Jak już wspomniałem, utwór należy do szeroko pojętego postapo. Standardowo dla każdej pozycji z tego gatunku, dowiadujemy się, że jakiś czas wcześniej ludzkość uległa zagładzie (w przeważającej części). Tym razem za armagedon nie jest bezpośrednio odpowiedzialny człowiek, tylko głosy, które słyszy część ludzi. Słuchacze zaczęli odbierać sobie i swoim rodzinom, a często osobom postronnym, życie, wymyślając bardzo kreatywne sposoby mordowania. A to ktoś udusił siebie i najbliższych, pompując do wnętrza samochodu spaliny, znowuż inny delikwent wyskoczył z dwudziestego piętra, a kolejny z impetem, bez zapiętych pasów bezpieczeństwa, wjechał autem w ścianę jakiegoś budynku. W takim to świecie spotykamy dwójkę bohaterów. Mężczyznę słyszącego Głos (tak przynajmniej jest nam przedstawiony, w odróżnieniu od innych głosów), przemierzającego Stany, oraz dziewczynę pragnącą dostać się do siostry do Vicksburga z położonej na odludziu farmy, gdzie dotąd mieszkała razem z babcią. Ich losy splatają się, kiedy Pielgrzym zatrzymuje się przy stoliku z lemoniadą, który wystawiła Lacey. Mężczyzna obiecuje podwieźć dziewczynę do miasta, gdzie mieszka jej siostra. Pozornie łatwa podróż zamienia się w walkę o przetrwanie, podczas której w Pielgrzymie budzi się uśpione człowieczeństwo, a Lacey znajduje odwagę, by nieść ratunek najbliższym. Poza perypetiami głównych bohaterów, gdzieś tam słychać pomruki nadchodzącej burzy mogącej jeszcze bardziej odmienić oblicze świata.
Wątek fabularny to majstersztyk. Todd sprawnie oddał klimat postapokaliptycznych Stanów Zjednoczonych i w zdumiewający sposób połączyła go z powieścią drogi. Dzieje Pielgrzyma i Lacey bardzo przypominały mi losy Ojca i Syna z Drogi McCarthy’ego. Podróż przez zrujnowane USA jest naprawdę niesamowitym przeżyciem. Wraz z każdą stroną chłonąłem klimat tamtego świata oraz zadawałem sobie pytania, na które w większości nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć. Wiele wątków nie zostało zamkniętych, co oznacza, że czeka nas kolejny tom tej zdumiewającej książki. W istocie cykl Głosy ma liczyć cztery części wydawane co rok. Zatem na dalsze losy bohaterów przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Od strony graficznej nie mam się co czepiać. Okładka jest miękka z wytłoczonym tytułem i nazwiskiem autorki. Na przedniej stronie widnieje postać mężczyzny (prawdopodobnie Pielgrzyma) idącego przez zrujnowane miasto. Na tylnej zaś możemy przeczytać krótkie wprowadzenie w fabułę, które nawet w promilu nie oddaje całości. Natrafiłem na kilka literówek, ale w żaden sposób nie wpływają one na odbiór utworu.
Nadszedł zatem czas na podsumowanie. Książka sprawiła, że zacząłem się zastanawiać nad stanem ludzkiej psychiki i czy zdołaliśmy zwalczyć podszepty w naszej głowie, albo chociaż im nie ulec? Obrońca to poza postapo przede wszystkim powieść psychologiczna okraszona małymi elementami nadprzyrodzonymi (jest kilka takich chwil, ale byłyby to ogromne spoilery). Jeśli autorka utrzyma tak świetny poziom, to o kolejny tom winniśmy być spokojni. Nie pozostaje mi już nic innego jak zachęcić was do lektury.