Kultowo
Seria o Jamesie Bondzie szybko skradła serca wielu widzów i, co warto podkreślić, kradnie je nadal! Powodów jej popularności jest wiele, ale – wierząc specjalistom prowadzącym stronę Bond Breakdown – niektórzy agenci, podobnie jak filmy, w których się pojawiali, wydają się wyjątkowe. Zgodnie z rankingiem IMDB najlepiej ocenianą odsłoną serii jest Casino Royale. Tuż za nią podążają Goldfinger, Skyfall, From Russia with Love, Dr No, Goldeneye, The Spy who Loved Me, Thunderball i inne. Znakomita przewaga starszych filmów o agencie 007 stawia przed nowymi propozycjami kinowymi wiele wyzwań. Czy No Time to Die sprosta(ło) oczekiwaniom widzów?
Agent na emeryturze?
James Bond (Daniel Craig) wycofał się z czynnej służby i obecnie spędza czas na Jamajce, ciesząc się życiem. Kiedy jego stary przyjaciel, Felix Leiter (Jeffrey Wright) z CIA, zwraca się do niego z prośbą o pomoc, nie waha się jednak i odnawia licencje na zabijanie. Pozornie prosta misja, której celem jest uratowanie uprowadzonego naukowca, naprowadza Bonda na ślad tajemniczego złoczyńcy – Lucyfera Safina (Rami Malek) – dysponującego nową, niezwykle niebezpieczną technologią. Czy i tym razem misja agenta 007 się powiedzie?
Zwabieni atrakcyjnymi zwiastunami, oglądamy Nie czas umierać z zaangażowaniem. I tak powinno być, bo w filmie naprawdę wiele się dzieje*. Nie chcę serwować spojlerów, więc w tej recenzji nie pojawią się szczegóły dotyczące fabuły, rozłożonej na 157 minut filmu. Śmiem jednak twierdzić, że jest to niewątpliwie jedna z najodważniejszych produkcji z całej franczyzy – przede wszystkim jakość, nie ilość, ale i stworzenie wyrazistych postaci, które na długo zapadają w pamięć.
Emocji nie braknie
Daniel Craig godnie żegna się z serią o Jamesie Bondzie, kończąc pewien etap zarówno w swoim życiu, jak i w życiu fabularnego bohatera. Nieco słabiej, ale również interesująco, wypada Rami Malek – filmowy antagonista, groźny przeciwnik agenta 007. W filmie Cary’ego Joji Fukunagi warto również wyróżnić kreacje Léi Seydoux, Ralpha Fiennesa, Bena Whishawa oraz Naomi Harris. Oglądając Nie czas umierać, największą frajdę sprawiły mi liczne easter eggi. Ich obecność zachęciła mnie do przypomnienia sobie innych przygód agenta 007, m.in. Żyje się tylko dwa razy czy W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości. Zdradzę również, że w omawianej produkcji zachwyciła mnie muzyka, skomponowana przez Hansa Zimmera (wspierali go gitarzysta Johnny Marr oraz producent Steve Mazzaro). Ogromne gratulacje należą się także Billie Eilish wykonującej tytułową piosenkę z filmu (dołączyła ona tym samym do grupy zasłużonych dla uniwersum artystów – Shirley Bassey, Madonny, Adele, Sama Smitha).
O wydaniu DVD
Recenzowana przeze mnie propozycja Galapagos może być uznawana za raczej skromną (chociaż na rynku pojawiły się również inne wydania – Blu-ray oraz 4K UHD Blu-ray). Na płycie, schowanej w estetyczne pudełko, nie znajduje się w sumie nic poza filmem. Owszem, możemy wybrać język (ścieżkę dźwiękową oraz napisy), a także przejść do wybranych scen, jednak próżno szukać materiałów dodatkowych. Szkoda. Ze swojej strony rekomenduję oglądanie Nie czas umierać w oryginale, wtedy – w mojej opinii – odczucia są najbardziej intensywne. Być może Nie czas umierać nie zasługuje na miano najlepszego filmu o przygodach agenta 007, ale prezentuje oryginalną koncepcję, zwieńczoną nieoczekiwanym zakończeniem.
*Wyłączając sceny quasi-romansowe.