Czytając Orbitalną mechanikę, można zwrócić uwagę na jedną rzecz. Chociaż rysunki są świetne i doskonale ilustrują historię, to można wyobrazić ją sobie rysowaną innym stylem. W wypadku poprzednich odsłon tej serii takie myśli się nie pojawiały. Trzeba tu jednak podkreślić, że nie wynika to z pogorszenia się jakości prac. Dalej stoją one na wysokim poziomie i wciąż można się zachwycać wybranymi rysunkami. Po prostu nie są już one tak nierozerwalnie związane z historią.
Kompozycja początku tomiku jest bardzo ciekawa. Twórcy w zasadzie z kadru na kadr zmieniają miejsce akcji i przedstawianych bohaterów. Zdarza się, że dwa ujęcia z rzędu tyczą się jednego wydarzenia, ale przez pierwsze piętnaście stron to wyjątek. Jako czytelnicy jesteśmy przerzucani pomiędzy trzema rozgrywającymi się równocześnie scenami. Wbrew pozorom ten zabieg świetnie działa. Nie powoduje zagubienia, a nadaje wszystkiemu niesamowitej dynamiki – podkreślając tym samym opis tego, co ma miejsce.
Rozmach
Komiks skupia się na osobach, jednak w tle wyraźnie widać dużo większą skalę wydarzeń. Akcje podejmowane przez jednostki będą wpływały na miliony – a przynajmniej na to wygląda. Póki co fabuła wciąż skupia się bardziej na niewielkich wycinkach uniwersum. To pojedyncze osoby podejmują decyzje, walczą czy spotykają się. Jednak przez kolejne strony narasta w nas oczekiwanie na finał. Podczas lektury spodziewamy się, że już zaraz narracja zmieni skalę. Jednak jeszcze to nie następuje. Można jedynie przypuszczać, że w kolejnym tomie dojdzie do tej zmiany.
Uczucia
Trzeba zwrócić uwagę na uczuciowy wymiar tej historii. Po raz kolejny wyraźnie widzimy, że uczucia nie są domeną jedynie ludzi czy innych istot białkowych. Roboty, tak samo jak my, czują i potrafią być dobre lub złe. Poświęcenie dla innych, wiara w wybraną przez siebie sprawę, wyrzuty sumienia – to wszystko możemy obserwować u bohaterów, bez względu na to, z czego zbudowane są ich ciała. Oczywiście temat ten nie jest niczym nowym w fantastyce naukowej, jednak wciąż pozostaje ważny. Może nawet teraz ma on większe znaczenie niż kiedyś. Co prawda wciąż jeszcze jesteśmy bardzo dalecy od konstrukcji sztucznej inteligencji w takiej formie, jak się ją portretuje w popkulturze, jednak w naszych rozważaniach o prawach dla tak stworzonego życia wciąż pozostajemy w niemal tym samym miejscu co niegdyś.
Najmocniejszą stroną czwartej odsłony Descendera jest niewątpliwie fabuła. Historia prezentuje się lepiej niż w poprzednim tomie i bliżej jej poziomem do początku cyklu. W kwestii poruszanej problematyki nie pojawiają się za bardzo nowe koncepcje, ale całość jest jak dotąd spójna. Wszystko zaś oprawiono świetnymi rysunkami. Komiks czyta się naprawdę wyśmienicie.