Dragon Ball to seria, do której mam ogromny sentyment. Kultowy tytuł sprawił, że rozpocząłem swoją przygodę z mangą i anime. W szczenięcych latach niemal każdy z wypiekami na twarzy śledził serial o przygodach „Songo” i spółki, a płyty z rozmaitymi wersjami rozpikselowanego M.U.G.E.N.-a krążyły pomiędzy kumplami. Z tego względu byłem bardzo ciekaw profesjonalnej bijatyki 2D od Arc System Works i Bandai Namco.
Intuicyjność dla Japończyków
Zabawę z FigherZ zaczynamy od wyrażenia zgody na długaśny regulamin i nie krótszą politykę prywatności, które trzeba przewinąć na sam dół, żeby można było je zaakceptować. Później musimy utworzyć konto, wybrać awatar (jednego z bohaterów DB w wersji chibi), język, region oraz tak zwane „lobby”, czyli w gruncie rzeczy serwer/pokój. Naszym oczom ukazuje się hub, po którym poruszamy się naszym chibikiem. Do wyboru otrzymujemy cztery: grę online, samouczek, przeglądanie rankingu i odtwarzanie zapisanych replayów z pojedynków. Każdą z opcji reprezentują stojący w różnych miejscach mnisi-opiekunowie turnieju sztuk walki. Zagadanie do nich sprawia, że na ekranie pojawia się menu. Szczerze mówiąc, nie jest to ani specjalnie przejrzyste, ani wygodne rozwiązanie, chociaż trzeba przyznać, że ładne.
Uczta dla oczu nie dla epileptyków
Dragonballowe bijatyki znane z na poprzednich generacji konsol charakteryzowały udziwniony gameplay oraz grafika 3D, która nie przekonywała wszystkich odbiorców. Dlatego oparcie Dragon Ball FighterZ na stylu przywodzącym na myśl serię Guilty Gear (tych samych producentów) czy mordobicia Capcomu było strzałem w dziesiątkę. Postacie wyglądają jak żywcem wyciągnięte z anime, animacje są płynne (i bardziej szczegółowe niż w najnowszej serii Dragon Ball Super, która zasłynęła ze swojego rysunkowego niedbalstwa), a combosy, stroboskowpowe ataki energetyczne i liczne eksplozje wyglądają imponująco, chociaż czasem trudno zorientować się, co się dzieje na ekranie. Możemy zagrać praktycznie każdym z głównych bohaterów oraz czarnych charakterów, dodatkowo modyfikując ich kolorystykę.
Sprawdzony gameplay dla nadpopudliwych
Podobnie jak na przykład w Marvel vs Capcom, starcia są zespołowe. Do swojej drużyny wybieramy trójkę wojowników, których możemy zmieniać w trakcie walki, pozwalając wyczerpanej postaci na zregenerowanie sił witalnych. Takie rozwiązanie pozwala również na stosowanie widowiskowych asyst i wspólnych ciosów specjalnych. Trzeba przyznać, że Super Kamehameha w wykonaniu Goku wsparta Final Flashem Vegety wygląda naprawdę epicko. Twórcy nie ograniczali się, więc w FighterZ (podobnie jak w mandze i anime) możemy wielokrotnie niszczyć góry oraz podziwiać ataki energetyczne wylatujące w przestrzeń kosmiczną. A wykonywanie tych imponujących combosów jest niezwykle łatwe, ponieważ zazwyczaj opiera się na kombinacji „dół, bok, przycisk” lub naciśnięciu tego samego guzika kilka razy z rzędu. Ponadto za wykonywanie niektórych ataków otrzymujemy jedną ze Smoczych Kul, po których skompletowaniu możemy wezwać Shenlonga i spełnić jedno z naszych życzeń – na przykład, jak to w Dragon Ballu, wskrzesić wojownika.
Nie oznacza to jednak, że łatwo jest wygrać z przeciwnikiem. Dragon Ball FigherZ należy bowiem do mordobić skierowanych do osób z ADHD wciągających kokainę. Graczom, którzy tak jak ja nie mają wielkiego doświadczenia z superszybkimi bijatykami Capcomu lub Arc System Works, pojedynki mogą sprawiać niemałe problemy, a wyprowadzane z prędkością światła serie ciosów przeciwnika okazać się nie do sparowania. Niestety, nie licząc samouczka, wersja beta nie pozwala na grę przeciwko sztucznej inteligencji, więc wprawy można nabrać jedynie próbując szczęścia w starciu z innymi graczami.
Online dla cierpliwych
W tym momencie dochodzimy do pewnej bolączki bety, czyli trybu online. Zabawę zaczynamy wyboru lobby. Potem musimy zdecydować, czy chcemy, by nasz pojedynek liczył się do rankingu. Następnie system wyszukuje nam przeciwnika. I tu zaczynają się schody. Czasami znalezienie oponenta potrafi trwać ładne parę minut, nierzadko też połączenie jest przerywane (również w trakcie walki) i trafiamy do punktu wyjścia. Zdarza się również, że gra zacina się i zwalnia podczas pojedynku. Twórcy muszą jak najszybciej załatać te błędy, jeśli chcą liczyć na dobrą sprzedaż.
Kolejnym problemem jest brak możliwości zagrania ze znajomymi. Teoretycznie można to obejść, umawiając się w lobby, w którym nie ma aktualnie innych użytkowników. W praktyce jednak system paruje również graczy z różnych pokojów. Pomimo kilkunastu prób nie udało mi się połączyć z moim kolegą ani razu. To straszna szkoda, że producenci nie udostępnili w otwartej becie opcji jak zapraszania konkretnych osób do pojedynku.
Dobrze rokujący zawodnik
Jak na razie Dragon Ball FigherZ sprawia niezłe wrażenie, chociaż widać, że gra wymaga dopracowania. Niesamowicie dynamiczna rozgrywka i cudowna szata graficzna rekompensują przekombinowane menu, a wachlarz postaci i widowiskowość ataków sprawiają ogromną przyjemność. Niestety brak możliwości gry z wybranymi znajomymi skazał mnie na nieustanne oczekiwanie na przeciwników, a potem szybkie przegrywanie z obcymi ludźmi, co było nieco frustrujące.