Po serialu Zagubieni i locie 815 od stacji ABC, nadeszła pora na nowość – Manifest i samolot o numerze 828 od NBC. Obie maszyny wraz z pasażerami zaginęły nad oceanem, ale tylko drugiej udało się bezpiecznie wylądować… w przyszłości.
Nie bez powodu wspomniałam o Zagubionych. Po finale szóstego sezonu, wiele razy podjęto próby wyprodukowania serialu, który mógłby stanąć w szranki ze wspomnianą produkcją. Niestety większość z nich okazywała się niewypałem i zazwyczaj po pierwszej odsłonie następowała ich kasacja. Ciężko zastąpić coś, co było naprawdę dobre, przynajmniej w mojej ocenie. Aż do teraz.
Kiedy przeczytałam opis fabuły serialu Manifest, pierwsza moja myśl była taka, że to kolejna podróbka Zagubionych zmieszana z 4400. Niemal wszystko brzmiało tak samo, z tym, że tutaj pasażerowie wylądowali bezpiecznie na lądowisku, z pewnym „ale”. O tym jednak za chwilę. Po trzech pierwszych odcinkach jestem przekonana, że ta produkcja doczeka się zamówienia pełnego sezonu, co już nastąpiło, ale również kolejnego sezonu. I kto wie, może będzie tak samo dobra, jak właśnie Zagubieni? Początek daje nadzieję na przyszłość, o czym przekonacie się z poniższej opinii.
Lot do przyszłości
Historia zaczyna się na lotnisku. To właśnie tam poznajemy rodzinę Stone, która oczekuje na samolot do Nowego Jorku. Tam zostają rozdzieleni: trójka z nich decyduje się na tańszy przelot. Ben (Josh Dallas) wraz z siostrą Michaelą (Melissa Roxburgh) i synem Calem (Jack Messina) wsiadają do maszyny oznaczonej numerem 828. W czasie lotu dochodzi do turbulencji, podczas których zanika kontakt ze światem zewnętrznym. Kiedy samolot bezpiecznie dociera na miejsce, okazuje się, że od startu z Jamajki minęło pięć lat. W tym czasie pasażerowie zostali uznani za martwych. Nie tylko wrócili żywi, ale również z pewnym nadnaturalnym darem.
Połączenie Zagubionych z 4400
Tak jak wspomniałam na początku, widać mocne zainspirowanie się serialami Zagubieni i 4400. Mamy zaginiony samolot, nagłe pojawienie się ludzi uznanych za martwych i do tego posiadających jeszcze nadnaturalne talenty. Tutaj objawia się on pod postacią szeptów podświadomości, które nakazują zrobić pasażerom jakąś czynnością. W trzech pierwszych odcinkach wiązało się to z dobrymi uczynkami, dzięki temu Ben wraz z Michaelą, pracującą jako detektyw, odnaleźli porwane dzieci, albo uwolnili z więzienia niewinnego chłopaka. Padają sugestie, że może to być w jakiś sposób powiązane z Bogiem i religią. Widzieliśmy kilka scen, z których moglibyśmy wyciągnąć taki wniosek, ale na tym etapie może być to mylące. Obok tego wszystkiego mamy osobiste tragedie i emocjonalne wydarzenia, które mają być sercem tego serialu. Na razie dostajemy masę pytań, a sama produkcja potrafi naprawdę zaciekawić i wciągnąć widza w snutą historię.
W trzech pierwszych odcinkach poznaliśmy kilka postaci, które w przyszłości odegrają istotne role. Mamy więc wspomnianą rodzinę Stone, na czele z Benem i Michaelą. Oboje muszą radzić sobie po powrocie „do żywych”, ułożyć świat na nowo i przyzwyczaić się do nowych okoliczności (przecież dla nich minął zaledwie jeden dzień, gdy dla świata pięć lat). Ciekawie zapowiada się także wątek Saanvi (Parveen Kaur), młodej lekarki i pasażerki lotu 828. Na razie wszystko wskazuje na to, że to właśnie ona rozgryzie tajemnicę tych szeptów podświadomości.
Z czasem zapewne poznamy więcej osób, którzy wtrącą swoje trzy grosze. W drugim odcinku mieliśmy już pierwsze zabójstwo pasażerki. Jednak sama jej śmierć nie była niczym specjalnym, dopiero wydarzenia mające miejsce po zniknięciu ciała kobiety, a dokładniej zabezpieczaniu go przez rząd. Czuję, że dopiero zaczną się prawdziwe schody.
Zapowiada się wspaniała podróż
Manifest nie jest złym serialem. Ma swoje słabe momenty, czasami zgrzyta gra aktorska, ale to wszystko można jeszcze twórcom wybaczyć. Ciekawa jest przede wszystkim tajemnica samego lotu. Co się stało podczas turbulencji i dlaczego pasażerowie wylądowali w przyszłości? Dlaczego rząd tak bardzo interesuje się tym wydarzeniem? Dobrze, zdarzył się cud pod postacią powrotu osób uznanych za martwych, po którym został zniszczony jedyny dowód, mogący przynieść jakieś odpowiedzi, czyli sam samolot. A może jakieś inne siły są w to zamieszane? Co do tego nie ma wątpliwości. Mamy więc mnóstwo pytań, na których odpowiedzi będziemy musieli zapewne trochę poczekać.