Wolność na kosmicznych rubieżach
Cykl Flota opowiada o początkach kolonizacji kosmosu. Ludzkość wciąż czuje się związana z Ziemią i swoimi etnicznymi korzeniami, ale powoli coraz trudniej o faktyczny kontakt z naszą kolebką. Domem stają się kolejne planety, wciąż dzikie, z pojedynczymi miastami o osobliwych nazwach. Krążą pomiędzy nimi statki transportowe, ustanawiane są szlaki handlowe oparte o tzw. punkty skoku, miejsca załamań grawitacyjnych skracające dystanse pomiędzy układami gwiezdnymi. Ktokolwiek obejmie kontrolę nad tymi punktami, uzyska władzę nad ogromnymi obszarami.
Pewnie już wiecie, o czym będzie Przewaga i skąd wrak statku kosmicznego na okładce. Jeszcze w Awangardzie doszło do pierwszych starć między usiłującym zachować niezależność i demokratyczny ustrój Glenlyonem a mającymi imperialistyczne zapędy Scathanami. To konflikt stary jak ludzkość i możemy być pewni, że jeśli kiedyś ruszymy w gwiazdy, podąży za nami jak wierny cień. Tak naprawdę to od niego zaczął się nasz podbój kosmosu — radziecki Sputnik sprowokował USA do odpowiedzi i stopniowego zaangażowania się w to, co później nazywano przecież gwiezdnymi wojnami.
Czas pomyśleć o sojuszu…
Wróćmy do okładki, która dla mnie była naprawdę intrygująca. Jak w Awangardzie, widzimy tu statek kosmiczny. Nic dziwnego, chodzi o kolonizację planet i gwiezdną flotę. Ale tym razem okręt tonie, a dokładniej rozpada się pod wpływem eksplozji. Czy to punkt wyjścia, czy ponura zapowiedź przyszłości młodej marynarki kosmicznej Glenlyona?
Bardzo szybko okazuje się, że już na samym początku książki odbędzie się pierwsze starcie i pojawi się wrak statku ziemskiej floty. To formacja, której działanie oparte jest na skrupulatnym wypełnianiu procedur, wysoce sformalizowana, której dowódcy właściwie nie podejmują samodzielnych decyzji. Tak, potraktujcie to jako dyskretną krytykę wojskowości, ale też uwikłanych w procesy korporacji. To jeden z ulubionych tematów Campbella — tarcie między samodzielnością dążącą do samowolki i regułami mającymi kodyfikować każde kolejne działanie. Szukając optimum pomiędzy tymi skrajnościami, komandor Geary i politycy, którym podlega, będą walczyć o niezależność i jednocześnie poszukiwać sojuszników wśród planet, które także nie mają ochoty stać się częścią cudzego imperium.
Oczywistym sprzymierzeńcem Glenlyona jest Kosatka, planeta znajdująca się właśnie w stanie wojny domowej… A może właśnie podlegająca podbojowi? W tym wątku Campbell pokaże nam działania miejskiej partyzantki oraz początki szpiegowskiej gry, która kiedyś może rozwinie się w pełnowymiarową dyplomację. To moje ulubione rozdziały, skupione raczej na ludziach niż na taktyce.
Kosmiczne bitwy — checked!
Jak wspomniałam na wstępie, Campbell robi w Przewadze to, co chyba bawi go najbardziej w pisaniu — kreuje epickie starcia. Ustala strategie, koordynuje działania z innymi oddziałami, zastawia pułapki. Pokazuje paradoksy kosmicznych odległości: przeciwnicy są zwykle daleko od siebie, dotarcie na miejsce walki zajmuje im całe dnie, ale bezpośredni kontakt trwa sekundy. Komandor ma mnóstwo czasu na myślenie i prawie żadnej elastyczności w czasie wymiany ognia, bo odbywa się ona zbyt szybko dla ludzkiego umysłu. I wtedy nierzadko okazuje się, że nie wszystkie procedury są złem wcielonym.
Awangarda zrobiła na mnie spore wrażenie, odświeżała campbellowski format, skupiała się na bohaterach. W Przewadze postacie zostają przesłonięte akcją, nawet jeśli to one ją tworzą, bo taką mają pracę — prowadzą wojny. Ten tom jest bardziej typowy dla autora i pokazuje wam, czego możecie spodziewać się po cyklach Zaginiona flota i Przestrzeń zewnętrzna, dla których Flota jest prequelem. To dobre militarne science fiction z wątkami politycznymi, w którym wyraźnie czuć wojskowe doświadczenie Campbella i jego panowanie nad językiem. A jednak trochę mi żal, że już teraz odrywa się od życia na powierzchni planet i codzienności kolonii.