Dokładnie 17 lat temu na rynek trafiła produkcja Lego Star Wars: The Video Game, która zaskoczyła wszystkich swoim przenikliwym humorem, dbałością o szczegóły i ciekawą adaptacją. Ludzie z całego świata zbierali kolejne postacie, odblokowali różne poziomy i czekali na więcej. Lego Gwiezdne wojny: Saga Skywalkerów stara się dostarczyć jeszcze więcej zabawy, szkoda że nie zawsze z sukcesem.
Nowa nadzieja dla Lego
Zacznę z grubej rury. Tak, nowa adaptacja Gwiezdnych wojen w świecie Lego to więcej tego samego i dużo nowości. Po raz kolejny spróbujemy odnaleźć minikity, zniszczymy mnóstwo bloków, zbudujemy nowe platformy, poskaczemy po nich, pośmiejemy się z zabawnych przerywników filmowych i zbierzemy nowe interesujące postacie. W końcu w grze można odblokować aż 380 unikatowych bohaterów! Tytuł oczywiście możemy przechodzić w trybie dwuosobowej kooperacji na podzielonym ekranie. Tryb sieciowy nie jest dostępny, ale Playstation Remote Play lub Steam Remote Play Together, pozwalają oszukać to ograniczenie.
Co ciekawe, to nie koniec atrakcji; nie licząc odświeżonej oprawy graficznej, do tytułu trafiły nowe zaskakujące mechaniki. Teraz każda z postaci posiada przypisaną do siebie klasę. Nie będę wymieniał każdej z nich, żeby nie zabierać Wam zabawy. Warto jednak podkreślić te trzy, które są najważniejsze dla fabuły i rozgrywki. Figurki takie jak Luke Skywalker trafiły do kategorii Jedi – jest to jedyna klasa, która potrafi używać mocy, unosić przedmioty siłą woli i kontrolować umysły przeciwników. Klasa zbieraczy potrafi wytworzyć np. lotnię, dzięki której dostaniemy się w niedostępne wcześniej miejsca. Natomiast droidy astromechaniczne przy pomocy małej minigierki otworzą nam nowe przejścia. Do każdej z klas można odblokować nowe umiejętności, które np. pozwolą poruszać się szybciej. Do ulepszeń wymagane są zbierane w grze monety oraz klocki kyber. Każda z klas posiada osobny rodzaj uzbrojenia i możną je wykorzystywać w różnorodnych sytuacjach. W produkcji znajdziemy również holoprojektor, który pełni rolę naszego diegetycznego menu. To tutaj znajdziemy minimapę, mapę galaktyki, bonusy, ulepszenia, postacie, statki, zadania poboczne, wyzwania i… chwileczkę. Przecież to wszystko pachnie jak kolejna gra pewnej francuskiej firmy!

Odblokowanie ulepszeń pozwoli graczom ukończyć grę zdecydowanie szybciej!
Zemsta Ubisoftu
Budżet tej gry musiał być naprawdę wysoki. Traveller’s Tales w kwestii kontentu postawiło na ilość. Nie chodzi mi tutaj o nawet samą wielkość tej produkcji i jakość animacji. Nawiązuję w tym miejscu głównie do interfejsu użytkownika. Gdy pierwszy raz uruchomiłem Lego Gwiezdne wojny: Sagę Skywalkerów, przeraziłem się. Na środku mojego pola widzenia pojawiła się wielka strzałka, która wskazywała cel mojej podróży. Dużą część ekranu zajmowała minimapa, a w czasie lewitacji bloków kolejny wskaźnik dokładnie pokazywał mi, gdzie mam je postawić. Poczułem się jak w tym znanym memie z gry Elden Ring, tzn. Co by było, gdyby Ubisoft zrobił tę grę. Na szczęście i tutaj warto zaznaczyć ogromny plus, wszystkie te denerwujące informacje można wyłączyć i eksplorować grę swobodnie, wpadając na własne rozwiązania łamigłówek. Niestety najczęściej są one zbyt proste, ale o tym potem.

Tak wygląda niewyeksplorowana lokacja – jak widać, jest tutaj mnóstwo do zrobienia
Wspomniałem wcześniej o otwartym świecie. Jeżeli graliście w poprzednie gry Lego, to zapewne wiecie, że w każdej z nich znajdował się hub. Wewnątrz niego mieliśmy dostęp do wyboru poziomów, zawartości dodatkowej czy różnego rodzaju wyzwań. Twórcy tym razem poszli na całość i nie mamy dostępu do jednego dużego huba. W tej części gry mamy możliwość odwiedzenia aż 24 planet! Każda następna różni się od poprzedniej. Na wszystkich mamy wybór kilku lokacji, które będziemy potem eksplorować. To są właśnie te huby! Na dodatek gracze mają dostęp do lotów w przestrzeni kosmicznej, zróżnicowanych planet i pobocznych walk z innymi statkami międzygwiezdnymi. Jest to ogromny obszar do zabawy i w każdym z tych miejsc, przy wykonaniu questów pobocznych, odblokujemy kolejne klocki kyber. W produkcji jest ich aż 1166! Czekajcie, czy ja wspomniałem o misjach pobocznych? Tak, dokładnie! W Lego Gwiezdnych wojnach: Sadze Skywalkerów jest mnóstwo zadań pobocznych. Niektóre wymagają wybrania specjalnej klasy, celem innych jest polowanie na charakterystycznych rzezimieszków, a jeszcze kolejne zadania każą nam po prostu pójść w odpowiednie miejsce. Misje nie rozbudowują świata narracji, ale na pewno rozśmieszą kilka osób.

Postacie poboczne opowiedzą graczom jakąś historie z danego miejsca
Swoją drogą wiele postaci drugoplanowanych ma coś do powiedzenia grającemu. Jakąś ciekawostkę z ich życia albo pewnego rodzaju plotki, które pomogą w rozwiązaniu łamigłówek. Dzięki temu w każdej z lokacji zawsze mamy coś do zrobienia, czasami nawet za dużo. Tu właśnie leży problem – to wszystko już było w innych grach AAA, a nawet w poprzednich częściach Lego. Jednocześnie jeżeli ktoś zdecyduje się ominąć wszystkie zadania poboczne, nie traci nic z fabuły, ale może wybić sobie z głowy doświadczenie wszystkiego, co gra ma do zaoferowania. Główną częścią produkcji są aktywności poboczne. Twórcy w tej kwestii szanują czas graczy. Gdy odkryłem drzewko umiejętności, to pomyślałem, że szybszy sprint albo wyszukiwanie klocków kyber lub w ostateczności większy pasek życia są po prostu ułatwieniem. Okazuje się oczywiście, że to prawda, ale bez tych ułatwień prawdziwe przechodzenie gry wraz z zawartością poboczną stałoby się bardziej pracą, aniżeli zabawą.
Adaptacja kontratakuje
Fabuła Gwiezdnych wojen nie musi się każdemu podobać. W tej adaptacji została jednak odwzorowana niesamowicie! Na samym początku gry wymagałem czegoś więcej, denerwowały mnie zbyt krótkie przerywniki filmowe oraz za duża ilość rzeczy do zrobienia w lokacjach otwartych, ale po ukończeniu tytułu i powrocie do Lego Star Wars: The Complete Saga zdałem sobie sprawę, że na szczęście była to tylko nostalgia. Postacie fabularne są odegrane niesamowicie. Ekspresja zgrywa się z figurkami, a humor nie jest przesadzony. Odpowiednie żarty powracają w długich interwałach i przypominają o tym, że jest to cały czas gra Lego. Traveller’s Tales nie zapomniało, jak się pisze taki humor, i bardzo dobrze. Żarty z dziwnych rozwiązań fabularnych ostatnich trzech części serii są naprawdę dobre. Komediowa całość powinna przypodobać się każdej grupie wiekowej, a groteska wylewa się z ekranu.
Samo odwzorowanie fabuły jest oczywiście trochę zbyt ogólne, najważniejsze momenty fabularne się pojawiają, ale osoby, które nigdy nie oglądały Gwiezdnych wojen, mogą się trochę pogubić. Nie jest to oczywiście pewne, gdyż gra stara się utrzymać liniową całość. Niestety otwarte lokacje wraz z aktywnościami pobocznymi mogą zaburzyć odbiór opowieści. Naprawdę dobrze wyglądają również przerywniki filmowe, wszystko jest na poziomie pełnometrażowych produkcji. Zabawa ostrością, oświetlenie, zbliżenia na bohaterów, emocje, cięcia – wszystko to zostało oddane na wysokim poziomie i czuć wysoki budżet produkcji. Nie miałem nawet problemu z ludzkimi głosami w wersji angielskiej i chociaż w mojej opinii wcześniej nie pasowały do gier Lego, tutaj sprawdzają się znakomicie. W Lego Gwiezdnych wojnach: Sadze Skywalkerów usłyszmy mnóstwo cytatów z filmów. Najczęściej pojawią się te najbardziej spopularyzowane. Bawią również zagrania fabularne, które nawiązują do starszych gier z serii Lego Star Wars. Szturmowcy w majtkach kąpielowych są idealnym easter eggiem i nie czuć, że zostali wstawieni na siłę. A to jeden z wielu przykładów. Gracza rozbawią również interakcje między postaciami.

W grze gracze spotkają swoje ulubione postacie
W misjach fabularnych najbardziej denerwuje za to brak poważnej muzyki. To znaczy ona tam jest, ale w tle i bardzo cicha. Często pojawia się sytuacja, gdzie jakiś przerywnik filmowy kończy się z wielką dramaturgią, a potem słychać tylko zwykłe ciche przygrywanie muzyki tematycznej znanej z Gwiezdnych wojen. Jest to naprawdę smutne, bo nawet takie gry jak Star Wars Battlefront II posiadały niesamowitą ścieżkę dźwiękową w kampanii dla pojedynczego gracza. Gordy Haab stworzył wtedy piękne utwory i szkoda, że nie pojawił się przy tej produkcji.
Mroczny dubbing
Angielska obsada aktorska gry Lego Gwiezdne Wojny: Saga Skywalkerów odegrała naprawdę dobrą robotę. W niektórych momentach tony bohaterów mogą nie pasować, zwłaszcza do postaci pobocznych, ale całokształt jest bardzo dobry. Niestety polska wersja językowa wypada słabo. Słychać, że aktorzy musieli po prostu czytać z kartki. Na pewno nie widzieli, co dokładnie dzieje się na ekranie. Próbowałem, uwierzcie mi, próbowałem bardzo długo grać na polskiej wersji, ale nie dało się. Najgorszy moment był następujący: na twarzy pewnej postaci w przerywniku filmowym malowały się strach, przerażenie, groza. Polski aktor przeczytał to spokojnie, jakby nic złego się nie działo. Wtedy postanowiłem uciec od polskiego. Plus jest taki, że w każdym momencie w menu gry można przełączyć języki, więc wszyscy powinni być zadowoleni. Myślę, że najmłodsi nie poczują większego dyskomfortu. Zwłaszcza że tłumaczenie nie jest aż takie złe, a niektórzy aktorzy głosowi pojawiali się już wcześniej w animacjach świata Gwiezdnych wojen. Osobom starszym za to bardzo polecam zmienić język.
Ostatnia walka
Wracając do rozgrywki, w grze pojawiła się rewolucja mechaniki walki! Pierwszy raz od dawna w grach Lego to, co naciśniemy, może mieć jakieś znaczenie! Tylko może, gdyż po odblokowaniu pewnych umiejętności walka nadal ogranicza się do uderzania dwóch przycisków w kółko. Tym razem w produkcji mamy pewnego rodzaju kombosy, które wpływają tylko na mnożnik zdobywanych monet. Tak, dokładnie: atakując przeciwników możemy zdobywać coraz to większą ilość waluty. Znakomite jest też trzymanie się szczegółów. W czasie strzelanin, trafiając w różne części ciała przeciwników, spowodujemy u nich różną reakcje. Dla przykładu, gdy pocisk z blastera uderzy w głowę szturmowca, jego hełm może upaść albo zakręcić się wokół jego głowy. Przeciwnicy, chociaż nie są bardzo mądrzy, starają się nadrabiać szybkim działaniem. Gdy zniszczymy osłonę oponenta, on zacznie ją prędko odbudowywać, gdy podejdziemy bliżej, wróg przestanie strzelać i zacznie bić nas rękami. Mechanika osłon była reklamowana przed premierą i tak szczerze, nie licząc specjalnych testów, użyłem jej około raz, podczas potyczki z wieżyczką. Nie zmienia dużo, ale jest ciekawym urozmaiceniem. W czasie walki wręcz mamy do dyspozycji ataki szybkie, ataki z góry, podrzucenia przeciwnika oraz kontratak, który zawsze wiąże się ze słodką animacją. Różni wrogowie mają inne paski zdrowia, ale przez całą grę zostają takie same. Nigdy się nie skalują, więc gdy my rośniemy w siłę, gra po prostu staje się łatwiejsza.
Najciekawsza zmiana w mechanice walki pojawiła się chyba u bossów. Sama bitwa zawsze rozpoczyna się od krótkiego zbliżenia na wielkiego przeciwnika, na którym możemy zobaczyć jego imię wraz z krótkim opisem w języku aurebesh. Przetłumaczone deskrypcje są często zabawne. Najczęściej podczas walki na miecze świetlne kamera blokuje się na przeciwniku i otrzymujemy dostęp do typowego zestawu ruchów: atak i unik. Wygląda to wszystko bardzo soulslike’owo, jakby nie pasowało do gier Lego. Najgorsze jest jednak umieszczenie uniku. Znajduje się on pod tym samym przyciskiem, co skok, i przez to większość moich uników powodowała atak z doskoku. Jest to bardzo frustrujące, a wystarczyłoby zmienić guzik na jakiś inny. Zwłaszcza że wraz z kolejnymi ulepszeniami nasz pasek zdrowia powiększa się i tak naprawdę zawsze jesteśmy w stanie przeżyć większość ataków. Śmierć w tych walkach, tak samo jak w całej grze, jest tymczasowa i jedyne, co powoduje, to utratę kilku monet. Czasami w trakcie walki dodawane są quick time eventy, które w opcjach dostępności można nawet wyłączyć. Mechanika ta nie wydaje mi się potrzebna.

Kadrowania bossów są naprawdę interesujące
Przebudzenie mechanik
Poza mechanikami walki do gry dodano również nowe minigierki. Szturmowcy, bohaterowie i droidy otrzymują dostęp do paru z nich. Są one bardzo proste i głównie polegają na naciśnięciu odpowiedniego przycisku w odpowiednim czasie. Niektóre próbują bez powodu stawać się trudniejsze, dodając np. większą liczbę kółek do obrócenia. Jest to o tyle dziwne, że tak naprawdę powodów do wzrostu trudności nie ma, a utrudnienie nie jest stałe i czasami grający może w jednym momencie obracać osiem kółek, a minutę później już cztery. Inne mechaniki, takie jak wspinanie się lub wycinanie przejść po ścianie mieczem, są bardzo miłym urozmaiceniem w liniowej rozgrywce fabularnej. W grze znalazła się również możliwość wyboru budowania danego urządzenia. Pozwala to na stworzenie dwóch różnych ścieżek, ale zawsze i tak wracamy do punktu wyjścia. Niektóre z budowli są za to humorystyczne. Do dziś pamiętam rękawicę bokserką zamontowaną do wiertarki, która zadziałała! Interesujące są również zadania poboczne, które odblokowują dostęp do wcześniej niespotkanych planet lub do klocków kyber. Losowe rozmowy z mieszkańcami danej lokacji to czysta próba symulacji prawdziwego świata, która oczywiście się nie udała. W tej kwestii jednak widać ogromny skok w porównaniu do poprzednich gier z tej serii.

Nowa mechanika budowania jest ciekawa, ale tylko pierwsze trzy razy
Powrót błędów
Gry Lego od zawsze były nierówne w kwestiach technicznych. Teraz jest podobnie. Czasami jakiś boss zablokuje się na przedmiocie i nie będziemy mogli ukończyć poziomu aż do wczytania gry. Innym razem liczba klatek i rozdzielczość spadną tak bardzo, że gra okaże się nie grywalna. Najgorzej w tym zakresie wypada planeta Coruscant, gdzie klatki szaleją, a rozdzielczość spada bardzo często. Bolą również niedociągnięcia w zakresie geometrii terenu. Nie wpadłem co prawda pod mapę, ale czasami skakanie po terenie niezbudowanym z klocków jest bardzo nierówne. Postać gracza spada i ześlizguje się. Denerwuje również system wybierania misji, ponieważ wyświetlają się dosłownie wszystkie dostępne. Jest to zrozumiałe zagranie, ponieważ do każdej można wykupić plotkę za monety. Wydaje mi się jednak, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby dodanie opcji filtrowania misji w kontekście aktualnie aktywnych. W tym momencie jednak musimy bardzo długo szukać swoich zadań lub plotek. W podręcznej mapie doprowadza mnie do szału potrzeba czterokrotnego użycia przycisku wyjścia, by wrócić do gry. Wszystko przez to, że z każdym kliknięciem przechodzimy do innych warstw mapy. Wystarczyłoby po prostu dodać opcję przytrzymania przycisku w celu wyłączenia holoprojektora.
Sam ogrywałem wersję na konsolę Playstation 5 i byłem bardzo zawiedziony brakiem pełnego wsparcia dla kontrolera DualSense. Wiem, że to więcej pracy, ale nowe gry już nas trochę do tego przyzwyczaiły, a potencjał jest ogromny. Zamiast tego otrzymujemy zwykłe proste wibracje znane z poprzedniej generacji konsol.
Tytuł pozwala nam wybrać dwie opcje graficzne. 60 FPS uruchamia produkcje w skalowanym 4K i próbuje utrzymać równe 60 klatek, czasami oczywiście to nie wychodzi, ale przez większość rozgrywki było dobrze. W wersji 30 FPS gra częściej jest w rozdzielczości 4K i jednocześnie ma ładniejsze tekstury. W produkcji brakuje ray tracingu, klocki Lego idealnie odbijałyby światła mieczy świetlnych.
Nostalgia. Odrodzenie
Jeżeli ktokolwiek oczekuje czegoś zupełnie nowego od Lego Gwiezdnych wojen: Sagi Skywalkerów, to na pewno się rozczaruje. Tytuł kopiuje mnóstwo rozwiązań z innych tytułów i prawie zawsze robi to gorzej. Jednak warto pamiętać, że jest to gra Lego. A tego typu dzieła nie miały wcześniej takich rozwiązań. W tej serii jest to nowość, która choć może na początku odrzucać, po czasie przyzwyczai do siebie graczy. Wiele nowych rozwiązań jest tutaj plusem dla gracza. Dostęp do całego zestawu bohaterów z dowolnego miejsca na mapie pozwoli na różne kombinacje umiejętności i ciekawe rozwiązania. Trudność łamigłówek nie istnieje, wystarczy na daną popatrzeć i po sekundzie zna się rozwiązanie. Jednocześnie przez to, że to gra z otwartym światem, można próbować je rozwiązać w sposób bardziej kreatywny. Ja starałem się robić to, jak najczęściej się da, i zabawa była o wiele lepsza. Opcje dostępności i dowolność w rozdawaniu punktów umiejętności pozwalają na ustawienie poziomu trudności pasującego do każdego. Do produkcji gry włożono mnóstwo serca, co możemy zobaczyć w rozbudowanych animacjach i ogromnej liczbie postaci z całego kanonu Gwiezdnych wojen. Jest to gra dla każdego; ciekawych adaptacji zainteresuje, kolekcjonerów wciągnie, a fanów kooperacji rozweseli. Nowe dodatki wprowadzające historie z kanonicznych seriali zostały zapowiedziane, i bardzo dobrze. Daje to ogromny potencjał na rozwój. Nie jest to produkcja idealna, ale jak na dzisiejsze standardy gier, w ogólnym rozrachunku jest naprawdę dobra.

Darth Vader wraz z swoją przyjaciółką Droideką i znajomym Lando przyglądają się pięknym widokom. Tak – Lego Star Wars wróciło
michal plachta xdddddd