Platformówki to dla mnie intrygujący gatunek gier, lecz bynajmniej nie dlatego, że charakteryzuje je jakaś fantastyczna, głęboka fabuła czy skomplikowana mechanika. Ciekawi mnie fakt, iż pomimo braku bądź szczątkowej ilości powyższych elementów, tego typu gry potrafią być naprawdę wciągające. Jedną z takich produkcji jest Collapsed.
Doborowe towarzystwo
Historia platformówek sięga bardzo, ale to bardzo daleko. Nie skłamię, jeśli pokuszę się o stwierdzenie, że gatunek ten w pewnej mierze położył podwaliny pod ogólny rozwój gier. Na przestrzeni lat powstało ich całe mnóstwo, począwszy od takich tytułów jak legendarne już Prince of Persia, przez kolejne odsłony Super Mario Bros, kończąc na zdecydowanie bardziej współczesnych produkcjach, jak na przykład Katana Zero. Gatunek ten, co można zobaczyć, ma swoich przedstawicieli zarówno w szeregach dużych firm, jak pośród niszowych deweloperów, specjalizujących się w produkcjach typu indie. Fani nie mogą zatem narzekać na klęskę urodzaju, gdyż tych gier jest dosyć dużo. Pozostaje jednak jedno pytanie, a mianowicie: Skąd obecnie bierze się popularność tego typu tytułów? O ile lata temu, kiedy komputery oraz granie jako takie dopiero stawiały pierwsze kroki, pewnym uzasadnieniem były rzecz jasna ograniczenia sprzętowe. Nie oszukujmy się, komputery sprzed dwudziestu lat nie grzeszyły mocą obliczeniową. Potem było już tylko lepiej i absolutnie nic nie zwiastuje końca platformówek jako gatunku. Z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, iż dziś mają się one równie dobrze, a być może nawet bardziej niż dobrze, co kiedyś. Pośród nowych przedstawicieli tego rodzaju znajduje się Collapsed, wyjątkowo sympatyczna i – mimo pewnych kompromisów – dość wciągająca rąbanina.
Polowanie czas zacząć!
Collapsed to przedstawiciel specyficznego gatunku, czyli tak zwanego roguelike. Co to oznacza w praktyce? Gracz trafia do ciągu liniowych plansz, które przypominają coś na kształt lochów. Generowane losowo mapy są wypełnione przeróżnymi fantami oraz rzeszami przeciwników. Warto także dodać, że śmierć postaci przerywa rozgrywkę i cofa nas do jakiegoś punktu wyjściowego. W dużym uproszczeniu, to by było na tyle. Jak się do tego ma Collapsed? Nie będzie nadużyciem, jeśli określę grę mianem platformówki, gdyż łączy pewne jej elementy z cechami typowego roguelike’a. Owszem, esencją rozgrywki pozostaje przemierzanie liniowych mapek i tłuczenie kolejnych oponentów, jednak możemy to robić jedną z czterech postaci, które potem mamy okazję rozwijać pod względem cech oraz ekwipunku. Producenci oddają nam do dyspozycji strzelca, typowego wojownika, hybrydę dwóch poprzednich i coś na kształt łotra. Przyznam, że jest to miły dodatek, dzięki któremu możemy podejść do rozgrywki na swój sposób. Kiedy już przejdziemy do właściwej części gry, z pewnością docenimy każde ułatwienie, dodatkową umiejętność czy możliwość modyfikacji postaci. Produkcja nie należy do najprostszych, choć na samym początku można odnieść dosyć mylne wrażenie, że to kolejna lekka platformówka. Nic z tych rzeczy! Już pierwsze spotkanie z oponentami może wyprowadzić nas z błędu. Trzeba jednak wziąć poprawkę na fakt, iż stopień trudności zależy w pewnej mierze od mapy, na której się akurat znajdujemy, a tych jest kilka. Nie mamy większego wpływu na to, gdzie trafimy. Raz może to być postapokaliptyczne miasto, innym razem dżungla lub stacja kosmiczna. Wszystkie plansze są podzielone na trzy podetapy, które odblokowujemy, przechodząc przez specjalne portale. Żeby je otworzyć, musimy uprzednio wybić wszystko, co się rusza wokół nich, a kiedy już z nich skorzystamy, na samym końcu naszego trójboju czeka oczywiście boss.
Ale po co to wszystko?
Sama rozgrywka w Collapsed jest naprawdę przyjemna, bardzo szybko można stracić panowanie nad upływającym czasem i poświęcić tej prostej gierce parę ładnych godzin. Nieco irytujące jest to, że każda śmierć oznacza powrót do wyboru jednego z początkowych poziomów, lecz na szczęście żaden z zebranych przedmiotów nam nie ginie. Wszystko to pomimo braku jakiejkolwiek angażującej fabuły. Producenci nie silili się na zawoalowane intrygi i głęboką historię, bo też nie oszukujmy się, nie ma tu na to miejsca. Jesteś łowcą i ruszasz na polowanie w bliżej nieokreślonym, postapokaliptycznym świecie. Tylko tyle? Tak, tylko tyle i to w zupełności wystarczy.
Jak Cię widzą…
…tak Cię piszą. Tak i ja napiszę, że Collapsed to produkcja dość przyjemna dla oka, pozbawiona jakichś szczególnych bubli. Stylistyka science fiction/postapo stoi w tym wypadku na satysfakcjonującym poziomie. Mapy są dopracowane i naprawdę klimatyczne, co uprzyjemnia rozgrywkę. Zdarzyło mi się zatrzymać tylko po to, żeby przyjrzeć się otoczeniu (polecam zwłaszcza na leśnych poziomach). Same modele także są bez zarzutu, choć wszelkie humanoidalne istoty, z naszym protegowanym włącznie, mają dziwną tendencję do przybierania nieco dziwnych póz w spoczynku. Tym niemniej, jako że Collapsed oferuje dość dynamiczną rozgrywkę, nieczęsto przyjdzie nam obserwować owe osobliwe zjawisko. Skoro już o dynamice mowa, to z kolei animacje prezentują się już bez zarzutu. Walka oraz poruszanie się wyglądają widowiskowo i trzeba się przy nich czasami napocić. Oprawa dźwiękowa jest w porządku i chyba wiele więcej nie da się na jej temat napisać. Wprawdzie brakuje nastrojowych utworów, jakie usłyszymy na przykład w innej platformówce Hell is Other Demons, ale Collapsed nie stawia aż tak mocno na klimat. Coś tam strzela, coś tam klika i nie bolą od tego uszy, to wszystko.