Opowieść stworzona przez Mike’a Richardsona i Randy’ego Stradleya jest kwintesencją tego, w jaki sposób rozbudowywano Expanded Universe. Scenarzyści wzięli na warsztat budzący ciekawość fanów okres po zniszczeniu drugiej Gwiazdy Śmierci, dając spragnionym dalszego ciągu odbiorcom przynajmniej częściowe odpowiedzi na temat losów ich ulubionych bohaterów. Osią fabuły uczynili marginalny element sagi – gwardzistów Imperatora pełniących role paprotek w kilku scenach Powrotu Jedi. Twórcy komiksu postanowili przybliżyć czytelnikom genezę tych tajemniczych postaci i opowiedzieć o tym, co wojownicy Palpatine’a zrobili po jego śmierci. Tak narodził się jeden z ciekawszych bohaterów Legend – Kir Kanos.

„Karmazynowe Imperium III“ – plansza z komiksu
Fabuła z odzysku
Trzecią odsłonę Karmazynowego Imperium zapowiedziano już w 2008 roku. W międzyczasie projekt został skasowany, by w końcu powrócić do planów wydawniczych Dark Horse i ukazać się na przełomie lat 2011 i 2012. Akcja sześcioodcinkowej serii skupia się na polityczno-militarnych rozgrywkach pomiędzy niedobitkami Imperium a Nową Republiką, w które zostaje wplątany nasz protagonista. Choć Kanos porzucił już szkarłatny pancerz i stara się żyć na uboczu, jeden z przywódców imperialnych sił, Devian, snuje wobec niego inne plany. Fabuła Imperium utraconego nie jest specjalnie wyszukana. Z jednej strony mamy sztampowego wojskowego marzącego o odbudowie potęgi, z drugiej – stojącą na czele Republiki Leię, która próbuje pogodzić obowiązki Naczelniczki Państwa z życiem rodzinnym, oraz Hana Solo odnajdującego się w roli generała. Do tego niczym kwiatek do kożucha zostaje przypięty Luke, nie pełniący żadnej istotnej roli dla fabuły i pojawiający się na kartach komiksu raczej z obowiązku. Podobnie zresztą jak główny bohater, który mógłby zostać zastąpiony kimkolwiek albo wręcz pominięty bez większej szkody dla scenariusza – chociaż wtedy oczywiście tytuł nie znalazłby tak wielu nabywców.
Estetyka utracona
Nie lepiej sprawa ma się z warstwą wizualną. Na większości plansz jest ona po prostu przeciętna, ale zdarzają się kwiatki, obok których nie da się przejść obojętnie, jak na przykład planeta pokryta rozpikselowaną teksturą w ewidentnie zbyt niskiej rozdzielczości, kuriozalne cybernetyczne oko Deviana zupełnie nie pasujące do anatomii jego twarzy czy rodzeństwo Solo przypominające bardziej karły niż dzieci. Na plus można za to zaliczyć nawiązujący do wyglądu Vincenta Price’a projekt postaci generała Voty. Wykorzystanie aktora znanego z klasyki kina grozy w roli pobocznego antagonisty idealnie wpisuje się w gwiezdnowojenną tradycję. Oko cieszą również świetne okładki poszczególnych zeszytów wchodzących w skład tego wydania zbiorczego, które możemy znaleźć na ostatnich stronach.

„Karmazynowe Imperium III“ – Ennix Devian
Legendarny standard
Komiks został wydany zgodnie z formatem egmontowskiej serii Legendy – na kredowym papierze, w miękkiej okładce ze skrzydełkami. Poza wspomnianą galerią oraz krótkim posłowiem pióra Jacka Drewnowskiego nie znajdziemy w nim żadnych materiałów dodatkowych. Druk jest wyraźny, barwy – soczyste, a w przekładzie nie widać błędów. Słowem – wszystko na swoim miejscu.
Kanos zasługiwał na więcej
Szczerze mówiąc, nie wiem, czy Imperium utracone można komukolwiek polecić. Nie należę do osób, które uważają, że każda historia zasługuje na trylogię i sądze, że Karmazynowe Imperium powinno było zakończyć się na pierwszej części. Obie jego kontynuacje prezentują niższy poziom niż pierwowzór, i odnoszę wrażenie, że powstały na siłę. Twórcy mogą mówić, co chcą, ale dla mnie to przykład „odcinania kuponów” od popularnej marki. Skoro ktoś koniecznie chciał rozbudowywać historię Kira Kanosa, to powinien był chociaż zadbać o ciekawsze jej zwieńczenie.