Munchkin
Jedną z najbardziej wrednych karcianek jest Munchkin. I w świecie Harry’ego Pottera znalazło się miejsce na otwieranie drzwi i pokonywanie potworów. Kto występuje w roli czarnych charakterów? Jest tego sporo, a fani twórczości J.K. Rowling na pewno rozpoznają wszystkich m. in. Toma Riddle’a, Śmierciożercę, Nagini i Puszka. Pomóc w walce mogą nam Zgredek, Luna czy Neville. Zamiast zbroi założymy Pelerynę-Niewidkę, w walce pomoże nam Miecz Gryffindora, Puchar Turnieju Trójmagicznego podniesie nasz poziom o 1, kremowe piwo zmusi zaś innego gracza do zaangażowania się w walkę, a Avada Kedavra… no cóż, po prostu Was zabije. Ze 168 kart drzwi i skarbów wylewa się tyle klimatu, ile nie widziałam w żadnej innej wersji tej gry.
Może to dobry moment na wyznanie – nie lubię Munchkina. Doceniam genialny humor, śmieszne grafiki, mnogość tematów do wyboru, ale mimo wielu prób z kilkoma odsłonami, nie udało mi się zaprzyjaźnić z tym tytułem. Do czasu szalonej decyzji o zakupie wersji potterowej, na co zdecydowałam się tylko i wyłącznie z powodu lubianego uniwersum. I sukces. Munchkinowych maniaków nie muszę przekonywać, oni mają już swoje ulubione pudełka. Fanom Harry’ego polecam bardzo. Natomiast gracze nierozumiejący fenomenu tej pozycji – nie martwcie się! Jest szansa na to, że traficie na swoją wersję. Moją jest właśnie potterowa.