Dishonored
Gra która zapoczątkowała whalepunk, czyli określenie na jej napędzany wielorybim tranem świat przedstawiony. Jako cesarski obrońca Corvo Attano (a później i jego przybrana córka, władczyni Emily Kaldwin) mogliśmy poczuć wiatr we włosach przemykając po balkonach, balustradach i dachach, albo cierpliwie czekać na swoją szansę wciśnięci w narożnik budynku, na drodze do kolejnego skrytobójstwa. Wszystko po to, by odzyskać honor i uratować cesarstwo – Dishonored miało bowiem niezwykły pomysł na fabułę, a dodatkowo raczyło nas dopracowaną rozgrywką, opierająca się na wielopoziomowych, wypełnionych różnymi drogami do celu planszach. Cóż z tego, że kontynuacja nie sprzedała się zgodnie z oczekiwaniami? Niemal dwa i pół roku oczekiwania na dalsze przygody Corvo po premierze „Death of the Outsider” to i tak zdecydowanie za długo.
Cold Fear
Choć nawet za swoich czasów, w 2005 roku Cold Fear nie uchodził za pierwszoligowego gracza, to zmyślne połączenie survival horroru silnie inspirowanego marką Resident Evil z grą akcji z hollywoodzkim wręcz rozmachem miało kilka patentów którymi mogło przekonać do siebie odbiorców. Za najważniejszy z nich można uznać otoczenie – lwia część gry toczy się bowiem na znajdującym się w samym środku sztormu statku. Konieczność walki nie tylko z przeciwnikami, ale i potrafiącym zmieść z bohatera z pokładu rozszalałymi tonami przelewającej się przezeń wody to pomysł, którego wykonanie chętnie zobaczylibyśmy przy wykorzystaniu obecnych możliwości technologii.