W dniach 26-28 października, w Nadarzynie pod Warszawą, odbyła się czwarta edycja festiwalu popkultury i fantastyki Warsaw Comic Con. Nie zabrakło na niej gwiazd, komiksów, książek, cosplayerów wystawców i gadżetów. Byliśmy także i my – redakcja Ostatniej Tawerny.
Dla każdego coś miłego
Na Warszawski Comic Con Ostatnia Tawerna wyruszyła w sześcioosobowym składzie. Praktycznie wszystkie działy miały swojego przedstawiciela, a i każdy znalazł coś dla siebie. Ale po kolei. Oczywiście na festiwal odbywający się w Nadarzynie ruszyliśmy całą naszą drużyną. Ponieważ nie był to dla nas pierwszy event organizowany pod Warszawą, nie mieliśmy problemu z odnalezieniem się. Po odebraniu akredytacji ruszyliśmy czym prędzej podziwiać to, co organizatorzy przygotowali dla odwiedzających.
- fotografia: Michał Makulski
- fotografia: Michał Makulski
- fotografia: Michał Makulski
Już na początku naszej wycieczki znaleźliśmy się w krainie gier komputerowych i konsolowych. Oto przed nami rozciągały się liczne stanowiska, na których mogliśmy przetestować chociażby gry od takich wydawców, jak EA, Blizzard czy Cenega. Coś dla siebie znaleźli tu fani PlayStation, Xbox i Nintendo. Wśród tytułów prym wiodły World War 3, PES 2019, Assasin’s Creed: Odyssey i Just Dance 2019. Można było więc śmiało przysiąść do stanowiska lub poruszać się czy potańczyć przed wielkim ekranami z kontrolerem ruchu w ręku. Ponadto zaprezentowano najnowszy technologicznie sprzęt, do którego maniacy komputerowi będą wzdychać i marzyć. Tutaj też drogi naszego teamu prawie się rozeszły, gdyż nasz gamingowy Michał nie chciał odejść od tych cudownych maszyn. A ja, Wasz Nostalgeek, znalazłem relikty z dzieciństwa w postaci Amigi i Pegasusa. Tym samym szef Sławek musiał niemal za włosy ciągnąć nas dalej. I tak oto zawędrowaliśmy na stanowiska przygotowane dla fanów seriali.

fotografia: Michał Makulski
Tu nasza kochana Ola i Aga odnalazły swoją miłość w postaci gadżetów, a przede wszystkim scenerii z Ricka i Morty’ego. Nie chciały odejść bez kilku zdjęć. Dalej spotkaliśmy jeszcze Wikingów, South Park czy Walking Dead i ponownie potrzebne było kilka minut, aby upamiętnić każde miejsce na fotografiach. A zdenerwowanie Sławka na nas rosło. Niemalże zaczął nas już ganiać z toporem pożyczonym od Ragnara Lodborka. Oczywiście, my, nic sobie z tego nie robiąc, podążaliśmy wciąż krętą ścieżką, ku kolejnym atrakcjom. Dzięki temu spotkaliśmy naszych przyjaciół z PixelBoxa, nawiązaliśmy znajomość z firma White Die, tworzącą fantastyczne gadżety do gier RPG oraz przejrzeliśmy całą masę książek, komiksów, plakatów, obrazów i gadżetów, wśród których każdy fan fantastyki znalazł dla siebie.
Gwiazdy świecą jasno
Kiedy wreszcie krętymi alejkami, poganiani przez szefa, dotarliśmy do głównej sceny, zobaczyliśmy największą z atrakcji IV edycji Warsaw Comic Con, czyli zagraniczne gwiazdy filmów i seriali. Tu było w czym wybierać. Stawili się tu przecież Paul Wesley, Nathaniel Buzolic, Christopher Larkin, Rick Cosnett czy John Rhys-Davies. Mi osobiście najbardziej podobał się ten ostatni z aktorów, którego wszyscy znamy przede wszystkim jako krasnoluda Gimliego z Władcy Pierścieni. Facet, niczym profesor chodził po scenie i udzielał odpowiedzi z tym swoim brytyjskim akcentem, na każde zadane pytanie. Nie inaczej było oczywiście i z innymi gośćmi. Każdy z nich, choć sławny, nie marudził i nie grymasił. Z uśmiechami na twarzy opowiadali o swoich przygodach na planach filmowych, o życiu prywatnym, śmiali się i żartowali, na co publika reagowała śmiechem, brawami i entuzjastycznymi okrzykami. Aż żal było odchodzić od sceny. Był tam bowiem prawdziwy i spektakularny show.
- fotografia: Michał Makulski
- fotografia: Michał Makulski
- fotografia: Michał Makulski
Youtuberzy, Cosplayerzy i inni
Podczas Comic Conu nie mogliśmy oczywiście nie zauważyć także Youtuberów. Bartosz Walaszek, Naruciak, GF Darwin czy Cyber Marian to tylko kilku zaproszonych na festiwal gości. Choć mieli oni do dyspozycji mniejsze sceny niźli gwiazdy z Hollywood, to i tak robili niezłe show i przyciągali duże grono publiczności. Opowiadali oni różne anegdotki, zwierzali się ze swoich przeżyć związanych ze stremowaniem i udzielali rad jak samemu założyć i rozkręcić własny kanał. Jeśli ktoś od przeglądania Internetów woli starą dobrą książkę, to także w Nadarzynie się nie zawiódł. Oczywiście oprócz możliwości zakupu ulubionej lektury, można było spotkać i pisarzy chętnie rozdających autografy. A wśród znanych nazwisk znaleźli się chociażby „ojciec” Jakuba Wędrowycza czyli Andrzej Pilipiuk, autor Komornika Michał Gołkowski czy lubujący się w powieściach historycznych Jacek Komuda. Jeśli komuś jeszcze było mało to podczas wędrówek po olbrzymich halach spotkać mógł też Leonidasa, Spider-mana, Batmana, Geralta z Rivii, Dartha Vadera i całą masę zombie. Mowa tu oczywiście o licznych cosplayerach, którzy jak zwykle chętnie przybyli pod Warszawę, by pokazać swoje przebrania. I jak zwykle należą im się ogromne brawa za pomysłowość i wykonanie. Ja byłem pod wrażeniem wszystkich przepięknych i realistycznych strojów. Zresztą nie tylko ja. Ola przestraszyła się Draculi, Mateusz próbował dogadać się z Chewabaccą w jego rodzimym języku, Sławek chciał wejść w spółkę z Kingpinem, a ja niemal zostałem ścięty, kiedy za bardzo wpatrywałem się w dekolt Yennefer.
- fotografia: Michał Makulski
- fotografia: Michał Makulski
- fotografia: Michał Makulski
Tylko prelekcji żal
Choć Warsaw Comic Con był fantastyczną imprezą, na której po raz kolejny z otwartymi ustami i zapartym tchem oglądaliśmy i słuchaliśmy wszystkiego, co przygotowali organizatorzy i wystawcy, to trzeba też wspomnieć o małym minusie imprezy. Brakowało w niej lepszej organizacji. Otóż nie dostaliśmy tak jak w poprzednich latach rozpisek, które informowałyby nas, gdzie znaleźć jakie produkty, a tym bardziej o której i w jakich salach rozpoczynają się prelekcje. Jedynie przez mikrofony, niczym na stacji kolejowej, podawano godzinę i temat wykładu. I to tuż przed rozpoczęciem. Osobiście nie udało mi się wybrać na żaden, nad czym bardzo ubolewam. Mimo tego ekipa Ostatniej Tawerny zmęczona, ale jakże zadowolona rozjeżdżała się do swoich domów po zakończonym evencie. Każdy z nas ma teraz co wspominać i o czym opowiadać. Mamy nadzieję, że kolejne edycje będą jeszcze bardziej udane, a my znów zostaniemy zaproszeni na ten fantastyczny festiwal. W sumie nie zrobiliśmy niczego złego. Chyba. Mam nadzieję. No dobra, obiecujemy poprawę, tylko nas wpuśćcie! Takiej imprezy nie możemy przecież przegapić.
Dlaczego wyglądacie jak normalni ludzie? Ja myślałem, że jesteście Krasnoludami, Elfami czy inszymi Koboldami, a tu taka niespodzianka…
Krasnoludzkie dusze w nas drzemią!
Ja tam jestem elfem z krwi i kości tylko się ukrywam, żeby mnie rząd do eksperymentów nie porwał 🙂